Polacy rozpoczęli spotkanie z obrońcą tytułu wyśmienicie. Już w 6. minucie Łukasz Moneta trafił do bramki Szwedów. Później podopieczni Marcina Dorny oddali pole gry rywalom i skończyło się to źle. Jakub Wrąbel musiał wyciągać piłkę z siatki po strzałach Carlosa Strandberga i Jacoba Une-Larssona. Jeden punkt uratował "Biało-czerwonym" Dawid Kownacki, który w doliczonym czasie gry wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Krzysztofie Piątku. - Z jednej strony liczyliśmy na więcej, bo jesteśmy gospodarzem tego turnieju. Po pierwszym meczu postawiliśmy się pod ścianą. Z drugiej strony staram się patrzeć na piłkę nożną obiektywnie i realnie. Wydaje mi się, że graliśmy z obrońcą tytułu, z zespołem, który ma swoje argumenty, ale który ma słabszy moment. Fragmenty tego meczu pokazały, że mogliśmy "ugrać" jeszcze więcej. Taki był początek spotkania, kiedy mieliśmy entuzjazm, energię, optymizm, a także wtedy, kiedy byliśmy w zaświatach turnieju i zaryzykowaliśmy. Pytanie, czemu tak późno? Czemu tak rzadko gościliśmy pod bramką rywali? Końcówka pokazała, że w momencie, kiedy angażujemy większą liczbę graczy, gdzie przesuwamy grę w kierunku pola karnego Szwedów, to oni też się gubili. To jest pytanie do samych piłkarzy, do trenera. Pytanie też o przygotowanie fizyczne, bo patrząc na te dwa mecze twierdzę, że zespół nie jest gotowy, żeby pracować na wysokiej intensywności przez pełne 90 minut - powiedział Mateusz Borek. W zespole Marcina Dorny wyraźnie brakuje reżysera gry. - Jest taki piłkarz, który mógłby kreować grę. Odpoczywa na Seszelach. Nazywa się Piotrek Zieliński i rocznikowo mógłby tutaj grać. Dlatego wielu kibiców miało ciśnienie, żeby Piotrek w tej drużynie był, bo myślę, że z Zielińskim druga linia wyglądałaby inaczej. To jest piłkarz, jak na polskie realia, nieprzeciętny. Na razie nie mamy takiego drugiego. Piotrek wybrał wspólnie z klubem inną historię, odpoczynek po ciężkim sezonie. Za rok są mistrzostwa świata dorosłych reprezentacji w Rosji, gdzie tam na niego bardzo liczymy - zaznaczył Mateusz Borek. Nasz zespół nadal ma szansę na awans do półfinału Euro U-21. Muszą zostać spełnione dwa warunki - zwycięstwo z Anglikami różnica dwóch goli i remis w pojedynku Szwecja - Słowacja. - Matematyka pozwala nam marzyć i na tym skończmy, bo może się okazać, że kompletnie niepotrzebnie robimy sobie nadzieję. Jest w nas sympatia dla tej drużyny. Komentuję jej występy od kilku lat. Zawsze lubiłem reprezentacje młodzieżowe. Patrzeć analitycznym okiem, co z nich wyrośnie, dokąd zajdą, kto się po drodze zgubi. Na pewno do meczu z w Kielcach wiara, nadzieja w nas wszystkich będzie, ale też trzeba realnie powiedzieć. Nie jesteśmy faworytem do tego, żeby zagrać 30 czerwca w wielkim finale na stadionie Cracovii - stwierdził komentator Polsatu Sport. Michał Białoński z Lublina