Latem dwa lata temu, przy okazji zbierania materiałów do autobiograficznej książki "Kamil Glik. Liczy się charakter", rozmawiałem z Radosławem Mroczkowskim. To właśnie w prowadzonej wtedy przez tego trenera kadrze do lat 19, obecny filar narodowej kadry zaistniał. - Pamiętam pierwszą konsultację kadry U-16 czy U-17 w Ząbkach. Pomagałem wtedy w prowadzeniu tych roczników Andrzejowi Zamilskiemu. Potem się podzieliliśmy: trener Zamilski odpowiadał za rocznik 1985, a ja za 1988. Na konsultacje przyjechała wtedy trójka zawodników ze szkółki z Wodzisławia. Byli to Kamil Glik, Kamil Wilczek i Szymon Matuszek. Trener Zamilski ma świetne oko do selekcji. Jak mało kto zna się na tym, co robi. Sam zresztą wiele się od niego nauczyłem. Mówił mi, żeby nie patrzeć na wyniki, ale na przydatność pod kątem pierwszej reprezentacji. Proszę zresztą spojrzeć na kształt obecnej kadry, ilu jest tam graczy z rocznika 1985: to Fabiański, Piszczek, Błaszczykowski, Peszko. Z 1988 jest Glik, Grosicki, epizody grał też Lewandowski. To wielu chłopaków. A ilu gra w dorosłej piłce z ekipy Dorny, która parę lat temu zdobyła medal mistrzostw Europy? - pytał wtedy retorycznie trener Mroczkowski, który teraz z prowadzoną przez siebie Sandecją w świetnym stylu wywalczył historyczny awans do Ekstraklasy. W 2012 roku reprezentacja do lat 17, prowadzona przez Marcina Dornę, awansowała do półfinału mistrzostw Europy juniorów rozgrywanych w Słowenii. Z tamtego składu do pierwszej reprezentacji przebili się póki co tylko Mariusz Stępiński i Karol Linetty. To po tamtym turnieju Dorna został trenerem kadry do lat 21. Niemcy, którzy ograli nas w 2012 w półfinale, mieli w składzie takich zawodników, jak: Max Meyer i Leona Goretzka. Ten pierwszy jest teraz gwiazdą młodzieżowego Euro w Polsce, a Goretzka błyszczy w rozgrywanym w Rosji Pucharze Konfederacji. Nasze "Orły" zostały daleko w tyle... Michał Zichlarz