Po każdym meczu młodzieżowego Euro, organizująca turniej w Polsce UEFA wybiera "the man of the match". Dla obserwatorów wczorajszego spotkania Dania - Czechy wydawało się naturalne, że zostanie nim Zohore. Strzelił dwa gole, a przy dwóch kolejnych asystował. Tymczasem UEFA, ku osłupieniu wielu, piłkarzem meczu wybrała kolegę Zohore - Lucasa Andersena. To nie pierwszy taki dziwny wypadek. We wcześniejszym meczu w grupie C pomiędzy Czechami a Włochami w środę, który nasi południowi sąsiedzi wygrali 3-1, UEFA "the man of the match" wybrała Tomasza Souczka. Wielu w tym momencie dowiedziało się, że taki piłkarz biegał po murawie... - Nie dbam o to kogo wybrano zawodnikiem meczu. Dla mnie najważniejsze jest to, że zagrałem dobre spotkanie, dwa razy trafiłem do siatki rywala, dwa razy asystowałem. To się dla mnie liczy - mówi Interii Zohore, który na co dzień występuje w Cardiff City, gdzie należy do najlepszych zawodników. Duńczycy turniej skończyli z trzema punktami na koncie. Dzięki efektownej wygranej z Czechami 4-2 zajęli trzecie miejsce w grupie C. - Na pewno ostateczny wynik, to, że nie awansowaliśmy dalej, jest rozczarowaniem. Przynajmniej jednak na koniec zostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Kto jest faworytem w dalszej fazie turnieju? Dla mnie to Hiszpanie i Włosi - podkreśla Zohore. Jego wujkiem jest słynny Didier Drogba, jeden z najlepszych piłkarzy z Afryki w historii, snajper Wybrzeża Kości Słoniowej i przez lata Chelsea. Ojciec Zohore jest kuzynem słynnego zawodnika. - Minęło już parę lat, kiedy ostatni raz z nim rozmawiałem. Oglądam jednak jego mecze z przeszłości, z okresu, kiedy grał w Chelsea. Dużo się można od niego nauczyć. To typ zawodnika, na którym chcę się wzorować - mówi Zohore, który być może w przyszłości też będzie występował w reprezentacji WKS. - To się rozstrzygnie w przyszłości. Ja na razie koncentruję się na grze w Cardiff - podkreśla zawodnik. Michał Zichlarz, Tychy