APOEL Nikozja okazał się drużyną lepszą technicznie, lepiej zgraną, ale ten dwumecz nie musiał się tak źle skończyć dla mistrzów Polski. Wystarczyło nie strzelać sobie samobójczych bramek i zachować przez cały mecz, a nie tylko przez pierwsze 20 minut koncentrację i konsekwencję w obronie. - Paradoks polega na tym, że w meczu o Ligę Mistrzów Wisła zagrała znacznie gorzej niż w pierwszym meczu w Krakowie, gdzie szczęśliwie wygrała 1-0 - kręcił głową po meczu w studiu Polsatu Sport były kapitan "Białej Gwiazdy", Maciej Żurawski, który trafił w sedno, a ci którzy pluli na innego byłego wielkiego wiślaka - Kamila Kosowskiego tylko za to, że obawiał się, że w rewanżu APOEL może wygrać dwoma golami, powinni pójść po rozum do głowy. APOEL - niesiony żywiołowym dopingiem - próbował od pierwszych minut zepchnąć Wisłę w jej pole karne, ale mistrzowie Polski bronili się twardo i daleko od własnej bramki. W poczynaniach "Białej Gwiazdy" na początku nie było paniki, za to obserwowaliśmy dobrze pojętą agresywność i determinację 11 facetów, którzy walczą o to, by zrealizować marzenia. Swoje, kibiców i Bogusława Cupiała, który właśnie po to zaangażował się w Wisłę, by przebić się z nią do Ligi Mistrzów! Ekipie Roberta Maaskanta w głowie siedziały nie tylko działania defensywne. Po akcji Nuneza Patryk Małecki za długo czekał z podaniem do nieobstawionego Cwetana Genkowa (10. min). Owszem, gra toczyła się głównie na połowie krakowian, ale taki był zamiar Roberta Maaskanta, by zagęścić przedpole własnej bramki i utrudnić zadanie znakomitym dryblerom z APOEL-u, na czele z Ailtonem. APOEL po raz pierwszy realnie zagroził Wiśle po szybkiej wymianie podań Brazylijczyków Manduca - Ailton, po której ten pierwszy wychodził na czystą pozycję, lecz na nasze szczęście w ostatniej chwili rzucił mu się pod nogi Cezary Wilk. Do dramatycznego dla "Białej Gwiazdy" zwrotu akcji doszło w 30. min, gdy z rzutu rożnego lewą nogą piłkę do bramki wkręcał Manduca. Siergiej Pareiko wyszedł za daleko, a pilnujący pierwszego słupka Patryk Małecki zdołał głową nabić piłkę na słupek, ale ta i tak zmierzała do bramki! Pareiko frunął, sięgnął piłki i wydawało się, że tuż przed linią zatrzymał na ziemi, ale dziwnym sposobem wyślizgnęła mu się i wpadła do siatki! Wiślackie serca zamarły! Szczęśliwe prowadzenie nakręciło APOEL do jeszcze śmielszych ataków, a Wiśle kompletnie podcięło skrzydła. Ostatni kwadrans I połowy "Biała Gwiazda" będzie chciała jak najszybciej wymazać z pamięci. W tym okresie najzwyczajniej nie istniała na boisku i tylko cud sprawił, że nie straciła kolejnych goli. Dochodziło do takich wydarzeń, jak dwie założone siatki wiślakom w jednej akcji czy paniczne wybijanie piłki na oślep. Z zamierzonej, przemyślanej defensywy zrobiła się tak dobrze nam znana i momentami wychodząca bokiem obrona Częstochowy. W końcówce I połowy przewaga w posiadaniu piłki APOEL-u była przygniatająca - 65 do 35 procent. O ile przy stanie 1-0 sytuacja Wisły była ciężka, to w 54. minucie, po niesamowitej kontrze (zagapił się na lewej stronie Junior Diaz) Ailton strzałem do pustej bramki wykorzystał podanie Ivana Trichkovskiego. Wydawało się, że mistrzowie Polski są bez armat i nie zdołają strzelić bramki na wagę awansu do Champione League. Niespodziewanie jednak APOEL cofnął się usatysfakcjonowany wynikiem 2-0. W piłce takie wyrachowane bronienie skromnego prowadzenia (w kontekście 2-1 w dwumeczu) często lubi się mścić i tak stało się tym razem! Akcja prawym skrzydłem rezerwowego Ivicy Ilieva i jego przytomne podanie w "szesnastkę" do Cezarego Wilka, a także piękny techniczny strzał Czarka w długi róg dały Wiśle upragnioną bramkę! Ławka rezerwowych i sektor kibiców "Białej Gwiazdy" wystrzeliły w górę! Ale za moment Wisła znowu trafiła z nieba do piekła, bo po akcji lewą flanką i podaniu Trichkovskiego ładnym strzałem z półobrotu na 3-1 podwyższył niesamowity Ailton i mistrz Polski znowu wypadł za burtę najbardziej elitarnych rozgrywek świata. Koło nosa wiślakom przeszło co najmniej 10 mln euro. APOEL jest klubem mniejszym od Wisły, dwukrotnie biedniejszym, a jednak po raz drugi w ciągu dwóch lat awansował do Champions League. Tymczasem my w Polsce od 1996 roku odliczamy kolejne sezony, w których nie możemy się tam przebić! Licznik nie zatrzymał się na liczbie "15". IV runda eliminacji do Ligi Mistrzów: APOEL Nikozja - Wisła Kraków 3-1 (1-0) Bramki: 1-0 Siergiej Pareiko (30. samobójcza), 2-0 Ailton (54. z podania Trichkovskiego) 2-1 Wilk (71. z podania Ilieva), 3-1 Ailton (88. z podania Trichkovskiego). Apoel: Dionisios Chiotis - Savvas Poursatides, Christos Kontis, Paulo Jorge, William Boaventura (85. Nektarios Alexandru) - Nuno Morais, Helio Pinto, Ivan Trickovski, Marcinho (90.+1 Sanel Jahic), Gustavo Manduca (85. Constantinos Charalambides) - Ailton. Wisła: Siergiej Pareiko - Michael Lamey, Kew Jaliens (80. Marko Javanović), Osman Chavez, Junior Diaz - Patryk Małecki (80. Andraż Kirm), Radosław Sobolewski (58. Ivica Iliev), Cezary Wilk, Maor Melikson, Gervasio Nunez - Cwetan Genkow. W dwumeczu 3-2 i awans APOEL-u. Żółte karki - Apoel Nikozja: Gustavo Manduca, Ailton, Helio Pinto, Constantinos Charalambides, Nuno Morais. Wisła Kraków: Radosław Sobolewski, Maor Melikson, Michael Lamey, Gervasio Nunez, Junior Diaz, Ivica Iliev. Sędzia Victor Kassai (Węgry). Widzów: 21 665. Zobacz składy i kartkowiczów!