Czy "Kolos z Clones", jak określa się kwietniowego oponenta "Górala", może pokusić się o podobną niespodziankę, jak ta, którą zadziwił bokserski świat w 2005 roku? Kolebka irlandzkich pięściarzy Clones, małe miasteczko położone we wschodniej części hrabstwa Monaghan, na pozór nie wyróżnia się niczym szczególnym. Usytuowane w granicznym regionie, z dala od wielkomiejskiego zgiełku i gwaru, stanowi dziś dla mieszkańców oazę spokoju. Celowo piszę dziś, bo w przeszłości obszar ten był punktem zapalnym konfliktów zbrojnych między Irlandzką Armią Republikańską, a wojskami Wolnego Państwa Irlandzkiego. Po podziale kraju w 1921 roku, przygraniczne Clones utraciło swe ziemie bogate w złoża naturalne, co tylko skomplikowało ekonomiczną sytuację rejonu. Jednak dla koneserów pięściarskiej szermierki, rozsławione walecznością miasto nie jest znane tylko z wyzwoleńczych batalii, ale przede wszystkim tych mniej krwawych walk - ringowych. Na terenie hrabstwa Monaghan przyszli bowiem na świat najbardziej utalentowani irlandzcy bokserzy. W 1961 roku w Clones urodził się Barry McGuigan - zawodnik, który dominował na ringach wagi piórkowej. Mistrz świata prestiżowej federacji WBA, posiadacz pasa European Boxing Union oraz czołowy pięściarz list rankingowych magazynu "The Ring" w latach 1985-86. To właśnie dzięki szybkości i brawurowemu stylowi boksowania Irlandczyka, kibice zawodowego boksu z całego świata usłyszeć mogli o małej mieścinie Clones - pięściarskiej kolebce "Zielonej Wyspy". Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że wspomniane irlandzkie miasteczko, jest dwukrotnie mniejsze jest od Gilowic - wsi w Beskidzie Żywieckim, gdzie dorastał nasz reprezentant Tomasz Adamek. Śladami wielkiego rodaka Podczas, gdy "Cyklon z Clones", jak określano McGuigana, z powodzeniem bronił swojego mistrzowskiego tytułu, młody adept bokserskiego rzemiosła, jego rodak Kevin McBride, rozpoczynał dopiero swoją przygodę z rękawicami i treningowym workiem. Z biegiem czasu ciężki, mierzący prawię dwa metry wzrostu, dysponujący pokaźnym zasięgiem ramion Kevin okazał się jednak fizycznym przeciwieństwem "piórkowego" Barry'ego. Nie przypadkowo więc nadano mu przydomek "Kolos z Clones", a on sam wybrał królewską dywizję jako swoje środowisko sportowych zmagań. Chociaż występujący na ringach wagi ciężkiej Kevin McBride nigdy nie osiągnął tak znamiennych sukcesów jak jego krajan, niemniej sławnie zapisał się w annałach zawodowego boksu. Zgasił gwiazdę Tysona Kariera Irlandczyka jest bez wątpienia barwna niczym tęcza. McBride stoczył dotychczas na zawodowym ringu 44 walki, z czego 35 wygrał, 8 przegrał i raz zremisował, w swoim debiucie na deskach Broadway Theatre w Londynie. W historii dyscypliny zapisał się przede wszystkim jako pogromca wielkiego Mike'a Tysona, który po pojedynku z "Kolosem z Clones" zakończył swoje stąpanie po bokserskiej ścieżce. Triumf nad "Żelaznym Mike'iem" z 2005 roku, jest więc do dzisiaj jego największym osiągnięciem na ringach wszechwagi. Niespodzianką okazał się nie tylko wynik potyczki z "Bestią" ale i efektowny nokaut w szóstej rundzie, którym Kevin McBride odesłał 39-letniego Tysona na zasłużoną emeryturę. Zwycięstwo nad żywą legendą pięściarstwa nie natchnęło jednak "Kolosa" do kolejnego, spektakularnego pójścia za ciosem w następnych bitwach. Chwila zachwytu fanów nad umiejętnościami postawnego wyspiarza trwała bowiem krócej niż wyliczenie oszołomionego Tysona po lądowaniu na ringowych deskach. Co jednak trwać będzie wiecznie, to dożywotni splendor z tytułu poskromienia jednego z najlepszych bokserów wszech czasów. I choćby właśnie za to należy się McBride'owi szacunek. Poległ w boju z Gołotą Zaskakujące, jak zmienne potrafią być koleje losu, bo zaledwie dwa lata od sensacyjnej konfrontacji z Tysonem, inny 39-latek, Andrzej Gołota, spuścił Irlandczykowi solidne manto. Obity McBride, słabo reagujący na wyprowadzane serie ciosów, zastopowany został przez sędziego Arthura Mercante, który nie zezwolił na kontynuację jednostronnego występu. "Endrju" potrzebował zaledwie sześciu rund, by bez większych problemów rozprawić się z irlandzkim kolosem. Później było już tylko gorzej, bo utalentowany Kevin zaczął przegrywać z pięściarzami, których nazwiska w zestawieniu z Gołotą wypadają naprawdę blado. McBride powrócił między liny w 2010 roku po trzyletnim rozbracie z boksem, tocząc w ubiegłym roku kolejne pojedynki. Dwa z nich zakończyły się porażką chłopaka z Clones, tylko jeden mało efektownym zwycięstwem na punkty. Warto dodać, że wyspiarz został pobity przez Zacka Page'a - fightera legitymującego się ujemnym bilansem walk, który w swojej karierze prawię trzydzieści razy przełykał gorycz porażki. Na dzisiaj charyzmatyczny Irlandczyk jest wyraźnie zmęczony pięściarskim rzemiosłem, bo swoje dwie konfrontacje spośród trzech ubiegłorocznych, zakontraktował na liczbę zaledwie trzech rund. Szczerze powiedziawszy nie powinno to nikogo dziwić, bo waga McBride'a nie spadała ostatnimi czasy poniżej 130 kilogramów! Jak zatem ociężały bokser z "Zielonej Wyspy" wytrwać chce na pełnym dystansie czasowym z niezwykle wytrzymałym Tomaszem Adamkiem? Odpowiedź na to pytanie z pewnością nie jest tak barwna, jak kariera utalentowanego Kevina. Dosadniej rzecz ujmując wypatrywałbym dla "Kolosa" raczej czarnego scenariusza na kwietniowy bój. Ostatni "przystanek" przed Władimirem Pojedynek z rosłym McBride'em będzie dla Adamka generalną próbą sił przed najbardziej wyczekiwanym starciem w karierze - o mistrzowski pas wszechwag z Władimirem Kliczko na polskim stadionie. Nie bez powodu zatem sztab "Górala" zdecydował się na dobór rywala gabarytowo zbliżonego do ukraińskiego czempiona. Wzrost na poziomie dwóch metrów i pokaźny zasięg ramion to tylko niektóre podobieństwa, z którymi w ringu musi oswoić się Adamek, jeśli toczyć chce wyrównany bój z mistrzem świata. Dotychczas Polak mierzył się tylko raz z tak wysokim bokserem - Michaelem Grantem, jednak konfrontacja to okazała się dla Tomka jedną z najcięższych. Pochłaniające wiele sił, klinczujące zawieszenia osłabiły bowiem siłę i dynamikę pracy nóg, która w przypadku Tomka Adamka odgrywa znamienną rolę. Obóz Polaka doskonale wie, że warunki fizyczne "Górala" ustępują tym, jakimi dysponuje Władimir Kliczko, dlatego unikanie wycieńczającego zwarcia będzie zasadniczym elementem przy doborze taktyki na walkę życia. Przetarcie w kwietniowym pojedynku z mniej wymagającym rywalem to część przygotowawczego planu. Batalia z Irlandczykiem będzie dla "Górala" szóstym sprawdzianem między linami ciężkiej dywizji. Po kolejnych zwycięstwach nad Gołotą, Estradą, Arreolą, Grantem i Maddalone, Kevin McBride będzie ostatnią przeszkodą dzielącą chłopaka z Gilowic od historycznej szansy na mistrzowski tytuł trzeciej kategorii wagowej. Miejmy nadzieję, że szósta walka Adamka w królewskim przedziale okaże się bojem na przysłowiową szóstkę, a kibice zawodowego pięściarstwa zobaczą kawał dobrego boksu w wykonaniu naszego reprezentanta. Tak jak dotychczas. McBride w cieniu Kliczki Choć to Kevin McBride będzie najbliższym przeciwnikiem "Górala" w kwietniowym pojedynku, o wiele więcej uwagi poświęca się dziś wrześniowemu oponentowi Adamka. Z powodu zakończonych fiaskiem negocjacji w sprawie unifikacyjnej batalii między Davidem Haye'em a braćmi Kliczko, konfrontacja Adamkiem z Władimirem okazała się dla fanów niemałym wynagrodzeniem i nabrała dodatkowego smaku. Tylko dzięki takim walkom waga ciężka, która ostatni czasy przeżywa kryzys, zanotować może impuls przywracający królewskiej kategorii to, co królewskie. Największy prestiż i uwielbienie milionów fanów z całego świata. W przypadku kwietniowej gali i rywala nie zaryzykuję takiego stwierdzenia, bo mimo, iż Irlandczykowi z Clones nie brak serca i zapału do bokserskiej szermierki, jest on zaledwie cieniem pięściarskiego geniusza - Władimira Kliczki. Witold Berek