Na ogół sieje spustoszenie w ringu. Ostatnio czyni jednak dobro. Spotyka się z fanami i chorymi dziećmi, takimi jak siedmioletni Maciuś Krasnodębski, który w lipcu przeszedł operację usunięcia guza mózgu. Tomasz "Góral" Adamek, mimo napiętego kalendarza, znajduje również czas dla swoich fanów. Nowe cele, nowa odsłona kariery Jadąc na długo oczekiwane spotkanie z "Góralem", zastanawiałem się, czy dostrzegę na nim ślady ciężkiego, przegranego pojedynku z Witalijem Kliczką? Nie chodziło o ich objawy fizyczne, bo przecież minęło już na tyle dużo czasu, by akurat te rany się zagoiły, tylko o przygnębienie psychiczne, które zawodnik miało prawo odczuwać po przegranym, najważniejszym jak dotychczas w życiu starciu. Wystarczył kwadrans obserwacji i pierwsze pięć minut rozmowy, by zrozumieć, że Tomasz odzyskał równowagę, że wrócił stary, dobry "Góral"! Kiedy tylko prosto z podróży do Niemiec, gdzie brał udział w targach z producentem napoju, który reklamuje, wrócił do hotelu, natychmiast dopadli go "interesanci". A to młoda adeptka dziennikarstwa chciała autografy na jego posterze - i tylko nie wspomniała, że potrzebuje ich kilkadziesiąt, z czego połowę imiennych, a to - sympatyczna skądinąd - menedżer hotelu zapragnęła koszulki z autografem Adamka, a to ktoś inny chciał wspólnej sesji zdjęciowej... Wszystko dało się zrobić, "Góral" nikomu nie powiedział "nie". - Fani murem za mną stoją. Zawiodłem ich raz w ringu, więc nie mogę robić tego w takich momentach - uśmiechnął się Tomasz. Najlepszy polski pięściarz wagi ciężkiej postawił sobie też nowe cele. - Telewizja HBO już wyraziła chęć pokazania mojego rewanżu z Arreolą, a w roku 2013 spróbuję jeszcze raz powalczyć o mistrzowski pas. To jest moja przyszłość - mówił z nadzieją w głosie. Ciekawiło nas, jak po kilku latach pobytu za Wielką Wodą "Góral" postrzega Polskę? - Zmiany na lepsze widać gołym okiem - stwierdził. - Widać, że budują się mieszkania, markety, że miasta rosną. Jasne, że sporo czasu trzeba, by dorównać Ameryce w wielu sprawach. Tam przede wszystkim jest inny system, ale Polska jest Polską. Kocham ją, bo tu się urodziłem i to się nigdy nie zmieni! W czasach, kiedy serwisy biznesowe prześcigają się w aktualizowaniu newsów o wielkim kryzysie w USA, na wiadomość o loterii wizowej dla Polaków, o 3,5 tys. zielonych kart wciąż zabiega prawie sto razy więcej rodaków. Co ich tak ciągnie za ocean? - Nie wiem, co innymi kieruje, ale ja tylko tam mogę trenować na wysokim poziomie. Moją karierę rozwijać mogę tylko TAM! Tam mogę zdobywać najwyższe laury. Tam są sparingpartnerzy i system treningowy. Tam jest mekka boksu, cała magia boksu, Nowy Jork, New Jersey, Prudential Center, gdzie walczę od trzech lat - wyliczał Adamek, który walczy pod polską i amerykańską flagą. - Nie muszę chyba dodawać, że do USA z chęcią wracam, bo tam jest teraz mój dom, tam czekają żona i córki. Tomasz ciekawie porównuje kryzys gospodarczy w Stanach Zjednoczonych do tego w Europie: - Jeśli w Ameryce mają zapalenie gardła, to w Europie jest to już zapalenie płuc. Widać, co się dzieje na Starym Kontynencie. Jaka jest sytuacja w Portugalii czy w Grecji. Mogę tylko trzymać kciuki za to, by politycy w Polsce rządzili tak, aby było dobrze i nie powtórzyło się to, co się dzieje u Greków czy Portugalczyków - dodał "Góral". Bez żadnych kalkulacji! Spojrzenie na siebie, z refleksją w stosunku do tego, co się stało: dlaczego po walce z Kliczką "Góral" był taki smutny? Żona Dorota powiedziała nawet, że nigdy go tak smutnym nie widziała. - Przegrałem pierwszą walkę będąc zdrowym. Bolało mnie serce, przez kilka dni psychika była zamknięta na tej walce, ale już wróciłem. Wiadomo, że popełniłem wiele błędów, ale temat "Wrocław" już zamykam - mówi zdecydowanie. - Zamierzam znowu wejść do sali treningowej z czystą głową, z nowym wyzwaniem. Przegrałem z Witalijem Kliczką, ale to nie oznacza, że już nigdy nie będzie mi dane zostać mistrzem świata. Trzeba znowu pracować w pocie czoła, by wrócić jeszcze silniejszym w przyszłym roku! - 45 tysięcy ludzi po walce wołało: "Jesteśmy z Tobą!". To z jednej strony przepiękna chwila, ale też uświadamiająca, że zawiodłem. Obiecałem mistrzostwo, ale go nie zdobyłem, i to bolało. Serce bolało. W boksie jest tak, że jeśli serca nie masz, jeśli kalkulujesz, to znaczy, że pora kończyć karierę - wykłada Adamek swą myśl przewodnią. Oprócz serca u pięściarza liczy się jeszcze inny coś, za brak czego krytykowany był David Haye, który w lipcu nie wykorzystał szansy i mimo świetnych warunków fizycznych przegrał z kretesem z Władymirem Kliczką, by kilka tygodni temu zakończyć karierę. - Dlatego mówię: albo masz przysłowiowe jaja i walczysz jak wojownik, albo wchodzisz do ringu po to, żeby przetańczyć 12 rund i skasować swoje. Ja taki nie jestem i nigdy nie będę. Jeżeli przegrywam, to tak jak we Wrocławiu, gdy rywal jest lepszy, a nie dlatego, że nie podjąłem walki czy nie chciałem się bić. Przegrywanie na punkty nie jest w moim stylu - dowodzi "Góral". "Walki uliczne", czyli przedsionek ringu Czy Tomasz Adamek w dzieciństwie był zawadiaką? - Nie powiem, że nie. Stoczyłem wiele "walk ulicznych". Może byłoby ich więcej, a może trwałyby i do dziś... Bardzo się cieszę, że już w wieku 20 lat się ożeniłem i dzięki temu przerwałem tę passę (śmiech) - wspomina. Czyli najpierw musiał być mistrzem boksu na dyskotekach w Gilowicach, a później w Żywcu? - Może nie mistrzem, potyczki uliczne miałem nieczęsto, ale bywały. Pojawienie się rodziny powoduje jednak odcięcie od tego, co było. Od całej tej kawalerki, hulanki, jak to na wsiach. Bijatyki były często. Pamiętam, że mój tatuś często się bił, jego bracia też... i tak to można po kolei jechać. Któż nie walczył na ulicy? - pyta retorycznie nasz pięściarz. Takich pojedynków mały jeszcze wówczas Tomuś stoczył tyle, że nie pamięta nawet, z jakiego powodu był ten pierwszy. Czy poszło, o dziewczynę, zabawkę, kawałek piaskownicy czy jeszcze o coś innego. - W szkole biłem się bardzo często. Nic dziwnego. Trzeba to mieć: serce do walki! Bez niego nie możesz być pięściarzem. Nie ma takiego boksera na świecie, nie wierzę, by był i czy w ogóle będzie, który by nie walczył na ulicy, zanim nie dostał się na ring - uważa Tomasz Adamek. Na naszą uwagę, że "podobno Wałujew miał charakter spokojny, bardziej poety niż pięściarza", znajduje natychmiastową ripostę: - A co ma powiedzieć po porażce? Że postanowił zostać politykiem albo prezydentem? Czy teraz już inni nie zaczepiają Tomasza Adamka do "walk ulicznych"? - Mam 35 lat, żonę, dzieci... Stary facet jestem, gdzie ja będę walczył na ulicy?! Owszem, mogę siąść z kumplami, napić się piwa po walce, a później wrócić do domu, do rodziny, bo to jest moje życie - odpowiada bokser.