- Podsumowując cały turniej - przyjechaliśmy do Japonii z marszu. Nie było żadnego przygotowania pod kątem tej imprezy, nie było aklimatyzacji. Trochę liczyliśmy na kontynuowanie passy po serii ostatnich dobrych występów. Nie składaliśmy żadnych obietnic, chcieliśmy po prostu wypaść jak najlepiej - powiedział Castellani. Zdaniem szkoleniowca, jego siatkarze, choć dobrze przygotowani, w Japonii odczuwali trudy sezonu. - Zawodnicy mieli za sobą już kilka tygodni zmagań ligowych, byli dobrze przygotowani fizycznie, jednak po przyjeździe do Osaki tygodnie ciężkiej pracy jakby gdzieś przepadły. Wszystko się zmieniło - koordynacja, szybkość, te elementy, z którymi wcześniej moi chłopcy nie mieli problemu. Pozostałe zespoły przygotowywały się specjalnie na ten turniej. Natomiast Polacy niemalże zaraz po mistrzostwach Europy rozpoczęli grę w lidze. Potem trzon drużyny narodowej pojechał na Puchar Klubowych Mistrzów do Kataru. Ta ilość gry na wysokim poziomie musiała się skończyć problemami fizycznymi, na które prawie każdy narzeka - podkreślił argentyński szkoleniowiec. - Nie chcę nikogo tłumaczyć, ale po prostu takie są fakty. W tym sezonie grania było bardzo dużo. Zapłaciliśmy za to słabą dyspozycją w Japonii. Nie mam do nikogo pretensji, takie są uroki sportu. Zawodnicy dali z siebie wszystko, pokazali charakter i wygrali dwa ostatnie pojedynki. Dziękuję im za walkę do samego końca - dodał Castellani. Rozgrywający reprezentacji Grzegorz Łomacz uważa, że w normalnych okolicznościach Polska powinna pokonać Japonię, co dałoby trzecie miejsce w klasyfikacji turnieju. - Zawsze staram się zachować chłodną głowę, ale myślę, nawet jestem pewien, że w normalnych okolicznościach mecz z Japonią byśmy wygrali - powiedział Łomacz. - Zdajemy sobie sprawę w jakiej formie obecnie jesteśmy, a w jakiej byliśmy dwa miesiące temu. Cieszymy się, że koniec turnieju był dla nas szczęśliwszy. Widać było, że nam zależy, żeby to już nie była totalna klapa, ale żeby zakończyć imprezę z twarzą. Po trzech z rzędu porażkach na początku turnieju (z Japonią, Kubą i Brazylią) polscy siatkarze mobilizowali się na końcówkę zawodów. - Męskie rozmowy są potrzebne. Zdawaliśmy sobie sprawę jaka jest sytuacja. Chcieliśmy jak najlepiej mentalnie podejść do tych ostatnich spotkań. Wiadomo było, że formy fizycznej w jeden dzień się nie zmieni, ale nad nastawieniem można popracować. Coraz trudniej się gra z tymi egzotycznymi krajami. To przestają być już chłopcy do bicia. Nikt nie stoi w miejscu, wszyscy się uczą, jeżdżą, obserwują, zatrudniają specjalistów. Skutecznie odrabiają lekcje i idą do przodu z umiejętnościami - dodał Łomacz. Przyjmujący Bartosz Kurek czuje wyraźny niedosyt po występie w Japonii. - Nastroje nam się nieco poprawiły, ale niedosyt zostanie, bo mogliśmy w Japonii wypaść lepiej, przynajmniej pokonać jeszcze gospodarzy. Podium nam uciekło i trochę kasy też. Nie jest łatwo krytykować siebie i drużynę, ale to nie był turniej naszego życia. Kiepsko się prezentowaliśmy, dlatego dobrze, że chociaż na koniec zanotowaliśmy dwa zwycięstwa - powiedział. - Nie przegrywaliśmy dlatego, że byliśmy zmęczeni, ale dlatego, że graliśmy gorzej. Porażki nigdy nie są przyjemne. One zawsze bolą, obojętnie, czy się przegrywa wszystkie spotkania, czy się przegrywa raz na dziesięć lat. Teraz bolało podwójnie, a nawet potrójnie, bo graliśmy kiepsko, a turniej był prestiżowy. Do tego to była bardzo dobrze płatna impreza była - podsumował Kurek. Czytaj także: Czwarte miejsce siatkarzy w Pucharze Wielkich Mistrzów Brazylia z kompletem zwycięstw