"Spodziewaliśmy się akurat w jej wykonaniu i złotego medalu, i rekordu świata. Wszystko na to wskazywało, bo forma rosła. Byłoby nam bardzo smutno, gdyby się nie udało" - powiedział Zamecznik, który przed finałem prognozował wynik w granicach 78 metrów. "Jestem pewny, że tak by było, gdyby nie odniesiona po drugiej próbie kontuzja. Jednak, co się odwlecze...". Dodał, że konkurs zakończył się miłym akcentem, kiedy Włodarczyk, mimo bólu stawu skokowego weszła do koła i z zamachu pożegnała się z publicznością. "To było podkreślenie zwycięstwa i rekordu. Trudno było od niej wymagać, by oddała jeszcze jeden pełny rzut. Widć było, że noga ją bardzo boli" - dodał. Zamecznik przyznał, że nerwy były do ostatniej kolejki. "W pamięci mamy jeszcze konkursy pchnięcia kulą i rzutu dyskiem. W pierwszym z nich Tomasz Majewski, a w drugim Piotr Małachowski przegrywali w ostatnich kolejkach". Na dzień przed zakończeniem mistrzostw świata polska ekipa ma w dorobku po ośmiu dniach - osiem medali.