"Polska ciągle jest trochę niedoceniana, ale moim zdaniem to błąd. W gronie kandydatów do najwyższych miejsc wymienia się Grecję, Hiszpanię, Francję, ale Polacy mogą sprawić sporą niespodziankę. Po pierwsze, gospodarze są zawsze groźni na wielkich imprezach, a do tego macie naprawdę silną drużynę. Gortat, Lampe, Ignerski czy Szewczyk to uznane nazwiska w europejskim baskecie. A dzięki wspaniałym kibicom stać ich, by wznieść się na wyżyny" - powiedział Patrick Femerling. 34-letni koszykarz, który w ME po raz pierwszy wystąpił w 1997 roku i ma za sobą grę w takich klubach, jak m.in. Olympiakos Pireus i Barcelona, zrezygnował z występów w drużynie narodowej po igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Wrócił do kadry miesiąc przed EuroBasketem w Polsce. "Gdy zadzwonił telefon i wyświetlił się numer trenera, nie zastanawiałem się długo. Zapytałem gdzie i kiedy mam się stawić. Mam nadzieję, że moje doświadczenie jeszcze czasem przydaje się na boisku" - przyznał mierzący 213 cm środkowy, którego znakiem firmowym jest gra w długich niemal za kolana skarpetach. W piątek zdobył osiem punktów i miał cztery zbiórki w spotkaniu z Grecją, ale Niemcy przegrały 76:84. "Zabrakło nam przede wszystkim doświadczenia. Mamy młodą ekipę. Chłopakom nie brakuje talentu, ale po drugiej stronie boiska stanęli koszykarscy cwaniacy. Grecy stanowią bardzo poukładany zespół, ich nie ponoszą emocje. Wiedzą kiedy rzucić z dystansu, kiedy dograć pod kosz. Wykorzystają każdy błąd rywala. No i do tego bardzo twardo bronią. Nic dziwnego, że jeszcze w tym turnieju nie przegrali. Czuję, że będą bardzo wysoko" - ocenił Femerling.