Cracovia czekała 14 lat na wyjazdowy triumf w derbach Krakowa, na zwycięstwo nad Wisłą na jej boisku w pierwszej lidze nawet pół wieku - już te najprostsze statystyki pokazują jak niezwykłej rzeczy dokonała dziś drużyna Oresta Lenczyka. Po porażce Ruchu z Lechem i remisie w derbach stolicy, mistrz Polski miał idealną okazję, by odskoczyć rywalom na sześć punktów. Tymczasem gracze Macieja Skorży okazali się gorsi od drużyny broniącej się przed spadkiem. Paradoksalnie i tak będą prawdopodobnie najlepszym zespołem pierwszej rundy. Gdyby obrońcy tytułu chcieli się poskarżyć na grę w Sosnowcu, niech pomyślą, że Lech podejmuje rywali we Wronkach, a stadion i atmosfera "na Legii" sprzyja wszystkim tylko nie piłkarzom Jana Urbana. Faworyci ligi mają w tym sezonie podobną sytuację, ale tylko Wisła może o sobie powiedzieć, że ważnego i prestiżowego meczu jeszcze nawet nie zremisowała. Porażki z Lechem, Legią, a nawet w derbach z Cracovią dopełniają logicznego obrazu drużyny, która w eliminacjach Ligi Mistrzów była gorsza od mistrza Estonii. Niezwykły wydaje się przypadek sprowadzonego latem do Krakowa Andraża Kirma. W meczu eliminacji mistrzostw świata w Mariborze słoweński skrzydłowy wyglądał przy reprezentantach Polski jak Maradona, w Wiśle snuje się po boisku jakby miał trudności ze wszystkim, łącznie ze znalezieniem swojego miejsca. To samo Paweł Brożek, który jeszcze niedawno zdawał się wyrastać ponad poziom rozgrywek w Polsce, dziś miota się po boisku nie dając sobie rady nie tylko z Choto i Astizem, ale i Polczakiem. A cała Wisła niezdolna jest do wygrywania meczów pod presją, z rywalami, którzy sami się nie poddają. Dla tych, którzy rozważają kwestię tytułu mistrza Polski w kategoriach rywalizacji "potęg" z Warszawy, Poznania i Krakowa są przede wszystkim złe wiadomości. Wszystkie trzy drużyny są słabsze niż w poprzednim sezonie. Co mają myśleć ci, którym wszystko jedno, kto zdobędzie tytuł, byle tylko nie kompromitował się w eliminacjach Ligi Mistrzów? Przez lata mogli niemal w ciemno stawiać na drużynę z Krakowa, dziś jest to klasyczny wybór mniejszego zła. Ani Wisła, ani Lech, ani Legia nie dają widoków na to, że za pół roku nie powtórzy się trauma z Tallina. DYSKUTUJ Z AUTOREM TEKSTU NA JEGO BLOGU! CZYTAJ TAKŻE: Sensacja! Wisła - Cracovia 0:1 Sukces Cracovii miał ojca i 12 matek Skorża widział strach w oczach wiślaków