Zapis relacji na żywo z meczu Polska - Słowenia - kliknij TUTAJ! "Biało-Czerwoni" w otwierającym turniej kwalifikacyjny meczu bardzo pewnie pokonali reprezentację Angoli 83:64, ale wszyscy mieli świadomość, że to dopiero pierwszy kroczek, choć konieczny, by misja nie zakończyła się od wpadki już na początku.Faworytem trzyzespołowej grupy B od początku byli jednak Słoweńcy, którzy w korespondencyjnym pojedynku zaprezentowali się bardziej efektownie od Orłów. Kadra znad morza Adriatyckiego, której liderem jest jedna z gwiazd ligi NBA Luka Donczić, rozbiła rywala z Afryki aż 118:68.To był jasny sygnał dla naszej drużyny, że czwartkowe starcie z podopiecznymi trenera Aleksandra Sekulicia będzie piekielnym wyzwaniem. Nasz zespół rozpoczął mecz taką samą piątką, jak pierwsze spotkanie, w zestawieniu: Aleksander Balcerowski, Michał Sokołowski, Aaron Cel, A.J. Slaughter i Mateusz Ponitka. Imponujący początek reprezentacji Polski Pierwsza konfrontacja Ponitki z Doncziciem zakończyła się na korzyść Polaka, który zaczął spotkanie z przytupem, od celnego rzutu za trzy punkty. Polacy świetnie weszli w mecz i po półtorej minuty prowadzili 7:2, dobrze rozgrywając piłkę i czujnie zachowując się pod koszem przeciwników. Druga próba rzutu za trzy "oczka", tym razem w wykonaniu A.J. Slaughtera, też przyniosła powodzenie, ale chwilę potem odpowiedział Donczić. Słoweńcy zaczęli podkręcać tempo, ale kolejną "trójką" popisał się Balcerowski (13:9). Po chwili nasz zespół miał kontrę, Sokołowski już zawisł na obręczy, lecz popełnił błąd i nie zdołał wpakować piłki do kosza. Po chwili pierwsze w tym meczu efektowne punkty wsadem zdobył Ponitka (15:10). Niestety Słoweńcy zaczęli błyszczeć rzutami z obwodu i w krótkim czasie dwiema trójkami przedarli się na prowadzenie (15:16), ale "Biało-Czerwoni" też potrafili odpowiedzieć. Po chwili znakomitą kontrę, po przechwycie Cela, sfinalizował Slaughter (21:18), a Donczić został zmuszony do popełnienia faulu w ofensywie.Intensywność w grze była bardzo potrzebna, dlatego Mike Tylor szybko zaczął dokonywać zmian, dając odpocząć zawodnikom wyjściowego składu. Polacy wciąż nie mylili się za trzy punkty (skutecznie rzucił Kulig), z kolei Słoweńcy odpowiedzieli świetnym pick n rollem, wykończonym przez Mike'a Tobeya. W końcówce wynik nieco uciekł naszemu zespołowi, z dystansu pomylił się Michał Michalak, a pod koszem zablokowany został Jarosław Zyskowski. Pierwszą kwartę, po podaniu Łukasza Koszarka, celnym rzutem spod kosza zakończył Damian Kulig, ale prowadzili Słoweńcy (26:29). Słoweńcy zaczęli przejmować inicjatywę, festiwal "trójek" Na początku drugiej kwarty Słoweńcy zbudowali okazalsze prowadzenie (26:34), które nieco udało się zredukować po faulu Ponitce, ale wyik niebezpiecznie zaczął Polakom uciekać. Przy wyniku 29:37 trener Taylor wziął czas, żeby w porę zareagować. Wszak w niespełna dwie minuty nasi zawodnicy zdobyli tylko trzy "oczka", a stracili aż osiem. Tuż po przerwie "trójką" błysnął Koszarek, ale po fauli Hrycaniuka i celnych rzutach osobistych przeciwnicy utrzymywali bezpieczny dystans.Niestety nasi zawodnicy zaczynali się mylić, nie wykorzystywali swoich rzutów, także po przechwycie Hrycaniuka, a Słoweńcy nie tracili skuteczności. Gdy Aleksej Nikolić popisał się następną "trójką" w tym meczu i rywale prowadzili już 11 punktami (34:45), trener Tylor bardzo szybko raz jeszcze zareagował i już bardziej zdecydowanym tonem motywował zespół.Decyzją szkoleniowca na plac gry wszedł Jakub Garbacz i błysnął rzutem z obwodu, choć nie miał najłatwiejszej pozycji. Polacy niestety coraz częściej uciekali się do fauli, mając na półmetku drugiej kwarty cztery przewinienia przy jednym Słoweńców. Problemy były coraz większe, nasi zawodnicy nie radzili sobie z agresywną obroną, a przeciwnicy budowali coraz okazalszy wynik (37:52). Gdy jednak skuteczny rzut za "trzy" oddał Cel (40:52), o przerwę poprosił trener Sekulić."Biało-Czerwonych" ciągle było stać na efektowne zagranie, jak wtedy, gdy Slaughter poradził sobie z kryciem i podał do Balcerowskiego, a ten ruszył na kosz i efektownie zawisł na obręczy. To jednak była marna pociecha, bo różnica klas stawała się coraz bardziej widoczna. A gdy Donczić popisał się rzutem ze sporego dystansu, Słoweńcy wyszli na imponujące 20-punktowe prowadzenie (43:63), które po trafieniu Slaughtera stopniało o trzy punkty. Na przerwę Polacy schodzili przegrywając 46:63 i trudno było prognozować, by przy tak pewnie grających rywalach po przerwie nastąpił niesamowity zwrot akcji. Poprawić grę przeciwko atakowi Słoweńców. Tylko jak? W przerwie została postawiona diagnoza: przede wszystkim należy poprawić grę przeciwko atakowi Słoweńców, za którym nie nadążała nasza obrona. Jednak rozpoznanie to jedno, a ważniejszą sprawą pozostawało, jak to zrealizować. Trzecia partia rozpoczęła się od efektownego wsadu Balcerowskiego, ale kolejne dwa rzuty Orłów już były niecelne. Słoweńcy jakby nieco się rozluźnili, bo również zanotowali pomyłki z łatwych pozycji, a z bliska trafił jedynie Donczić.Trenerzy nie reagowali zmianami, choć na tym etapie gry po trzy faule mieli na koncie ważni zawodnicy obu zespołów, czyli Balcerowski, Sokołowski oraz Donczić. Niecelne rzuty i nietrafiony wybory naszych zawodników aż kuły w oczy, ale już okazała "czapa" Balcerowskiego, który pod naszym koszem zatrzymał czołowego koszykarza NBA, robiła wrażenie.Gdy jednak prowadzenie przeciwników wzrosło do 21 punktów (49:70), trener Taylor znów poprosił o przerwę i zwracał podopiecznym uwagę, co należy pilnie poprawić. W naszym zespole trzeba było jak najszybciej poszukać strzelców, stąd wejście Michalaka. A najlepszą odpowiedzią na tę potrzebę był rzut Balcerowskiego z obwodu. Nasz środkowy z przygotowanej pozycji nawet nie dorzucił do kosza.Skuteczność Słoweńców z dystansu nieprzerwanie była imponująca i nawet nie potrzebowali dużo swobody, by popisywać się celnymi rzutami. W efekcie po 27 minutach nasz zespół przegrywał już 55:80. Nam coraz bardziej brakowało wykończenia akcji, a po drugiej stronie jedno podanie Słoweńców otwierało im drogę do kosza. Nic z tego, o czym w przerwie mówił Taylor, niestety nie udawało się wcielić w życie. Wprawdzie trzecia kwarta nie została przegrana przez Orłów tak zdecydowanie jak druga, ale martwiło, że nasi zawodnicy byli w stanie zdobyć tylko 14 "oczek" (przy 20 rywali). Polacy bez patentu, Tylor nic nie "wyczarował" Polacy nie mieli żadnego patentu na zatrzymanie przeciwników, którzy wciąż karcili nas rzutami z dystansu. Po dwóch celnych próbach (60:89), trener Taylor wezwał swoich zawodników, ciągle szukając sposobu, jak wpłynąć na ich poczynania. Choć w statystykach paradoksalnie to nie "trójki" były największym przekleństwem Polaków, lecz także rzuty za dwa punkty. Na tym polu podopieczni Taylora mieli równie słabą skuteczność.Magiczna bariera 100 punktów dla Słoweńców pękła na pięć minut przed końcem spotkania, gdy na linii rzutów osobistych stanął Gregor Hrovat. O klasie rywali świadczył moment, gdy z ławki podniósł się Jakob Czebaszek i przy pierwszej okazji zapisał na swoim koncie trzy punkty. Ostatecznie rywale zbudowali jeszcze bardziej efektowną wygraną i potwierdzili, że są wielkim faworytem w bitwie o awans na igrzyska. AG Polska - Słowenia 77:112 (26:29, 20:34, 14:20, 17:29)