Gruszka żałuje, że nie ma go w kadrze, która gra właśnie w mistrzostwach świata. Postawę młodszych kolegów ocenia wysoko, ale jest daleki od hurraoptymizmu. "Biało-czerwoni" zaczęli MŚ bardzo dobrze - od pięciu zwycięstw. Po 3:0 triumfowali w meczach z Serbią, Australią, Wenezuelą i Argentyną, a 3:1 było z Kamerunem. Tak dobry początek zanotowali wcześniej tylko dwukrotnie i za każdym razem sięgnęli po medal - w 1974 roku po złoto, a w 2006 - po srebro. - Wiem i znam historię, ale ja bym tego do niczego nie porównywał. Każda impreza tej rangi jest inna, choć wiele je łączy. Kilka razy grałem w podobnych turniejach i emocje systematycznie rosną, a sił ubywa. Na razie jest dobra gra i to jest najważniejsze - zauważył Gruszka. Jego zdaniem istotny, w obliczu tak długiego turnieju, jest wyrównany skład polskiej drużyny. - Trener Stephane Antiga skompletował taki skład, żeby wszyscy grali. To bardzo dobrze, bo impreza jest długa, a jak zawodnicy będą się sprawdzać, to będziemy mieć pokłady sił, by grać cały czas na wysokim poziomie. Najważniejsze, że Paweł Zagumny jest oszczędzany poprzez bardzo dobry odbiór. Im mniej on biega, tym lepsza jest nasza gra - dodał. Dotychczasową postawę Polaków ocenia jako pewną i spokojną. - Wiedzą, co mają robić na boisku, dobrze się czują i to jest istotne - dodał. W kolejnej rundzie "Biało-czerwoni" zmierzą się ze znacznie wyżej notowanymi rywalami: Włochami, Iranem, Francją i USA. - Ale te zespoły potraciły punkty. Biły się ze sobą, a my spokojnie awansowaliśmy do kolejnej fazy. Pytanie, czy my jesteśmy też na ich poziomie w tej chwili, bo przeciwników na pewno mieliśmy słabszych. Myślę, że poza zasięgiem są jedynie Brazylijczycy i Rosjanie. To ekipy, które pokazały moc swojej siatkówki, a reszta niekoniecznie - powiedział Gruszka. Byłego już siatkarza nie martwi słabsza dyspozycję w meczu z Kamerunem. - Zawsze zdarza się takie spotkanie, które nie wychodzi. Może właśnie to był ten moment? Przede wszystkim przeciwnicy nie mieli nic do stracenia i świetnie zagrali blokiem - podkreślił. Na lidera polskiej ekipy, jego zdaniem, wyrasta Michał Winiarski. - To jest bardzo ważny argument dla nas, by daleko zajść w tym turnieju. Może Mariusz Wlazły ma jeszcze trochę słabszych momentów w trakcie meczu, ale za to świetnie serwuje, a przyjęcie w drużynie jest bardzo dobre. Ważne, że zespół funkcjonuje jako grupa i są siatkarze, którzy nawzajem się uzupełniają - zaznaczył. Osobiście żałuje, że nie jest już w kadrze i nie ma możliwości zaprezentowania się polskiej publiczności. - Jest mi żal i to wcale nie trochę. Zazdroszczę chłopakom, ale to jest pozytywne uczucie. Kilka wielkich turniejów przeżyłem, ale to jest impreza w Polsce, czyli coś całkowicie innego i wspaniałego. Życzę dobrego występu zwłaszcza starszym zawodnikom, którzy prawdopodobnie zakończą po tej imprezie reprezentacyjną karierę. I chciałbym, by Paweł Zagumny został najlepszym zawodnikiem MŚ - powiedział. Na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie 30 sierpnia zostały zainaugurowane zawody, Gruszka oficjalnie zakończył karierę. Żegnany był przez ponad 60 tys. kibiców. - Wspaniałe było to, że fani sami zareagowali, by mi podziękować i nie trzeba im było przygrywać. To było bardzo istotne dla mnie. Tak duża grupa ludzi w historycznym dla siatkówki miejscu oraz momencie i ja, który miałem przyjemność podziękować im za wszystko. Miałem okazję podziękować kibicom za to, że z nimi i dzięki nim mogłem przeżyć przygodę swojego życia - przyznał. Gdy patrzy wstecz, widzi, że wiele czynników spowodowało, iż jako zawodnik nie dotrwał do polskiego mundialu. - Na pewno "pomogła" w tym kontuzja barku, ona osłabiła moją pozycję. Ale i wiele innych czynników się na to złożyło. Już pierwszy turniej, Puchar Świata, na który reprezentacja pojechała beze mnie i bardzo dobrze wypadła, pokazał, że ja nie jestem już jej potrzebny. Potem były igrzyska, itd. Nigdy nie ma dobrego momentu, by po prostu odejść, a mój nadszedł w taki właśnie sposób. Jestem jednak szczęśliwy i dumny, że tak długo mogłem być reprezentantem Polski - podkreślił. Teraz zaczyna nową dla siebie przygodę - trenerską. Ma wiele obaw, ale uważa, że jeśli spróbować, to wyłącznie teraz. - Zdecydowanie bardziej wolałem grać. Przez rok nabrałem dystansu do siatkówki. Świat jednak tak szybko podąża i tak szybko się rozwija, że uznałem, iż jeśli chcę podjąć wyzwanie, to dopóki siatkówka jest świeża w mojej głowie. Jestem gotowy na to, co mnie czeka. Teraz muszę jednak wszystkich mobilizować, a nie tylko siebie. Jedyne, czego się nie boję, to budowania zespołu, bo myślę, że funkcja kapitana, jaką wielokrotnie pełniłem, mi w tym pomoże - podsumował Gruszka.