Polacy najpierw na Stadionie Narodowym w Warszawie ograli groźnych Serbów 3:0, a we wtorek we Wrocławiu w takim samym stosunku pokonali Australijczyków. - Te mecze były dosyć podobne, jeśli chodzi o przebieg spotkania. Gra rywali opierała się głównie na atakujących. Udało się ich powstrzymać zarówno w meczu otwarcia i teraz we Wrocławiu - ocenił Mika, który zapisał na swoim koncie 14 punktów - najwięcej w polskiej drużynie. Asem Australijczyków jest mierzący 212 cm wzrostu Thomas Edgar. Polacy uprzykrzali mu życie, ale i tak zdobył 20 punktów, ale w pojedynkę nie mógł wyrządzić wielkiej krzywdy naszej drużynie. - Edgar to jest zawodnik, który dostaje zdecydowanie najwięcej piłek w tym zespole. Jak jego się zatrzyma, to można spokojnie z Australijczykami grać. Nie popełniliśmy zbyt wiele głupich, niewymuszonych błędów. Moim zdaniem mieliśmy też lepsze przyjęcie od Australijczyków, a wtedy zawsze gra się łatwiej, bo jak rywale są odrzuceni od siatki, to nam łatwiej ustawić blok, łatwiej się broni - podkreślił Mika. Znakomicie zaprezentował się Paweł Zagumny. Popularny "Guma" umiejętnie kierował grą "Biało-czerwonych", o czym świadczą zdobycze punktowe poszczególnych zawodników. Aż czterech naszych siatkarzy zakończyło spotkanie z Australia z dorobkiem ponad 10 punktów: Mika, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Piotr Nowakowski. - Taka jest rola Pawła. On wie, co robi. Przeciwnicy będą mieli problem z tym, żeby połapać się, co chodzi mu po głowie i co chce zagrać - stwierdził Mika. Przed naszymi siatkarzami jeszcze mecze z Wenezuelą, Kamerunem i Argentyną w pierwszej fazie turnieju. - Teoretycznie są to drużyny słabsze, ale nie ma sensu odpuszczać i myśleć w ten sposób, że będzie nam łatwiej. To tylko może prowadzić do problemów. Powinniśmy wyjść na te kolejne mecze z wolą zwycięstwa i zagrać jak najlepiej. Myślę, że to jest najlepsza recepta na to, żeby spokojnie dotrzeć do jak najdalszej części turnieju - zaznaczył nasz przyjmujący. - Moim zdaniem nie ma na tym turnieju drużyny, która byłaby poza naszym zasięgiem. Możemy powalczyć z każdym, więc nie ma sensu obawiać się rywali, bo to tylko może negatywnie wpłynąć. Trzeba wyjść i zagrać jak najlepiej - zaznaczył Mika. Czy trudno było się przestawić ze Stadionu Narodowego do Hali Stulecia? - Atmosfera była niesamowita na Stadionie Narodowym, ale mimo wszystko jesteśmy przyzwyczajeni do trochę innych warunków grania w siatkówkę. Przede wszystkim mam na myśli drobne podmuchy wiatru, które na hali się nie zdarzają i oczywiście punkt odniesienia jest inny, bo przestrzeń jest o wiele większa. Trenujemy na takich halach całe życie, a na Stadionie Narodowym ćwiczyliśmy kilka razy i zagraliśmy jeden mecz. Tak więc, to w drugą stronę działa - zakończył Mika. Robert Kopeć, Wrocław <a href="http://sport.interia.pl/forum/siatkarze-duma-polakow--tematy,dId,2496301" target="_blank">Pogratuluj Orłom zwycięstwa!</a>