Francuzi i Rosjanie mierzyli się w lipcowym finale Siatkarskiej Ligi Narodów, w Lille Sborna dała Les Bleus surową lekcję siatkówki, wygrała starcie w trzech setach i w stylu, którzy każe upatrywać w niej faworyta nadchodzących mistrzostw świata. Okazję do rewanżu Trójkolorowi zyskali dość szybko, w pierwszym meczu krakowskiego Memoriału Wagnera, który dla obu potęg jest okazją by doszlifować formę przed pierwszymi potyczkami na mundialu. W Tauron Arenie zanosiło się na kawał świetnej siatkówki. Obie drużyny do walki stanęły w nieco zmodyfikowanych składach, ale z największymi gwiazdami na parkiecie - Earvinem N'Gapethem, Jenią Grebennikovem, Benjaminem Toniuttim po jednej oraz Dmitrijem Muserskim, Maksymem Michajłowem i Dmitrijem Wołkowem po drugiej stronie siatki. Sborna szybko zyskała przewagę, a to dzięki znakomitej zagrywce i równej grze w ataku, z którą Francuzi mieli zrazu pewne problemy (8:3, 16:11). Rosjanie robili swoje, pilnowali na siatce zwłaszcza N'Gapetha i po serii zagrywek Michajłowa i bloków Muserskiego set był w zasadzie rozstrzygnięty (21:13). Sborna efektownie wygrała go 25:16 i wyszła na prowadzenie w meczu. Druga odsłona znów rozpoczęła się pod dyktando Rosjan (9:6, 16:14), a siatkarze Laurenta Tillie cały czas szukali właściwego rytmu gry i okazji, by zacząć odrabiać straty. Dopadli mistrzów Europy w samej końcówce partii i od stanu 21:21 zaczęły się spore emocje. Rosjanie mieli przewagę, Francuzi gonili (23:23), aż sprawy wziął w swoje ręce N'Gapeth. Nowy zawodnik Zenitu Kazań dwa razy pod rząd znakomicie oszukał potrójny blok rywali na siatce. A szansę do ataku miał dzięki kolegom z defensywy, którzy kapitalnie podbili dwa ataki Michajłowa. N'Gapeth kiwnął sprytnie za blok przy piłce meczowej i Francja wróciła do gry o zwycięstwo (25:23). A w Tauron Arenie Kraków spotkanie dopiero nabrało kolorytu. W secie trzecim Les Bleus nie czekali już na to, co zrobi Sborna, tylko sami zaczęli atakować i narzucać Rosjanom swoje warunki gry. Tym razem to Sborna musiała ścigać i odrabiać straty (6:8, 8:10), a Francuzi mogli grać z komfortem przewagi dwóch punktów. Szybko ten komfort stracili, Wołkow i Michajłow na skrzydłach zrobili swoje, ich koledzy wzmocnili serwis i na drugiej przerwie technicznej to Rosjanie prowadzili 16:15. A z Trójkolorowych jakby uszło powietrze, zaczęli popełniać błędy, zacięli się w ataku i szybko dali się zdominować. A zwycięzcy pierwszej edycji Siatkarskiej Ligi Narodów poszli za ciosem i znów objęli prowadzenie w meczu (25:20). Do pełni szczęścia brakowało im tylko triumfu w secie numer cztery. Czwarta odsłona była najbardziej zaciętą ze wszystkich i chyba najciekawszą w potyczce Francji z Rosją. Sborna prowadziła nieznacznie niemal od początku (8:6, 16:14), a Les Bleus ścigali i ścigali, aż w samej końcówce zdołali zniwelować straty i wrócić do gry o zwycięstwo (21:21). Zrobiło się ciekawie, każda piłka miała ogromną wagę, a Francuzi nawet wyszli na prowadzenie (23:22). Ostatnie piłki należały jednak do mistrzów Europy. Najpierw piłkę meczową zapewnił im znakomitym uderzeniem po rękach blokujących rywali Maksym Michajłow, a akcję później kolejną kontrę wykorzystał kapitan Dmitrij Wołkow i spotkanie dobiegło końca (26:24). W sobotę w Krakowie najpierw Biało-Czerwoni zmierzą się z Francuzami (godzina 14:00), a później Rosjanie stawią czoła Kanadyjczykom (godzina 17:00). Jeśli obie ekipy wygrają swoje mecze, wówczas w niedzielę zagrają o końcowy triumf w XVI Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Francja - Rosja 1:3 (16:25, 25:23, 20:25, 24:26) Sędziowali: Wojciech Maroszek, Maciej Twardowski