- Plan na te igrzyska wykonany na miękko. Nie spięłam się. Czas 11,24 o tej porze jest hit. W sobotę wcześniej, więc będzie mocniej. Nie ma co się spinać, to były dopiero eliminacje. Jestem szczęśliwa. Patrzę tylko na siebie. Nie obiecuję finału, ale fajnie by było. Nie ma co się jednak nakręcać. Zadanie wykonałam, bo jestem w półfinale. Mam 19 lat i jestem na igrzyskach olimpijskich, to coś wielkiego. Wielkie nazwiska mnie motywują. Wiem, że nie jestem na równym poziomie z nimi, ale jestem już "high level". Czego chcieć więcej? Zaplanowałam już kolejny tatuaż - kółka olimpijskie. Wpatrzona jestem w Bułgarkę Iwet Łałową, bo jest naprawdę super. Można powiedzieć, że się "friendkujemy". Jestem pod wrażeniem wszystkich. Jeżeli też podejdę do tego na poważnie, to może lepiej wyjdzie - stwierdziła po wywalczeniu kwalifikacji do półfinału na 100 metrów, Ewa Swoboda. - Jestem bardzo zadowolona. Mogłam nawet wygrać te eliminacje, ale na 200 metrów przed metą powstrzymałam się. Stwierdziłam, że nie ma co zużywać tak dużo energii już na tym etapie rywalizacji. Kompletnie się nie zmęczyłam. Wiem, że jest forma. Stać mnie na finał, a może nawet na coś więcej. A już się martwiłam, bo cały sezon było nie najlepiej z tą formą To było takie rzeźbienie. Nic mi nie wychodziło. Byłam załamana. Wszystko ruszyło jednak po mistrzostwach Europy w Amsterdamie - powiedziała Sofia Ennaoui. - Dziewczyny od razu narzuciły mocne tempo, bo wiedziały jak szybko trzeba będzie pobiec, by awansować do półfinału. Spięłam się, by pokonać ten dystans w czasie 4.09, bo to powinno wystarczyć. Pamiętałam też cały czas o słowach trenera Zbigniewa Króla, żeby nie nadrabiać i biegać po wewnętrznej. Cały czas to robiłam, choć tam się kotłowało - stwierdziła Danuta Urbanik, która awansowała do finału na 1500 metrów. - Najważniejszy jest awans do półfinału. Trochę obawiałem się startu, bo nie czułem się najlepiej, ale udało się i z nadzieją patrzę na kolejny dzień. Mam nadzieję, że będzie szybciej. Pora startu jest w porządku, nie przeszkadza. Warunki były dobre, trochę wiało, ale w granicach normy. Spodziewałem się szybszego biegania po reszcie zawodników, ale nic tylko się cieszyć. Na treningach czułem się bardzo mocny. To było widać, robiłem życiówki w Brazylii, więc moc jest na pewno duża. Kwestia, by trafić w odpowiedni dzień i dobre samopoczucie - ocenił Rafał Omelko, który wywalczył awans do półfinału na 400 metrów. - Zabrakło, mimo że 70,30 to bardzo marny poziom jak na igrzyska olimpijskie, a tyle właśnie trzeba było uzyskać, by znaleźć się w finałowej stawce. Jest mi bardzo przykro, 15. miejsce, pierwsze igrzyska. Zawiodła technika. Być może gdyby ten ostatni rzut był w polu, a nie w siatce, byłby lepszy, ale teraz trudno to powiedzieć. Tak naprawdę w mistrzostwach świata w Pekinie był większy szum na stadionie, byłam zaskoczona, że jest tak cicho - powiedziała po swoim starcie Malwina Kopron (brak awansu do finału rzutu młotem). - Taki był plan i 15 sierpnia walczymy dalej. Byłam pewna swego, bo wiedziałam, że 72 metry są w moim zasięgu. Troszeczkę technicznie to nie zagrało, ale dorobię to i w finale będzie fajnie. Uciekał mi trochę za bardzo młot. Nie liczmy jednak eliminacji, bo tu wiele rzeczy się dzieje. Finał to odrębny konkurs, dziewczyny się pozbierają i każda będzie walczyć o medal. To życiowa szansa i spełnienie marzeń, więc nie ma co gdybać. Muszę zrobić swoje. Nie wiem na ile mnie stać. Może się zdarzyć wszystko. Przede wszystkim bardzo późno rzucaliśmy teraz. Pobudzenie siłowe chyba zrobiłam trochę zbyt wcześnie, a tego zawsze potrzebuję. Miejmy nadzieję, że ścisła ósemka, a tam walka - oceniła swój występ Joanna Fiodorow, która awansowała do finału rzutu młotem. - Mówcie mi: mistrzyni treningu. Cieszę się bardzo, że wystartowałam w igrzyskach olimpijskich. Jestem dumna z tego, że przyszło mi pokazać się szerszej publiczności. Oczywiście, że nie jestem zadowolona z wyniku, ale jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałam, że tutaj będę. Dla mnie to ogromny sukces, że jestem w Rio. Nie wiem, co się w tym roku wydarzyło. Trudno mówić o jakichś błędach w treningu, jeśli na treningach biłam wszystkie swoje życiówki, na wszystkich możliwych rzeczach. Chciałam jeszcze powiedzieć, że całe serce oddam sztafecie i się zrehabilituje - podsumowała swój występ Marika Popowicz, której nie udało się wywalczyć awansu do finału na 100 metrów.