- Cieszę się, że moja ciężka praca została doceniona - powiedziała zawodniczka. Michalik (Grunwald Poznań) w ubiegłym tygodniu stanęła na najniższym stopniu podium w kategorii 63 kg. To był jedyny medal wywalczony przez sportowca reprezentującego poznański klub i pierwszy od 36 lat wywalczony przez poznańskiego zapaśnika. Ostatnim był Władysław Stecyk, który zdobył srebro na igrzyskach w Moskwie (1980). Stecyk jest obecnie jednym z trenerów Michalik. Władze stolicy Wielkopolski doceniły sukces zawodniczki. Prezydent Jaśkowiak podczas spotkania w urzędzie miasta oprócz kwiatów wręczył zapaśniczce nagrodę 40 tysięcy złotych. - Sytuacja, w której sportowcy zdobywają medale dla Poznania, jest powodem do dumy. Chcemy stwarzać młodzieży warunki do uprawiania sportu w każdej dzielnicy, ale żeby one mogły trenować, muszą mieć takie wzorce jak pani. Mamy też nadzieję, że ten sukces będzie inspiracją dla innych zawodników - powiedział Jaśkowiak. - Cieszę się, że moja ciężka praca została doceniona. To ważne, że można pracować i jeszcze mieć coś z tego - podziękowała Michalik, która trzy dni temu wróciła do kraju. Jak dodała, cały czas oswaja się z wywalczenia medalu Rio de Janeiro. - Na pewno to spełnienie marzeń, chyba każdego sportowca. Każdy medal ma swoje dwie strony. Ja już mogłam doświadczyć porażki, a teraz wreszcie posmakowałam tę drugą stronę, czyli radość - podkreśliła. Zapaśniczka Grunwaldu na razie nie myśli o odpoczynku i wakacjach, bowiem w najbliższym czasie czekają ją kolejne starty. Za dwa tygodnie wystąpi w mistrzostwach Polski, a za miesiąc w mistrzostwach świata wojskowych w Macedonii. O zakończeniu kariery 36-letnia zawodniczka na razie nie myśli. - Zamierzam dalej trenować, póki co, sprawiało mi to przyjemność. Natomiast ten medal może mnie jeszcze bardziej zmobilizować. Myślę, że jestem w stanie dotrwać do następnych igrzysk olimpijskich, ale czas pokaże - przyznała. Michalik nie miała większych zastrzeżeń do organizacji igrzysk, a drobne niedociągnięcia jej nie przeszkadzały. - Początki może były trudne, ale warunki pobytowe mieliśmy bardzo podobne do tych w Pekinie czy Londynie. Mi osobiście wszystko pasowało, choć może brakowało na stołówce kuchni wszystkich kontynentów, jak to miało miejsce na innych igrzyskach - opowiadała. Na większe zwiedzanie zabrakło czasu, bowiem krótko po swojej walce wracała do kraju. Zaliczyła wizytę pod słynną figurą Chrystusa, tyle, że jej za bardzo nie widziała. - Wybraliśmy się tam przed południem, ale trafiliśmy na ogromne kolejki. Gdy dotarliśmy na miejsce, była już 19, czyli po zmroku. Do tego jeszcze przyplątała się mgła, więc z widocznością było kiepsko - mówiła. Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich jest zawodowym żołnierzem - starszym szeregowym sił powietrznych 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu. Zapaśniczka zaznaczyła, że w wojsku nie jest tylko "na papierze". - Wojsko nam bardzo pomaga. Trudno znaleźć sponsora dla naszej dyscypliny, a wojsko dając nam pracę, w ten sposób właśnie nas sponsoruje i to jest bardzo dobre rozwiązanie. W klubie odbywamy służbę, mamy ćwiczenia na strzelnicy i pewne zadania do wykonania. Mamy pojęcie o służbie wojskowej, wiemy jak należy zachować się w jednostce. Mogę dodać, że w mojej rodzinie dwie siostry i brat też służą w wojsku - podsumowała Michalik.