Pochodząca z wioski Dąbrówka, położonej 7 km od Rawicza, 25-letnia Kucharczyk w poprzednich igrzyskach, w 2012 roku w Londynie, zdobyła złoty medal w kategorii niepełnosprawnych intelektualnie. W finale czterokrotnie poprawiała rekord świata do wyniku 6 m. Rok później w Lyonie osiągnęła jeszcze lepszy rezultat - 6,09. Jest wszechstronną lekkoatletką. W dorobku ma m.in. dziewięć medali mistrzostw globu, które wywalczyła - oprócz skoku w dal - również w biegu na 100 m przez płotki, skoku wzwyż, pięcioboju i sztafecie 4x100 m. - Jestem szczęśliwa, bo choć w Londynie zdobyłam złoto, to ten srebrny medal też jest piękny. Przynajmniej nie wrócę do Polski z niczym, a tego się bałam. No i mam już plan na przyszłość: wrócić, wyjść za mąż, urodzić dziecko i za cztery lata w Tokio odzyskać złoto! - podkreśliła po dekoracji. Atrakcyjna, roześmiana blondynka rozjaśniła sobą całą strefę medialną, tzw. mix zone, kiedy tylko uradowana wpadła do niej z medalem. - No mógł być złoty, trochę szkoda. Ale raz, że nie pasował mi rozbieg, bez przerwy odbijałam się przed deską i musiałam ratować się w powietrzu. A dwa, mój start wypadł aż 15 dni po przylocie. Siedziałam w pokoju w wiosce, patrzyłam jak inni wracają z medalami i spalałam się w stresie. Za długo to trwało, wolałabym wystartować od razu. Przez ten stres ani nie poszłam na ceremonię otwarcia igrzysk, ani choćby raz nie przyjechałam na stadion olimpijski. Ostatniej nocy w ogóle nie przespałam. Tak się denerwowałam, że nie zdobędę żadnego medalu - mówiła Kucharczyk. A ten - jak oświadczyła - "chcę zadedykować zmarłej w zeszłym roku babci" - po czym dodała: - Na mistrzostwach świata w Katarze zdobyłam złoty medal, powiesiłam babci na szyi kiedy była na intensywnej terapii. Powiedziałam jej, że ze wszystkich sił powalczę dla niej o złoto w Rio, a ona odparła, że każdy kolor ją zadowoli. I niestety trzy dni później zmarła. Chyba jak patrzy gdzieś z góry to jest dumna nawet z tego srebra. Kucharczyk wspomniała, że w szkole była ... łobuziarą, wdawała się w bójki, biła się z chłopakami, często odwiedzała gabinet pedagoga. - Pewnego dnia wezwał mnie nauczyciel wychowania fizycznego Tomasz Mikołajczyk i stwierdził, że moją energię trzeba wykorzystać w inny sposób. Od tego czasu nie miałam już siły na wojowanie w szkole - relacjonowała. Przyznała, że klimat wokół osób niepełnosprawnych zmienił się na lepsze. - Ludzie inaczej na nas patrzą, widzą że sport w naszym przypadku to nie żadna zabawa czy rehabilitacja, ale prawdziwy wyczyn. Może komuś mignę, ktoś mnie zapamięta i znajdzie się jakiś sponsor? Dobrze by było, bo wiadomo, że u nas nie ma takich pieniędzy co w sporcie pełnosprawnych. Chciałoby się mieć stypendium jak pełnosprawni, tylko że z tym bieda - martwiła się wicemistrzyni. Zapowiedziała, że w igrzyskach w Tokio postara się odzyskać utracone na rzecz srebra złoto. - Tylko najpierw po powrocie do Polski chciałabym rodzinę założyć. Mam już 25 lat, 13 lat zawodowo uprawiam sport. Najlepszy czas, żeby usiąść na tyłku, urodzić dziecko i wrócić. Moje koleżanki sportsmenki mają już po dziecku i wracają do sportu. Nie chcę być w życiu sama. Kandydata już mam! - mówiła roześmiana. I poprosiła, żeby pozdrowić narzeczonego Pawła z Rawicza: - Kochanie, ten medal jest też dla ciebie, bo tak mocno mnie wspierałeś! I pozdrawiam całą rodzinkę, bo zawsze od nich mam wsparcie. Tata z tego co wiem nawet jakąś bibkę urządza w Dąbrówce z okazji tego srebra. Pozdrawiam was i całuski! Ech, świetnie będzie ich już za chwilę zobaczyć! Igrzyska zakończą się w niedzielę.