- Sytuacja, którą opisuje dokument z moim nazwiskiem, miała miejsce w 2014 roku. Na jednym z treningów dostałam piłką w oko i myślałam, że mi ono wypłynęło. Okazało się, że miałam wylew wewnętrzny, nic nie widziałam i prawie tydzień leżałam w szpitalu - powiedział Madaj. - Lekarze podali mi w kroplówce lek, który nazywa się mannitol. To środek obniżający ciśnienie śródczaszkowe i śródgałkowe. Dzięki temu mogłam odzyskać wzrok i powstrzymać, a potem wyleczyć wylew z oka. Cała sytuacja została zgłoszona do związku, ale przede wszystkim do Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) i dokument, który opublikowali hakerzy, jest właśnie tego potwierdzeniem. Nigdy nie brałam żadnych innych środków - dodaje. Zawodniczka jest jednak zaniepokojona przekazem, jaki pojawił się w jednej ze stacji radiowych w czwartkowy poranek. - Dokument, który wykradli hakerzy, nie mówi o tym, że brałam doping, a taki przekaz pojawił się na antenie. Jest to dla mnie ogromne pomówienie i jestem w szoku, że ktoś w taki sposób mógł przedstawić całą sytuację. Moi znajomi co najmniej cztery razy w radiu słyszeli, jak jestem oczerniana, więc domagam się, by teraz co najmniej cztery razy zostało to na antenie sprostowane. Jeżeli tak się nie stanie, będę szukać innych kroków - dodała wioślarka. Kwestię wycieku dokumentów potwierdziły już władze WADA, podkreślając, że tego typu praktyki wywodzące się z Rosji nie wpływają pozytywnie na odbudowę programu antydopingowego w tym kraju. - Potępiamy tą kryminalną działalność i zwracamy się do rosyjskiego rządu, aby zrobił wszystko co w jego mocy, by to powstrzymać - powiedział dyrektor generalny WADA Olivier Niggli. Dokumenty, które zdobyli hakerzy, dotyczą 25 sportowców ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Czech, Danii, Polski, Rumunii i Rosji. To nie pierwszy przypadek działania grupy rosyjskich hakerów. Wcześniej opublikowali także dokumenty dotyczące sportowców ze Stanów Zjednoczonych, w tym tenisistek Sereny i Venus Williams.