Zawodnicy i sztab z uwagi na obostrzenia, wprowadzane wobec pandemii koronawirusa liczyć się muszą z licznymi utrudnieniami. Największym z nich są testy, przeprowadzane regularnie przed każdymi zawodami. Dodatkowo, ze względów bezpieczeństwa odchodzi się od rezerwowania pokojów dwuosobowych, wybierając "jedynki" (tak jest m.in. podczas MŚ w Oberstdorfie) co również podnosi koszty. Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego szacował przed startem sezonu (jak podaje Kamil Wolnicki z "Przeglądu Sportowego"), że sezon z testami kosztować będzie "około 600 tysięcy złotych". To kwota, której znalezienie jest niezbędne dla funkcjonowania kadry, choć jednocześnie jej wydawanie wiąże się z dużymi kontrowersjami. Bardzo duże zastrzeżenia do kwestii testów miał przed startem mistrzostw świata m.in. Adam Małysz, który nazywał je "absurdem". Rygorystyczne przepisy, dokuczliwe zwłaszcza na niemieckiej ziemi irytowały też Jakuba Wolnego który zaznaczał, że nieustanne myślenie o nich naraża na dodatkowy stres.Polacy nie mieli jednak wyjścia - chcąc pozostać w rywalizacji musieli dostosować się do panujących reguł. Warto jednak zaznaczyć, że dla wielu, mniej znaczących nacji dodatkowe koszty w sezonie 2020/2021 mogą okazać się prawdziwym gwoździem do trumny.TC