To wielki zawód dla od lat rozkochanych w siatkówce polskich fanów, którzy ostrzyli sobie zęby na świetny występ drużyny narodowej, dowodzonej przez selekcjonera Ferdinando de Giorgiego. Niestety już początek zmagań nie napawał optymizmem. Pierwsza porażka, na inaugurację na PGE Narodowym z Serbią, jeszcze nie była tak bolesna, jak styl gry Polaków. Kadrowicze nie demonstrowali najwyższej formy, zespołowi brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia, a nasza gra szwankowała w każdym elemencie. W efekcie Orły wprawdzie zdołały wyjść z grupy, ale baraż o ćwierćfinał ze Słowenią zakończył się blamażem. Porażka 0:3 w setach była tyleż dotkliwa, co ze wszech miar zasłużona. Takim obrotem wydarzeń zasmucony jest Adam Małysz. Najpopularniejszy polski skoczek narciarski w historii po zakończeniu kariery ma czas, by emocjonować się występami rodaków na przeróżnych arenach sportowych. "No i koniec mistrzostw dla naszej drużyny. Szkoda, ale też nie ma co ukrywać - ze Słowenią nie zasłużyliśmy na awans do ćwierćfinału. Zresztą od początku ten turniej się nam nie układał - trafnie ocenił "Orzeł z Wisły", obecny dyrektor w Polskim Związku Narciarskim ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. AG