Po przeciętnej pierwszej połowie kibice, dziennikarze i eksperci sugerowali, że obie drużyny grają tak, jakby o awansie do finału miały zadecydować dogrywka i rzuty karne. Po zmianie stron wszystko pokrzyżował jednak jeden człowiek - Cristiano Ronaldo. Przed meczem sztab medyczny naszych ćwierćfinałowych rywali nie zdołał przywrócić do pełnej dyspozycji Pepe, więc na środku defensywy ekipa miała problem. Dziurę starał się załatać Bruno Alves. Przez kontuzję twardziela z Realu Madryt straty zostały wyrównane. Fernando Santos nie mógł wstawić do składu Pepe i zawieszonego za kartki Williama Carvalho, a Chris Coleman miał dwóch wykartkowanych: Aarona Ramseya i Bena Daviesa. Próba przewrotki Cristiana Ronalda i pretensje Portugalczyka do sędziego o zbyt ostrą grę to wszystko, co kibice zobaczyli w pierwszych 15 minutach meczu w Lyonie. Z boiska wiało nudą, a fani obu drużyn mogli śmiało wychodzić po kubki z kawą. Gdy inicjatywę przejęli Walijczycy, zrobiło się ciekawiej. Najpierw ich najważniejszy piłkarz - Gareth Bale doszedł do strzału po sprytnie wykonanym rzucie rożnym, ale chybił. Kilka minut później gwiazdor Realu Madryt genialnie obsłużył Andy'ego Kinga, ale ten nie zdążył dojść do piłki. Kolejna akcja? Oczywiście w roli głównej znów był Bale. Wyłuskał piłkę na środku boiska, zwiódł dwóch rywali i ruszył do przodu. Przebiegł 30-35 metrów i mocno uderzył, ale wprost w ręce Rui Patricio. Gdy piłkarze bali się zaatakować, doskonale radzili sobie kibice. Melodyjni Walijczycy znów urzekali pieśniami, a Portugalczycy byli dużo głośniejsi niż w meczu z Polską. Dopiero po przerwie mieli jednak powody do radości. Przed meczem zapowiadano, że będzie to pojedynek Garetha Bale'a z Cristianem Ronaldem. Co z tego, że w pierwszej połowie to Walijczyk był bardziej efektowny, skoro w drugiej uruchomił się geniusz Portugalczyka! Dwie akcje, w odstępstwie trzech minut, wstrząsnęły Walią. Najpierw po wrzutce z rzutu rożnego Ronaldo wyszedł w powietrze jak koszykarz NBA i mocnym strzałem głową pokonał walijskiego bramkarza. Chwilę potem strzelał, a na linii jego uderzenia był Nani, który sprytnym zagraniem zmylił Wayne'a Hennessey'a. 2-0 w trzy minuty to był nokaut! Ronaldo i Nani strzelili po trzy gole we Francji i włączyli się do walki o koronę króla strzelców Euro 2016. W tej chwili prowadzi Antoine Griezzman z czterema trafieniami. Tymczasem Ronaldo już przeszedł do historii. W spotkaniu z Walią strzelił dziewiątego gola w czterech turniejach ME, a tym samym wyrównał rekord Michela Platiniego. Portugalczyk będzie mógł jeszcze poprawić tę statystykę w finale. Walijczycy długo otrząsali się ze straty dwóch bramek. Trener Chris Coleman musiał reagować błyskawicznie i w ciągu kilku minut posłał do boju o finał trzech świeżych piłkarzy. Po zmianach Walia grała lepiej, ale nie do tego stopnia, by tego dnia pokonać Portugalię. Nie udało się jej nawet poważnie zagrozić bramce. Największe zagrożenie stwarzał oczywiście Bale, który np. 15 minut przed końcem uderzał z około 30 metrów, ale dokładnie w to miejsce, gdzie stał Rui Patricio. Portugalczycy nie pozostawali dłużni i szukali trzeciego gola. Przez nieporozumienie w obronie Walii w doskonałej sytuacji znalazł się Danilo, a jego strzał "na raty" obronił Hennessey. Na 3-0 w końcówce mógł jeszcze podwyższyć Ronaldo, ale zbyt daleko wypuścił sobie piłkę. W ostatnich minutach Walijczycy opadli z sił, ale też na duchu. Niby szukali sytuacji bramkowych, ale brakowało im zdecydowania. Portugalczycy, niesieni dopingiem kibiców, kontrolowali sytuację. W ten sposób pokonali Walię, a była to dopiero ich pierwsza (!) wygrana na tym turnieju w podstawowym czasie gry. W niedzielę, o godz. 21, zmierzą się w wielkim finale na Stade de France. Ich rywalem będzie lepszy starcia Niemcy - Francja. Tymczasem Walijczycy wracają do domu. Dumni, bo to największy sukces w ME nie tylko w ich historii, ale całej brytyjskiej piłki. Na koniec piłkarze dostali od kibiców wyśmienite podziękowania - długą owację na stojąco i tubalne odśpiewanie hymnu. W Walii ci gracze już zawsze pozostaną bohaterami. Szymon Marciniak był technicznym Jedynym Polakiem, który brał udział w tym wydarzeniu był pełniący rolę sędziego technicznego Szymon Marciniak. W pierwszej połowie musiał napominać asystenta Chrisa Colemana, który wychodził w zakazaną dla niego strefę. W końcówce meczu zdarzyło się Polakowi ostudzić zapędy Fernanda Santosa, który mimo bezpiecznego prowadzenia Portugalii balansował na linii bocznej. Półfinał Euro 2016: Portugalia - Walia 2-0 (0-0) Bramki: 1-0 Ronaldo (50. głową z podania Joao Mario.), 2-0 Nani (53. z podania Ronalda). Portugalia: Rui Patricio - Cedric, Bruno Alves, Fonte, Guerreiro - Joao Mario, Danilo, Renato Sanches (74. Gomes), Adrien (79. Moutinho) - Nani (86. Quaresma), Ronaldo. Walia: Hennessey - Gunter, Chester, Collins (66. J. Williams), A. Williams, N. Taylor - Allen, Ledley (58. Vokes), King - Robson-Kanu (63. Church), Bale. Sędziował Jonas Eriksson ze Szwecji. Z Lyonu Łukasz Szpyrka, Michał Białoński, Piotr Jawor Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Portugalia - Walia Zapis relacji na urządzenia mobilne Euro 2016. Zobacz komplet wyników, relacje pomeczowe i terminarz