Dla Islandczyków ten turniej był jak bajka. Już zakwalifikowanie się do Euro 2016 było wielkim sukcesem, a gdy Islandczycy wyszli z grupy, to wydawało się, że osiągnęli niebo. Tymczasem w 1/8 finału Islandia wygrała z Anglią i w niedzielę zmierzyła się z Francją. Te progi okazały się jednak dla nich za wysokie. Po niespełna 20. minutach Islandia przegrywała 0-2, a do przerwy aż 0-4. - Chcieliśmy ich utrzymać daleko od naszego pola karnego i wtedy właśnie wpadła trzecia i czwarta bramka - przyznaje Hannes Halldorsson. Bramkarz Islandczyków nie krył, że w przerwie w szatni jego zespołu nikomu nie było do śmiechu. - Cóż, czasem takie sytuacje się w życiu zdarzają, że tracisz kontrolę nad meczem, ale na szczęście na koniec udało nam się wrócić do gry - podkreśla Halldorsson. Po przerwie Islandczycy wzięli się do pracy. Zdobyli dwie bramki, Francuzi jedną i spotkanie zakończyło się 2-5. Teraz Islandczycy wracają do domu, gdzie pewnie zostaną przywitani jak bohaterowie. Z kolei Francuzi przygotowują się do czwartkowego półfinału Euro 2016 z Niemcami. Z Paryża Piotr Jawor