Zacznijmy od pochwał, czyli listy kandydatów do tytułu największego Asa T-Mobile Ekstraklasy w sezonie 2012/2013. ASY Robert Demjan (Podbeskidzie Bielsko-Biała): Słowacki napastnik ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Z 14 bramkami na koncie został królem strzelców rozgrywek, a co ważniejsze był motorem napędowym skutecznie walczącego o pozostanie w lidze Podbeskidzia. Marek Saganowski (Legia Warszawa): Ten sezon w wykonaniu "Sagana" to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Zaczął świetnie: strzelał jak na zawołanie i wpadł w oko selekcjonerowi reprezentacji Polski Waldemarowi Fornalikowi. Nagle przyszła wiadomość o problemach kardiologicznych piłkarza. Po dłuższej przerwie Saganowski wrócił do gry, w ostatnim meczu sezonu zanotował hat-trick i dołożył swoją cegiełkę do mistrzostwa Legii. Tomasz Podgórski (Piast Gliwice): Gdyby ktoś powiedział przed sezonem, że Piast awansuje do europejskich pucharów, pewnie by go wyśmiano lub odesłano do...specjalisty. Tymczasem ekipa z Gliwic rozegrała znakomity sezon i zajęła czwarte miejsce, w czym spora zasługa jej lidera i kapitana. Danijel Ljuboja (Legia Warszawa): O ile często wykazywał się sprytem i świetnym przeglądem gry na boisku, tak zabrakło mu wyczucia poza murawą. Otóż piłkarze pili, piją i pić będą, ale nie wszyscy dają się na tym łapać tak, jak Ljuboja. Odstawmy promile na bok i skupmy się na wkładzie Serba w mistrzowski tytuł Legii. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że bez jego 12 goli ze złota cieszyliby się w Poznaniu, a nie w Warszawie. Sebastian Mila (Śląsk Wrocław): Mimo rozczarowującego początku sezonu i blamażu w europejskich pucharach ubiegłoroczni mistrzowie Polski kończą rozgrywki na podium. Nie byłoby trzeciego miejsca dla Śląska bez 7 bramek i 12 asyst (najwięcej w lidze) Mili. Dobrze, że wrocławski klub przedłużył kontrakt ze swoim rozgrywającym, wiele klubów w Ekstraklasie o takim liderze środka pola może jedynie pomarzyć. Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa): Siłą mistrzów Polski był atak. Ofensywę Legii napędzali Jakub Kosecki, Miroslav Radović, Danijel Ljuboja, Marek Saganowski czy Wladimir Dwaliszwili, ale bez dobrej obrony nie byłoby sukcesu zespołu Jana Urbana. Wyróżniamy Jędrzejczyka, chłopa twardego jak skała. Szkoda, że nie powalczy z Legią o Ligę Mistrzów, widać oferta z FK Krasnodar była z tych "nie do odrzucenia". Gergo Lovrencsics (Lech Poznań): Szybki, przebojowy, dobry technicznie. Taki powinien być zagraniczny piłkarz, który gra w polskiej lidze kosztem naszej młodzieży. Te warunki spełnia Lovrencsics. Między innymi za jego sprawą "Kolejorz" długo bił się z Legią o mistrzostwo Polski, a udany sezon kończy tylko za plecami mistrza ze stolicy. Emilijus Zubas (PGE GKS Bełchatów): Ok, bełchatowianie spadli z Ekstraklasy, ale gdyby nie postawa sprowadzonego zimą Litwina, nie walczyliby o utrzymanie do ostatniej kolejki, tylko wylecieli z ligi z hukiem znacznie wcześniej. Momentami Zubas bronił jak w transie, w całej rundzie popełnił tylko jeden poważny błąd. Mimo wpadki z Jagiellonią nie skreślamy jego kandydatury, bo na przestrzeni rundy zasłużył na nominację. Jakub Kosecki (Legia Warszawa): Dynamiczny skrzydłowy Legii był ważnym ogniwem w zespole Jana Urbana. Nie tylko zdobył 9 bramek, ale swoimi rajdami regularnie rozmontowywał obronę rywali. Jak dalej będzie się rozwijał w takim tempie, to spory pożytek będzie miała z niego nie tylko Legia, ale i reprezentacja Polski. Łukasz Piątek (Polonia Warszawa): Kapitanowi "Czarnych Koszul" i jego kolegom po takim sezonie wypada tylko współczuć. Zespół zajął szóste miejsce w Ekstraklasie, ale z powodu kompletnego bałaganu w klubie żegna się z rozgrywkami. Mimo braku kasy na kontach piłkarze Polonii, na czele ze swoim liderem, wiele razy ucieszyli oko kibica swoją postawą i sprawili niejedną niespodziankę. Panowie, szacunek! Miroslav Radović (Legia Warszawa): Dyrygent gry mistrzów Polski. Zgoda, poszedł w tango z Danijelem Ljuboją, ale nie takim gwiazdom zdarzało się wypić kilka głębszych, a potem zachwycać swoją grą na boisku. Bliżej nam do idealistycznej wizji profesjonalizmu, ale za całokształt twórczości w tym sezonie należą się serbskiemu pomocnikowi słowa uznania. *** As honorowy: Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok), Piotr Reiss (Lech Poznań), Michał Żewłakow (Legia Warszawa): Ci zasłużeni dla polskiej piłki zawodnicy rozegrali ostatnie mecze na boiskach Ekstraklasy. Oglądanie Was w akcji przez te lata to była przyjemność - dziękujemy za wszystko! Być może wkrótce do tego grona dołączy Kamil Kosowski. "Kosa" dał sobie kilka dni na podjęcie decyzji dotyczącej jego piłkarskiej kariery. Teraz będzie mniej przyjemnie. Oto kandydaci do tytułu Cieniasa T-Mobile Ekstraklasy w sezonie 2012/2013. CIENIASY Wiesław Pudło: Nie znajdziecie go w składzie żadnego zespołu, chociaż symbolicznie był obecny niemal w każdej drużynie. Po raz pierwszy w historii rodzimi snajperzy wypadli tak blado w wyścigu o koronę króla strzelców. Honoru polskich napastników bronili Bartosz Ślusarski (11) i Marek Saganowski (10), ale gdzie im do wyników sprzed lat Tomasza Frankowskiego (25), Pawła Brożka (23) czy Marka Koniarka (29)? Cristian Omar Diaz (Śląsk Wrocław): Miał czarować swoją grą kibiców, a okazał się jednym z wielu chybionych zagranicznych transferów w Ekstraklasie. Sezon, który był jednym wielkim rozczarowaniem zakończył przedwcześnie: 15 maja klub rozwiązał z Argentyńczykiem kontrakt za porozumieniem stron. Daniel Sikorski (Wisła Kraków): Wielu kibiców o grze Sikorskiego pod Wawelem mówi krótko: kabaret. 19 spotkań ligowych i 1 (słownie: jeden) gol. Fani Wisły długo szydzili z Sikorskiego, aż z litości dali mu spokój. Słusznie, szkoda chłopaka. Może w Sturmie Graz się odbuduje? Ireneusz Jeleń (Podbeskidzie Bielsko-Biała/Górnik Zabrze): Nie tak dawno był w czołówce strzelców Ligue 1, wydawało się, że w naszej Ekstraklasie stać go będzie na podobne wyniki, tymczasem w 19 spotkaniach zdobył zaledwie 2 gole. Tak mniej więcej o 10 za mało mając na uwadze niedawną klasę Jelenia i okazję, jakie stwarzali mu koledzy. Żeljko Dżokić (Ruch Chorzów): "Niebiescy" prezentowali w obronie antyfutbol. 48 straconych bramek kompromituje formację defensywną Ruchu, to najgorszy wynik w lidze. Do tytułu Cieniasa proponujemy Dżokicia, który nie dość, że źle grał, to jeszcze brutalnie faulował, tak jakby pomylił futbol z MMA. Ireneusz Król (właściciel Polonii Warszawa): Komentarz jest chyba zbędny. Sztuką jest doprowadzić zasłużony klub z tradycjami do upadku w tak krótkim czasie. Życzymy kibicom i piłkarzom "Czarnych Koszul" kolejnego rozdania i szybkiego powrotu do Ekstraklasy. A panu Królowi w polskim sporcie już dziękujemy. Cwetan Genkow (Wisła Kraków): Piłkarze "Białej Gwiazdy" zdobyli w tym sezonie ledwie 28 bramek. O dziewięć mniej od legendy klubu, Henryka Reymana w 1927 roku i tylko o trzy więcej od Tomasza Frankowskiego w 2005 roku. Przy tym potencjale ofensywnym jest to blamaż napastników Wisły. Dlatego w gronie Cieniasów obok Sikorskiego melduje się Genkow, o którym trener Tomasz Kulawik w trakcie sezonu mawiał, że chętnie posłałby go na boisko, ale Bułgar nie jest do tego przygotowany mentalnie. Niech ktoś z Was zgłosi szefowi niedyspozycję mentalną i zachowa posadę. Raul Guzman Gonzalez (PGE GKS Bełchatów): Przez takich graczy jak on wzrasta liczba przeciwników zatrudniania zawodników zagranicznych w Ekstraklasie. Coś w tym jest. Jeżeli klub decyduje się na angaż obcokrajowca, to powinien on coś wnieść do poziomu ligi. Raul Gonzalez (nie mylić z legendą Realu) wniósł dwie czerwone i sześć żółtych kartek. Sebastian Jarzębak (sędzia): Pomyłki sędziowskie zdarzają się na całym świecie, ale takiej wtopy, jaką zaliczył Sebastian Jarzębak w meczu Wisły z Legią w Krakowie nie da się zapomnieć. Występujący w roli sędziego bramkowego arbiter stojąc tuż przy Arturze Jędrzejczyku nie zauważył, że obrońca Legii dogrywał piłkę, która o dobrych 30 cm opuściła boisko. Pewnie o sytuacji szybko by zapomniano, gdyby nie to, że po podaniu Jędrzejczyka gola na 1-0 dla Legii zdobył Wladimir Dwaliszwili. *** Tyle od nas. O wyborze Asa i Cieniasa sezonu zdecydujecie Wy! Zapraszamy do głosowania w ankietach i dyskusji w komentarzach! Autor: Dariusz Jaroń