- To był dobry mecz, choć trochę szkoda, bo Na Li grała jednak lepiej i to ona powinna wygrać ten finał. Trochę miała pecha. Z tego co widziałam, to te kontuzje wynikały przede wszystkim z przemęczenia. Tak jak ja grała dwa turnieje przed Australian Open, a wykręcanie się stawów skokowych to klasyczny objaw zmęczenie wynikającego z dużych przeciążeń. Widać było, że jednak ma w nogach kilka meczów od początku roku - powiedział Radwańska. - Moje starty w Australii? To był naprawdę udany wyjazd. Nigdy jeszcze w karierze nie wygrałam 13 meczów z rzędu, ani dwóch turniejów przed Australian Open, więc z tego się cieszę - stwierdziła nasza tenisistka. - Co do samego Melbourne, to na pewno szkoda, bo po raz kolejny zatrzymałam się w tym samym miejscu. Jednak przegrałam w ćwierćfinale z zawodniczką, która faktycznie reprezentuje teraz najwyższy poziom. Nawet dzisiaj, mimo urazów, widać było, że jest w formie - powiedziała "Isia". - Teraz przez kilka dni jestem w Krakowie, gdzie jak zawsze trenuję na miejscu. W przyszłym tygodniu lecę do Izraela na Fed Cup, a zaraz po nim gram turnieje w Dausze i Dubaju - opowiedziała o swoich planach polska zawodniczka.