- Chyba nikt nie ma złudzeń, że Agnieszka nieprzypadkowo jest czołowej piątce rankingu WTA. Spokojnie powinna w niej pozostać, nawet jeśli najbliższy sezon będzie trochę mniej dla niej udany niż ten. Na pewno jej organizm odczuwa skutki dużej liczby rozegranych meczów, a nie ma ona budowy Sereny Williams czy Wiktorii Azarenki - powiedział znakomity przed laty tenisista.- Jestem przekonany, że uda się jej wygrać dwa, może trzy duże turnieje. Może nawet udać się jej to w Wielkim Szlemie, bo na to zasługuje. Wiele będzie zależało od tego, jak będzie szło Serenie, bo wyraźnie chce wrócić na fotel liderki rankingu. Jeśli ktoś miałby jej choć trochę uprzykrzyć życie, to właśnie Agnieszka, swoją mądrą i techniczną grą, jak w ostatnim Wimbledonie - dodał.Radwańska w lipcu po raz pierwszy wystąpiła w wielkoszlemowym finale, jako pierwsza Polka od 76 lat. Mimo silnego przeziębienia, przegrała z Williams w trzech wyrównanych setach. Gdyby pokonała Amerykankę, zostałaby numerem jeden na świecie.- Poważnie trzeba się będzie teraz przyglądać jej młodszej siostrze Urszuli. Jest 31. na świecie, a myślę, że już na początku sezonu miejsce w czołowej dwudziestce jest absolutnie w jej zasięgu. Czy zdoła się przebić do pierwszej dziesiątki? Trudno powiedzieć, tam jest już naprawdę ciasno i jest kilka bardziej doświadczonych od niej dziewczyn. Z niektórymi Uli udało się już wygrywać, więc kto wie? Jestem przekonany, że może w najbliższym roku dokonać czegoś wielkiego - uważa Fibak.Prawdopodobnie w styczniowym Australian Open po raz pierwszy w Wielkim Szlemie aż trójka reprezentantów Polski znajdzie się wśród rozstawionych uczestników. Oprócz krakowskich sióstr szanse na to ma Jerzy Janowicz, 26. w rankingu ATP World Tour.- Jurek, po tym jak skoczył w rankingu o ponad 50 miejsc dzięki finałowi w hali Bercy, ma na wejście ogromny kredyt. Dlatego jego miejsce w Top 20 w najbliższym czasie wydaje się niemal pewne. Przynajmniej do Wimbledonu broni niewielu punktów, więc w pierwszym półroczu będzie głównie zyskiwać. Realny jest nawet awans do pierwszej piętnastki, ale o czołowej dziesiątce raczej bym na razie nie myślał - twierdzi Fibak.- Oczywiście, jeśli uzyska jakiś spektakularny wynik w Australian Open, a także w dużych turniejach w Indian Wells oraz Miami, to może się zbliżyć do dziesiątki. Jednak patrząc na jej skład, ustabilizowany, to raczej jeszcze nie teraz. Tak naprawdę "rozliczyć" Janowicza będzie można dopiero w listopadzie. Jeśli w Bercy mu nie pójdzie tak, jak w tym roku, to spadnie mu 600 punktów, czyli nawet i 50 miejsc w rankingu - dodał.Oprócz Janowicza w pierwszej setce ATP World Tour sklasyfikowany jest jeszcze Łukasz Kubot - na 74. miejscu. Natomiast 208. na świecie jest kolejny Polak Michał Przysiężny, który w 2010 roku, przed serią kontuzji, osiągnął już 76. lokatę. W czołówce deblistów są też Mariusz Fyrstenberg (15.) i Marcin Matkowski (16.).- Niezmiennie liczę na Łukasza, który mimo nieco słabszego sezonu utrzymał się w setce. Jestem przekonany, że nie powiedział ostatniego słowa, tym bardziej że wciąż priorytetem jest dla niego singiel. Być może znów zrobi też coś spektakularnego w deblu, ale akurat na niego ma jeszcze czas, w końcu ma dopiero 30 lat. Nie przekreślałbym też Michała, który jeśli tylko będzie zdrowy, to może znów przebić się do czołówki - podkreślił Fibak.- Nie zapominajmy też o naszym eksportowym deblu. Może końcówkę roku miał troszkę słabszą niż początek, ale jednak udowodnił, że wciąż się rozwija i stać go na wiele. Mariusz i Marcin mają duży potencjał i zaniżają średnią wieku w czołówce deblistów, więc wszystko jeszcze przed nimi. Generalnie sądzę, że rok 2013 będzie dobry dla polskiego tenisa, może nawet lepszy od poprzedniego - dodał.