W ciągu minuty każdy mógłby wymyślić co najmniej kilkanaście rzeczy, które były ciekawsze od oglądania pierwszej połowy tego meczu. Gospodarze snuli się po boisku, goście starali się może trochę bardziej, ale byli nieskuteczni. - Mieliśmy okazje, ale nic z tego nie wyszło. Ja też byłem w dobrej sytuacji, ale uderzyłem za lekko - opowiadał Szymon Lewicki, napastnik Zawiszy przed kamerami Polsatu Sport.To właśnie on po przerwie rozruszał spotkanie. Co prawda przez kwadrans zanosiło się na podobną nudę, ale w końcu Jakub Smektała zagrał do Lewickiego i było 1-0. Po tym trafieniu na głowy piłkarzy Śląska posypały się bluzgi z trybuny, które jednak przerwał okrzyk "gol". Kamil Bliński uderzył mocno z kilkunastu metrów i był remis, a Śląsk wrócił do gry.Jednak nie na długo, bo za chwilę znów górą był pierwszoligowiec. Kamil Drygas huknął z całej siły, piłki odbiła się od poprzeczki i niespełna 15 minut dzieliło Zawiszę od awansu. Śląsk musiał zdobyć dwa gole (w pierwszym meczu było 0-0), ale nie był blisko strzelenia nawet jednego i zasłużenie pożegnał się z Pucharem Polski.W półfinale Zawisza zagra z Legią Warszawa, a Lech Poznań z Zagłębiem Sosnowiec. Po meczu powiedzieli: Maciej Bartoszek (trener Zawiszy): "Najważniejszy cel osiągnęliśmy, bo bardzo chcieliśmy przejść dalej. Obawialiśmy się tego meczu i z wielkim szacunkiem oraz respektem podeszliśmy do rywala. Tym bardziej, że ostatnio Śląsk zapunktował w lidze i się spodziewaliśmy, że postawią trudne warunki. - Drugim problemem był taki, że długo na to spotkanie po ostatnim pojedynku ligowym musieliśmy czekać. Poradziliśmy sobie jednak. Chciałbym pogratulować swoim zawodnikom i cieszę się, że dobrze zakończyliśmy rok. Gramy z Legią w półfinale, ale jasne było, że w tej fazie nie ma łatwych rywali i z żadnym nie będzie łatwo. Będziemy się starali przygotować jak najlepiej do meczów z Legią, aby później dobrze się zaprezentować. A jak się ułoży później na boisku, zobaczymy. Romuald Szukiełowicz (trener Śląska): "Opinia po meczu może być jedna - jak się nie wykorzystuje stuprocentowych sytuacji, to się przegrywa mecz. Rywale mieli dwie i pół sytuacji i strzelili dwa gole. Między 46. a 64. minutą mieliśmy cztery stuprocentowe szanse, w tym trzy lepsze niż rzut karny, i nie potrafimy nic strzelić. Jeżeli chodzi o zawodników, to widzieliście jak podeszli do meczu. Nikt nawet przez moment nie pomyślał, że to jest puchar, który nas nie interesuje. Chłopcy udowodnili, że im zależy. - To był dla nas bardzo ważny mecz, ale teraz czeka nas równie bardzo ważny mecz w lidze z Podbeskidziem. Mam nadzieję, że jeżeli sobie stworzymy tyle sytuacji, to wykażemy się lepszą skutecznością. Piłka polega na tym, że kto strzela ten wygrywa. Oni strzelili dwie, a my jedną. Wynik nie jest pozytywny, ale potrafiliśmy stwarzać sytuacje, graliśmy agresywnie, pokazali się dobrze młodzi zawodnicy. Gdyby nie wynik byłbym bardzo zadowolony. Poza początkiem spotkania, prezentowaliśmy się dobrze i z tego mogę być zadowolony. To aż wydaje się niemożliwe, że przegraliśmy ten mecz mając tyle sytuacji bramkowych". Śląsk Wrocław - Zawisza Bydgoszcz 1-2 (0-0) Bramki: Biliński (73.) - Lewicki (69.), Drygas (78.). Śląsk: Wrąbel - Zieliński (89. Idzik), Celeban, Kokoszka, Dankowski - Hołota Ż, Hateley - Ostrowski (74. Kaczmarek Ż), Paixao, Dudu - Biliński. Zawisza: Węglarz - Kamiński, Nawotczyński, Stawarczyk Ż, Igumanović (88. Ciechanowski) - Kona Ż (80. Nykiel), Drygas - Mica (18. Alawerdaszwili Ż), Smektała, Patejuk - Lewicki.