Po raz pierwszy bardzo gorąco przed bramką gości zrobiło się w 12. minucie, gdy Marcus da Silva wpadł w pole karne i płaskim strzałem trafił w słupek. Chwilę później nastąpiły dwie minuty, które wstrząsnęły Gdynią. Najpierw z boiska wyleciał Sławomir Cienciała (17. minuta), który brutalnie sfaulował Wojciecha Łobodzińskiego. Po chwili goście wyszli na prowadzenie. Niepilnowany przed bramką Arki Zbigniew Zakrzewski strzałem głową pokonał Jakuba Miszczuka. Zakrzewski z powodu kontuzji opuścił boisko jeszcze w pierwszej połowie. W 32. minucie mocnym strzałem z rzutu wolnego z 30 metrów popisał się Michał Rzuchowski. Bledzewski z trudem odbił piłkę na rzut rożny. Rzuchowski, tak jak Zakrzewski, też nie dograł nawet do przerwy, a murawę pożegnał na noszach. Kwadrans po przerwie siły na boisku się wyrównały. Wprowadzony w pierwszej połowie w miejsce Zakrzewskiego Jakub Chrzanowski za starcie, raczej przypadkowe, z bramkarzem Arki zobaczył po raz drugi żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Utrata jednego piłkarza nie załamała pozostałych legniczan, którzy powinni wyjść na prowadzenie, ale Mateusz Szczepaniak minimalnie chybił po efektownej akcji Łobodzińskiego. W odpowiedzi Mateusz Szwoch mógł dać gospodarzom remis, lecz przegrał pojedynek z Bledzewskim. W 82. minucie po błędzie Grzegorza Bartczaka Bartosz Ślusarski był bliski wyrównania, nie był jednak w stanie pokonać bramkarza Miedzi. Kilkadziesiąt sekund później celnym strzałem z bliska zakończył akcję gospodarzy da Silva. Powiedzieli po meczu: Adam Fedoruk (trener Miedzi Legnica): "Do Gdyni przyjechaliśmy z zamiarem strzelenia gola i ten cel udało nam się zrealizować. Wywalczyliśmy cenny remis, niemniej ten wynik nie stawia w rewanżu żadnej drużyny w roli faworyta. To spotkanie po raz kolejny pokazało, że futbol jest wyjątkowo nieprzewidywalny. Obrońca gospodarzy szybko otrzymał bowiem czerwoną kartkę i bardzo żałuję, że w czasie, kiedy graliśmy z przewagę jednego zawodnika, nie udało nam się wykorzystać jednej z kilku dogodnych sytuacji do podwyższenia wyniku. Kolejne trafienie dałoby nam zdecydowanie więcej pewności siebie, tymczasem sami straciliśmy pod koniec meczu bramkę". Paweł Sikora (trener Arki Gdynia): "Ze szkoleniowcem gości jechaliśmy z Białej Podlaskiej, gdzie braliśmy udział w kursie trenerskim i dzisiaj zostaliśmy zwolnieni z ostatniego dnia zajęć. Solidarnie podzieliliśmy się również punktami i bramkami. Gola i zawodnika straciliśmy praktycznie w jednej akcji, niemniej nawet grając w osłabieniu mieliśmy sytuacje, aby doprowadzić do remisu. Nasi zawodnicy, którzy pokazali w tym momencie charakter, mogli też liczyć na znakomity doping kibiców. To właśnie w tym trudnym momencie fani byli 11. piłkarzem Arki. - Miedź okazała się wymagającym rywalem i na tle tak dobrego zespołu nasza gra nie wyglądała źle. Wynik tej rywalizacji jest otwarty i obie drużyny nadal są w grze o półfinał Pucharu Polski". Arka Gdynia - Miedź Legnica 1-1 (0-1) Bramki: 0-1 Zbigniew Zakrzewski (18.), 1-1 Marcus da Silva (83.) Żółte kartki: Arka Gdynia - Bartosz Ślusarski, Marcus Vinicius. Miedź Legnica - Jakub Chrzanowski, Piotr Kasperkiewicz, Mateusz Szczepaniak, Adrian Woźniczka. Czerwone kartka: Sławomir Cienciała (Arka, 17. za faul) - Jakub Chrzanowski (Miedź, 61. za drugą żółtą) Sędzia: Jarosław Rynkiewicz. Widzów: 4367. Arka Gdynia: Jakub Miszczuk - Sławomir Cienciała, Krzysztof Sobieraj, Mateusz Cichocki, Marcin Radzewicz - Tomasz Kowalski (24. Adrian Budka), Michał Rzuchowski (43. Mateusz Szwoch), Radosław Pruchnik, Marcus Vinicius, Paweł Wojowski - Arkadiusz Aleksander (46. Bartosz Ślusarski). Miedź Legnica: Andrzej Bledzewski - Grzegorz Bartczak, Tomasz Midzierski, Adrian Woźniczka, Mariusz Zasada - Piotr Madejski (86. Patryk Szymański), Piotr Kasperkiewicz (55. Marcin Burkhardt), Radosław Bartoszewicz, Wojciech Łobodziński - Mateusz Szczepaniak, Zbigniew Zakrzewski (37. Jakub Chrzanowski).Puchar Polski: wyniki, strzelcy, terminarz