Trzy poprzednie edycje PP wygrała Legia Warszawa. Lubinianie dwukrotnie w historii grali w finale (2005, 2006), ale w obu przypadkach uznali wyższość przeciwników. Jeszcze mniej powodów do radości miał Zawisza - nigdy wcześniej nie awansował do finału. Tym razem drużyna z Bydgoszczy będzie faworytem. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza spisują się znacznie lepiej w lidze od Zagłębia - występują w grupie mistrzowskiej, podczas gdy ekipa z Lubina zajmuje dopiero przedostatnie miejsce i czeka ją ciężka walka o utrzymanie. - Wiem, że uchodzimy za faworytów. Jesteśmy w pierwszej ósemce ekstraklasy, mieliśmy trudniejszych przeciwników w drodze do finału Pucharu Polski i uważam, że w piątek także mamy szanse wygrać. Jestem pełen optymizmu, mam ku temu powody - podkreślił trener Tarasiewicz. Jego przeciwnikiem w finale będzie nestor polskich szkoleniowców, 71-letni Orest Lenczyk. - Przed finałem na trzy dni wstąpiliśmy do Spały. Trenowaliśmy, odpoczywaliśmy i rozmawialiśmy. Po to, aby przyjazd na Stadion Narodowy nie był wycieczką, ale by zdać sobie sprawę, iż dzięki takiemu meczowi przechodzi się do historii polskiej piłki - podkreślił trener Lenczyk. Dla obu szkoleniowców to również będzie wyjątkowe spotkanie. Tarasiewicz i Lenczyk nie zdobyli jeszcze Pucharu Polski jako trenerzy. Organizatorzy piątkowego finału spodziewają się 33 tysięcy widzów (z czego sprzedano ponad 20 tysięcy biletów). Znaczną część wejściówek przekazano domom dziecka i szkołom. Z Bydgoszczy do stolicy fani przyjadą co najmniej 23 autokarami. Zabraknie natomiast najbardziej zagorzałych kibiców Zawiszy i Zagłębia. Ich stowarzyszenia podjęły decyzje o bojkocie meczu, a punktem wyjścia był konflikt części bydgoskich fanów z właścicielem klubu Radosławem Osuchem. Triumfator finałowego spotkania zagwarantuje sobie udział w kwalifikacjach Ligi Europejskiej. Tutaj znajdziesz relację na urządzenia mobilne - początek w piątek o 18.30 INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo - początek w piątek o godz. 18.30