Błękitni Stargard za swoją postawę zyskali uznanie całej futbolowej Polski. W drodze do półfinału wyeliminowali sześciu rywali, w tym m.in. Cracovię. Byli też bliscy sprawienia megasensacji i wyrzucenia z rozgrywek Lecha Poznań. Wygrali pierwsze spotkanie 3-1, w rewanżu strzelili dość szybko gola, a później przez półtorej godziny bronili się w dziesiątkę. Przegrali jednak po dogrywce 1-5. Kapitan Lecha Łukasz Trałka poszedł po spotkaniu do szatni rywali i pogratulował im postawy. Jeszcze na murawie niespodziankę podłamanym graczom z Pomorza sprawił prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. - Zapraszam was na finał do Warszawy. Macie lożę, wszystko co trzeba. Nie wiem tylko czy was z pracy zwolnią - mówił z uśmiechem Boniek. Piłkarze ze Stargardu od razu zaznaczyli, że w sobotę 2 maja mają... mecz ligowy. Finał Pucharu Polski Lech - Legia rozpocznie się o godz. 16, a mecz Błękitnych w Limanowej w Małopolsce powinien się zacząć godzinę później. - Przełożymy - uspokoił graczy ze Stargardu prezes PZPN. - Miałem ten zaszczyt rozmawiać z prezesem, bardzo cenię tego człowieka. Myślę, że prezesowi się nie odmawia, choć nie liczy się zdanie samego Roberta Gajdy, ale całej drużyny - mówił najstarszy piłkarz Błękitnych Robert Gajda. - Dla mnie to będzie prawdopodobnie ostatnia wizyta na Stadionie Narodowym w roli zaproszonego gościa, bo wybitnym reprezentantem raczej już nie zostanę - dodał z uśmiechem. - Jeśli udałoby się przełożyć spotkanie ligowe, to bardzo chętnie skorzystamy z zaproszenia. Nie przedyskutowaliśmy jeszcze tego w szatni, ale sprawa jest otwarta - dodał Ariel Wawszczyk. Piłkarze ze Stargardu przyzwyczaili się już do dalekich wyjazdów - w drugiej lidze większość klubów ma siedzibę na południu Polski. - Wrócimy do siebie nad ranem, pewnie w godzinach popołudniowych będzie jakiś rozruch, w sobotę rano lekki trening, a później 500 kilometrów na mecz do Legionowa. Mamy szeroką kadrę, to szansę dostaną też ci mniej wyczerpani - dodał Wawszczyk. Andrzej Grupa