Absurdalne ankiety w katalońskich mediach pojawiające się w związku z wiadomością, że Jose Mourinho posadził na ławce Ikera Casillasa, nabierają dziś nowego znaczenia. Zdecydowana większość fanów Barcelony była za tym, by legendarny bramkarz Realu, którego niepodważalną klasę i pozycję tak drastycznie zakwestionował trener stawiając między słupki Antonia Adana, przeprowadził się na Camp Nou. Oczywiście taki transfer jest praktycznie wykluczony, ale patrząc na wyniki ankiet w Katalonii, Ikerowi mogło się zrobić cieplej na sercu. Jeśli kochają go i podziwiają nawet kibice Barcelony, to najlepszy dowód, że zapracował na sportową nieśmiertelność. Kilka miesięcy wcześniej, gdy swoją opowieść o smutku snuł największy gwiazdor "Królewskich" Cristiano Ronaldo, czytelnicy barcelońskiego "Sportu" i "El Mundo Deportivo" wypowiedzieli się kategorycznie, że w żadnym wypadku nie chcieliby go widzieć u boku Leo Messiego. Casillas to jednak najwyraźniej zupełnie co innego. Jego klasa na boisku i poza nim przełamuje nawet najgorsze stereotypy w hiszpańskiej piłce. Trudno określić do jakiego stopnia podziw Katalończyków dla Ikera mógł urazić Victora Valdesa? Sam bramkarz Barcelony wysyłał mu przecież sygnały wsparcia z życzeniami, by jak najszybciej wrócił do gry. Czuł się niedoceniany W tamtym czasie Valdes wyznał też, że na Camp Nou zawsze w niego wątpiono. Stwierdzenie raczej szokujące, jak na najbardziej utytułowanego bramkarza w historii klubu z Katalonii. Na początku kariery Victor popełniał sporo prostych błędów, można było więc mieć wrażenie, że wstawiany był do bramki na siłę, jako barcelońska "odpowiedź" na Casillasa. Z biegiem lat zdobył jednak pozycję jednego z liderów drużyny, tak samo niepodważalną, jaką w obronie miał Carles Puyol, a w pomocy Xavi Hernandez. Wydawało się, że wychowany w "La Masia" bramkarz jest związany z Barceloną pępowiną równie mocną, jak Cesc Fabregas, czy Gerard Pique, którzy opuszczali Camp Nou przede wszystkim po to, by wybić się i zdobyć pozycję dającą im szansę powrotu. Valdes swoją karierę zbudował w Katalonii. Zdobył pięć trofeów Zamora dla nr 1 w Primera Division. Casillas ma zaledwie jedno. Przed mundialem w RPA Vicente del Bosque był pod ogromną presją, by między słupki reprezentacji puścił w końcu bramkarza na Barcelony. Chce zasmakować innej piłki Dlatego tak zaskakująca wydaje się decyzja Valdesa, że nie przedłuży kontraktu z klubem z Camp Nou wygasającego w 2014 roku. Media w Katalonii są oburzone, traktując bramkarza niemal jak zdrajcę. Victor przekonuje, iż chce na koniec kariery poznać inny futbol. Zapewne chodzi jednak także o pieniądze, bo o co mogłyby się toczyć tak zacięte negocjacje klubu z jego agentem? Valdes zarabia mało w stosunku do gwiazd zespołu. Barca nie może mu dać wielkiej podwyżki, bo i tak jej budżet na pensje graczy jest najwyższy w światowym sporcie. Widać jednak, że popularna wizja drużyny z Camp Nou, jako grupy przyjaciół dozgonnie oddanych klubowi, którzy wysokość swoich kontraktów mają gdzieś daleko w tyle głowy, nie jest realistyczna. Polak wśród potencjalnych następców Kto za Valdesa? To będzie teraz temat naczelny w hiszpańskich mediach. W "Sporcie" już padają nazwiska Manuela Neuera (Bayern), Davida de Gei (Manchester United), Maartena Stekelenburga (Roma), Thibauta Courtoisa (wypożyczony do Atletico z Chelsea), a także mniej znanych i bardziej dostępnych bramkarzy jak Vicente Guaita z Valencii i Marc Andre Ter Stegen z Borussii Moenchengladbach. Przypomnijmy tylko, że nie tak dawno, przed przedłużeniem kontraktu z drugim bramkarzem klubu z Camp Nou - Jose Pinto, hiszpańska prasa wskazywała również na Wojciecha Szczęsnego. Nawet Polski nie ominie więc pewnie ta medialna gorączka. Autor: Dariusz Wołowski