Kiedy pytano Tito Vilanovę, czy nie boi się zajmować miejsca na ławce Barcelony opuszczonego przez Pepa Guardiolę, odpowiedział, że największy strach już za nim. W listopadzie 2011 roku, jako asystent Guardioli przeszedł operację wycięcia guza na śliniance przyusznej, mając prawo przypuszczać, że czeka go ciężka walka o powrót do zdrowia i zawodu. Na ławkę trenerską wrócił po kilku tygodniach, ci, którzy go znali zapewniają, że z natury skryty i opanowany człowiek stał się jeszcze bardziej zdystansowany. Dlatego propozycja, by poprowadzić Barcę po najlepszym trenerze w jej historii, nie wydała mu się wyzwaniem przerastającym ludzkie możliwości. Trudno wyobrazić sobie, co czuje dziś Eric Abidal? W jego przypadku diagnoza lekarzy z 15 marca 2011 roku brzmiała niemal jak wyrok. Po usunięciu guza z wątroby wrócił do gry dwa miesiące później. Jakby chciał za wszelką cenę odpędzić od siebie demony choroby. Guardiola wpuścił go na boisko już w półfinale Champions League z Realem Madryt, by fani z Camp Nou mogli powitać Francuza jako wielkiego wygranego. Wkrótce potem dostał od Carlesa Puyola opaskę kapitana i odebrał Puchar Europy wywalczony na Wembley po zwycięstwie nad Manchesterem United (3-1). Dla Erica była to podwójna rehabilitacja, dwa lata wcześniej z finału w Rzymie wykluczyła go kontrowersyjna czerwona kartka. Szybko okazało się jednak, że entuzjazm jest przedwczesny, a nowotwór nie został pokonany. Konieczny był przeszczep wątroby, dawcą został kuzyn piłkarza. Lekarze wypowiadający się w mediach przepowiadali, że po tak skomplikowanej operacji, powrót do futbolu jest nierealny. To było jednak najmniejsze ze zmartwień, dla 33-letniego zawodnika. Mimo wszystko Abidal jeszcze raz podjął wyzwanie powrotu na boisko, jako najlepszą drogę rehabilitacji. Lekarze znów byli zadziwieni postępami, które robi, koledzy z boiska i kibice podtrzymywali go na duchu. Od czasu do czasu na Facebooku Francuz zamieszczał zdjęcie z informacją, że wciąż walczy. Niedawno podjął samotne treningi, ale gdy na jednym ze spotkań zapytano: "kiedy wraca do gry", powiedział, że być może nigdy. "Mam żonę, trzy córki, z pasją poświęcę się rodzinie, gdyby powrót na boisko był niemożliwy". Plotek o tym, kiedy i czy w ogóle wróci było wiele. Od jakiegoś czasu trenował z drużyną wykonując indywidualny program. Nagle przyszła wiadomość, że może wrócić do ćwiczeń z zespołem i prawdopodobnie także znów zagrać w Barcelonie. Wygląda na to, że odniósł zwycięstwo, w które wierzyło coraz mniej osób. Kiedyś, w jakimś przekrojowym wywiadzie zapytano Xaviego Hernandeza, co było dla niego najgorszą chwilą w karierze. Odpowiedział, że wiadomość o chorobie Abidu i chwile grozy, które z przerażenia wszyscy pokrywali wymuszonym uśmiechem. "Dedykuję tę nagrodę Ericowi Abidalowi, który dał nam wielka lekcję - powiedział napastnik Realu Madryt Karim Benzema odbierając trofeum dla gracza numer 1 we Francji w 2012 roku. Faktycznie upór i wytrwałość francuskiego obrońcy dały mu niemal moc nadprzyrodzoną. Drugorzędny, ale najbardziej zaskakujący w tej historii wydaje się fakt, iż klub z Barcelony zupełnie na serio potrzebuje Abidala. I to nie jako symbolu, ale zupełnie prozaicznie, na boisku. Zastępujący Francuza Jordi Alba to obrońca skrajnie ofensywny, w defensywie nie ma nawet 50 procent tego potencjału. Poza tym Eric może grać również jako stoper, a jak wiadomo na tej pozycji Tito Vilanova ma największy niedobór. Pozostaje pytanie czy Abidal wróci do formy sprzed operacji? Ale to trochę tak, jakby zastanawiać się, czy człowiek, którzy przepłynął ocean, poradzi sobie z pokonaniem rzeczki? Autor: Dariusz Wołowski Porozmawiaj o artykule na blogu autora!