W swoim czwartkowym wydaniu dziennik "Mundo Deportivo" zarzucił władzom "Królewskich" nieuczciwość w finalizacji transferu Garetha Bale'a, który we wrześniu ub.r. przeszedł z londyńskiego Tottenhamu do Realu. Jako oficjalną kwotę kontraktu prasa podała wówczas 91 mln euro, choć kierownictwo wicemistrza Hiszpanii nigdy jej nie potwierdziło. Jesienią ub.r. niektóre media informowały, że łączna kwota transferu mogła przekroczyć 100 mln euro. Tymczasem, jak dowiedzieli się dziennikarze "Mundo Deportivo", łącznie za przejście walijskiego zawodnika do "Królewskich" Real Madryt zapłacił 265 mln euro. "Astronomiczny wydatek pokrył wartość karty zawodnika, prowizje od kontraktu, a także ubezpieczenia i inne niezbędne opłaty" - napisała gazeta. Według "Mundo Deportivo" oficjalnie podawana kwota transferu Garetha Bale'a została celowo zaniżona, aby nie szokować opinii publicznej, a także nie podważać statusu Cristiana Ronalda jako najdroższego zawodnika świata. Portugalczyk trafił do Realu w 2009 r. za 94 mln euro. Okoliczności transferu Garetha Bale'a będą prawdopodobnie przedmiotem kontroli ze strony Komisji Europejskiej, gdyż skargę w tej sprawie złożył już belgijski eurodeputowany Derk Eppink. Polityk zarzucił hiszpańskiemu bankowi Bankia udział w kredytowaniu transferu Walijczyka przypominając, że instytucja ta sama została dofinansowana dużą pożyczką pomocową z budżetu unijnego. "Real zapłacił gigantyczną kwotę za transfer mając własny dług na poziomie 600 mln euro. Tymczasem finansująca ten klub Bankia sama otrzymała około 18 mln euro od UE. Środki z funduszy unijnych nie mogą służyć takim praktykom" - powiedział Eppink. Hiszpańskie media już jesienią ub. r. pisały, że deklaracje prezesa Realu Florentino Pereza, jakoby Królewscy z własnych środków zapłacili za kontrakt Garetha Bale'a, były nieprawdziwe. Ujawniły, że poza Bankią w realizacji transferu Walijczyka uczestniczyły też Santander i Deutsche Bank. Te dwa ostatnie banki miały pomóc w przelewie środków między Realem i Tottenhamem. Bale we wrześniu ub.r. podpisał 6-letni kontrakt z Realem Madryt. W opinii ekonomistów Walijczyk szybko miałby zwrócić się nowym właścicielom z tytułu samych tylko praw autorskich do wizerunku gracza. W środę hiszpańska prokuratura poinformowała, że zbada okoliczności innego ubiegłorocznego transferu w Primera Division. Wątpliwości wymiaru ścigania budzi kontrakt brazylijskiego napastnika Neymara, który latem ub.r. przeszedł z Santos FC do FC Barcelony. Przedmiotem dochodzenia jest różnica 38 mln euro pomiędzy oficjalnym komunikatem klubu, a doniesieniami mediów i kibiców. Według kierownictwa mistrza Hiszpanii kontrakt opiewał na 57,1 mln euro.