Scena była praktycznie niezauważalna, a przynajmniej nie z każdej kamery. Na fragmencie pokazanym przez telewizję laSexta widać jednak, jak portugalski napastnik wykonuje charakterystyczne gesty palcami prawej ręki. Są one adresowane w kierunku trybuny głównej, czyli tam, gdzie siedział prezydent Florentino Perez i inni oficjele z Madrytu. Interpretacja hiszpańskich dziennikarzy jest jednoznaczna. Cristiano pokazywał w ten sposób ile jest wart oraz domagał się więcej pieniędzy. Jeśli rzeczywiście była taka intencja, jest to kolejny epizod gry, toczącej się normalnie poza boiskiem. Trudno nie łączyć tego z dwiema pikantnymi informacjami, które wyciekły niedawno na forum publiczne. Wynika z nich, po pierwsze, że w 2013 roku Real chciał ściągnąć Leo Messiego, proponując mu kontrakt w wysokości 23,125 mln euro netto, znacznie więcej niż Cristiano Ronaldo dostał kilka miesięcy później (17 mln euro), gdy przedłużał umowę w Madrycie. I po drugie - ujawniony przez Football Leaks projekt najnowszego kontraktu Barcelony z Argentyńczykiem (podpisany ostatecznie pod koniec ubiegłego roku) przewidywał roczne wynagrodzenie gwarantowane na poziomie 104 mln euro (!) brutto, licząc pensję podstawową i różne bonusy, m.in. za przedłużenie umowy i "za lojalność" (jeśli nie odejdzie przed zakończeniem umowy). Messi stał się tym samym pierwszym piłkarzem, który ma gwarancję zarobków powyżej 100 mln euro rocznie. Cristiano na takie pieniądze nie może liczyć (najnowsze dane wskazują na kontrakt między 40 a 50 mln euro), a znając jego ambicje, jest prawdopodobne, że ostatnie przecieki mogły go zaboleć. I postanowił publicznie zareagować przy nadarzającej się okazji. Nie wiadomo jednak czy prezydent Florentino Perez zwrócił na to uwagę... Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki ligi hiszpańskiej