Wygrana pozwoliła Barcelonie awansować na pierwsze miejsce w tabeli. Real ma tyle samo punktów (75), ale jeszcze jeden mecz zaległy. "Dla mnie Messi jest najlepszym zawodnikiem w historii piłki, a widziałem jej spory kawałek. We współczesnej piłce, gdzie każdy taktycznie i fizycznie jest lepiej przygotowany niż to miało miejsce wcześniej, on wciąż robi różnicę" - powiedział Luis Enrique. "Fakt, że strzelił 500. gola pokazuje nam jako kibicom Barcelony, jakie mamy szczęście, że jest w naszym klubie" - dodał. Messi nie tylko zdobył w niedzielę dwie bramki, ale także po faulu na nim z boiska w drugiej połowie wyleciał Sergio Ramos, obrońca Realu. Co prawda "Królewscy", grając w osłabieniu potrafili wyrównać, jednak w doliczonym czasie wynik spotkania ustalił Argentyńczyk. "To jest cudowne, że odnieśliśmy zwycięstwo w 92. minucie. Takie rzeczy są raczej charakterystyczne dla naszych rywali, ale my także lubimy tak wygrywać" - stwierdził Luis Enrique. Zinedine Zidane, trener Realu, nie miał jednak pretensji do swoich piłkarzy, którzy pozwolili sobie strzelić gola w doliczonym czasie. Piłkę spod własnego pola karnego wyprowadził Sergi Roberto, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, podał do Andre Gomesa, który znalazł jeszcze na lewym skrzydle Jordiego Albę, a ten dośrodkował w pole karne, gdzie niepilnowany Messi posłał piłkę do siatki z około 14 metrów. "Kiedy remisujesz, grając w dziesiątkę, to ustawienie wysokiego pressingu jest niebezpieczne i my za to zapłaciliśmy. Może w takiej sytuacji trzeba było trochę więcej myśleć i być bardziej zbilansowanym w obronie. Nie mogę jednak za nic krytykować swoich graczy. Daliśmy z siebie wszystko, ale nie udało nam się wywalczyć trzech punktów. Nie zasłużyliśmy na porażkę, ale taka jest piłka" - powiedział Zidane. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division-regular-season,cid,658" target="_blank">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division</a>