Czy prezes Florentino Perez zrobił znakomity interes? To się dopiero okaże po tym, ile nowych trofeów pojawi się w gablocie "Królewskich" w czasie drugich rządów Zidane’a, ale dzisiaj wygląda na to, że przyjście Francuza pod wieloma względami jest co najmniej korzystne. Szefowi Realu udało się natychmiast ugasić pożar po fatalnym odpadnięciu z Ligi Mistrzów z młodym Ajaksem, namówił do powrotu człowieka kojarzonego z największymi sukcesami ostatnich lat i nie musiał wydawać fortuny, aby zatrudnić trenera z najwyższej półki (także finansowej). 12 milionów, o których pisze El Confidencial, to oczywiście kwota niemała i znacznie wyższa niż Zidane dostawał, żegnając się ze "swoim" klubem w maju 2018 roku, kilka dni po trzecim z rzędu zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Wtedy, jak ujawnia dziennik, na jego konto miało wpływać 7,5 mln euro. Podwyżka jest więc solidna. Zresztą, wzrost wynagrodzenia dla Francuza od czasu, gdy w styczniu 2016 obejmował pierwszą drużynę też wiele mówi. Zaczynał od poziomu 2,5 mln euro, znacznie poniżej stawek w największych klubach, by w 2017 roku, po kolejnych sukcesach, dojść 5,5 mln, a jeszcze później - do 7,5 mln euro. Jednak nawet te 12 milionów można uznać w tej sytuacji za niekoniecznie duży wydatek, skoro znacznie więcej musiało zapłacić np. Atletico Madryt, by zatrzymać Diego Simeone (pojawiają się różne kwoty, ale najmniejsza to 21 mln euro). Na dużo wyższe zarobki od Zidane’a mogą też liczyć Ernesto Valverde w Barcelonie oraz Pep Guardiola w Manchesterze City. RP Zobacz wyniki, terminarz i tabelę hiszpańskiej Primera Division