Według raportów międzynarodowej firmy analityczno-doradczej Deloitte istnieje możliwość, aby kwota sprzedaży praw telewizyjnych była przy następnym przetargu nawet 600 milionów euro wyższa niż obecnie, co przyniosłoby sumę miliarda euro. "Zbiorowa sprzedaż praw transmisji zapewni bardziej równomierny rozkład przychodów transmisji pomiędzy klubami" - głosi komunikat Deloitte. Stosunek zysków między najlepiej i najgorzej zarabiającą drużyną wynosi obecnie 7,4. Wskaźnik ten jednak będzie sukcesywnie zmniejszany. Docelowo ma wynosić 3,5. Udałoby się to uzyskać właśnie po sprzedaży praw za kwotę miliarda euro. Dla porównania, w sezonie 2013/14 Serie A zanotowała wynik 5,3, Ligue 1 3.4, Bundesliga 2,1 i Premier League - 1,6 Dekret królewski, pozwala od edycji 2016/17, na zbiorową sprzedaż praw telewizyjnych do hiszpańskich rozgrywek. 90 procent zysków z tych transakcji trafi do klubów La Liga, a tylko 10 procent do zespołów z Segunda Division. Z tego połowa tej sumy zostanie podzielona na równe transze, 25 procent zostanie wypłacona na podstawie wyników sportowych w ciągu ostatnich pięciu lat i 25 procent w oparciu o pozycję społeczną klubu, obliczaną między innymi za pomocą frekwencji na stadionie. Na razie w Hiszpanii widoczna jest przepaść między Barceloną i Realem Madryt, a zjednoczonymi siłami pozostałych drużyn. Według Deloitte dwie najlepsze drużyny zgarniają ponad 50 procent łącznego dochodu ligi. Dla porównania zdobywca potrójnej korony w tym sezonie zanotował zysk z trzykrotnie wyższy od ubiegłorocznego mistrza kraju, Atletico Madryt. Premier League ma aż czternastu przedstawicieli w top 30 na liście najbogatszych klubów świata, podczas gdy Hiszpania posiada tylko trzech przedstawicieli w tej klasyfikacji. W maju Hiszpańska Federacja Piłkarska (RFEF) i Zawodowy Związek Piłkarzy (AFE) zagroziły strajkiem, ponieważ nie mogły dojść do porozumienia z władzami ligi (LFP) oraz rządem w sprawie nowego dekretu o prawach do transmisji. RFEF chciała bowiem dostać więcej niż ustalone 4,5 procent zysków ze sprzedaży praw telewizyjnych, natomiast AFE nie podobało się, że kluby Segunda Division otrzymają tylko 10 procent, co jeszcze pogłębi dysproporcje w zarobkach piłkarzy z pierwszej i drugiej ligi. Sprawa trafiła na wokandę i Sąd Najwyższy uznał, że decyzja o zawieszeniu rozgrywek nie ma podstaw prawnych, dlatego sezon w Hiszpanii został dokończony.