Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Gospodarze podchodzili do tego starcia w raczej trudnym dla nich momencie. Ekipa od trzech tygodni ma nowego trenera, a w ostatnim ligowym meczu przegrała z Sevillą 0-2. "Barca" za to fantastycznie zakończyła 2016 roku z pięcioma tytułami na koncie i rekordem 180 goli w roku. Nie pomogło jej to jednak wygrać pierwszego meczu w 2016 roku. Derby rządzą się swoimi prawami i na Cornella-El Prat od razu dało się to zauważyć. Oglądaliśmy bowiem bardzo dużo ostrej gry. Tylko w pierwszej połowie mieliśmy aż 17 fauli (12 ze strony zawodników Espanyolu). W 23. minucie doszło także do większej przepychanki pomiędzy Alvaro Gonzalezem i Javierem Mascherano. Panowie starli się najpierw słownie, a później ten pierwszy popchnął obrońcę Barcelony, który ostentacyjnie upadł na murawę. Skończyło się tylko żółtym kartonikiem dla zawodnika Espanyolu. W pierwszej połowie Barcelona dominowała na boisku, ale w 26. minucie, to gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Po wrzutce z rożnego źle interweniował Claudio Bravo i piłkę tuż przed przekroczeniem linii bramkowej w ostatniej chwili wybił Gerard Pique. Barcelona jedną z najgroźniejszych okazji stworzyła sobie w 36. minucie. Z rzutu wolnego bardzo groźnie piłkę uderzał Lionel Messi. Futbolówka ostatecznie trafiła jednak tylko w spojenie bramki. Po przerwie na Cornella-El Prat robiło się coraz bardziej ciekawie. Do głosu częściej pod bramką rywala zaczynał dochodzić Espanyol. W 52. minucie bliski pokonania Bravo był Hernan Perez, ale piłka ostatecznie minęła tylko prawy słupek bramki. Znakomitej sytuacji w drugiej połowie po stronie Barcelony nie wykorzystał Luis Suarez. Urugwajczyk minął obrońcę, położył bramkarza i mając przed sobą pustą bramkę, trafił piłką w słupek. Pod koniec meczu piłkarze FC Barcelona mieli jeszcze kilka groźnych okazji, ale Espanyol nie dał sobie wbić żadnego gola i zainkasował cenny punt w starciu z dotychczasowym liderem ligi. Espanyol - FC Barcelona 0-0. Raport meczowy Wieczorem, goniące w tabeli Barcelonę, Atletico Madryt podejmowało ostatnie w tabeli Levante UD. Zanosiło się na łatwą wygraną gospodarzy, tymczasem goście postawili zacięty opór, a dodatkowo dopisywało im szczęście. Atletico strasznie męczyło się z rywalem. W poprzeczkę trafiali: Antoine Griezmann i Luciano Vietto, ale bramka była jak zaczarowana. Dopiero w 81. minucie, wprowadzony chwilę wcześniej, Thomas Partey przeprowadził indywidualną akcję, po której bramkarz gości, Diego Marino, nieszczęśliwie interweniując, posłał piłkę do własnej bramki Atletico Madryt - Levante UD 1-0. Raport meczowy Primera Division: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz