Tłumy na Hillsborough, które często wybierane było jako neutralny grunt do rozgrywania meczów pucharowych, nie były rzadkością, ale tym razem sytuacja była wyjątkowo poważna. Zainteresowanie spotkaniem było ogromne, a Angielska Federacja Piłkarska odmówiła prośbie władz Liverpoolu by przeznaczyć dla jego kibiców więcej miejsc. Część trybun było stojących, co uniemożliwiało dokładne kontrolowanie liczby kibiców wchodzących na stadion. W dodatku, w wyniku utrudnień na drodze, wielu fanów dotarło na mecz z opóźnieniem, co spotęgowało pragnienie by dostać się na stadion jak najszybciej. Ci, którzy byli już w środku, nie mieli pojęcia, że za nimi gęstnieje tłum, który wkrótce naparł, przygniatając ich do płotu. Część fanów ratowała się próbując przedostać się na murawę. Nie było to jednak łatwe. W owych czasach Wyspy zmagały się z plagą chuliganizmu, więc stadion od trybun odgradzał wysoki płot. Wielu kibiców zostało wciągniętych przez ludzi znajdujących się na trybunie powyżej. W szóstej minucie sędzia przerwał spotkanie. Część kibiców z innych sektorów wybuczała tę decyzję. Dopiero kiedy na murawę wjechał pierwszy ambulans, stadion zrozumiał, że sytuacja jest poważna. Bilans wydarzeń na Hillsborough był przerażający: 96 zabitych, 766 rannych. W 1991 roku śledztwo kończy się werdyktem, że wszystko to było tragicznym wypadkiem. Ale szybko pojawiają się pytania. Wychodzi na jaw, że policja manipuluje przy relacjach świadków by odsunąć od siebie winę. Człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo przekonuje, że kibice sforsowali bramę wejściową, ale nagrania sugerują, że to on podjął decyzję o jej otworzeniu. W wyniku tego na stadion dostała się niemożliwa już do kontrolowania fala ludzi. W 2012 roku niezależna komisja, ogłasza głośny raport, wyliczający niedopatrzenia organizatorów i policji i oskarżający funkcjonariuszy o próbę przerzucenia odpowiedzialności na kibiców. Rodziny zabitych spotkała podwójna niesprawiedliwość. Po pierwsze, niesprawiedliwość samej tragedii, klęski państwa, które nie uchroniło od śmierci ich ukochanych. Po drugie - niesprawiedliwość w postaci oczernienia ofiar poprzez sugerowanie, że to oni zawinili tragedii - mówił po ogłoszeniu raportu premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Rozpoczynające się dziś śledztwo jest wynikiem publikacji raportu. Przed ławą przysięgłych gigantyczne zadanie: 70 000 dokumentów i setki relacji. Werdykt poznamy dopiero w przyszłym roku. Po tragedii na Wyspach wprowadzono szereg reform, które zapobiec miały podobnym zdarzeniom w przyszłości. W najwyższej klasie rozgrywkowej zlikwidowano trybuny stojące i płoty.