Interia: 870 mln funtów wydały latem na transfery same kluby Premier League. Ceny piłkarzy osiągają szokujące pułapy i nie chodzi tylko o najlepszych. To zjawisko, przed którym nie ma odwrotu czy wręcz przeciwnie - pompowanie bańki, która w końcu pęknie? Stefan Białas, były piłkarz m.in Legii i Śląska, a także trener i komentator sportowy: - To raczej bańka, która kiedyś będzie musiała pęknąć. Z drugiej strony, jeśli angielskie kluby mają tak gigantyczne pieniądze za prawa telewizyjne - siedem miliardów euro za trzy lata, to nie ma się co dziwić, że panują na rynku. Premier League stała się dla piłkarzy ligą pierwszego wyboru. - Ale jeśli się ma takie pieniądze, to się je wydaje. Przecież kluby nie złożą ich na lokacie bankowej, której oprocentowanie jest bardzo niskie. Tu chodzi o wielkie inwestycje. Pieniądze z praw telewizyjnych rządzą największymi ligami, ale w końcu muszą wyjść jakieś kolejne dyrektywy UEFA czy FIFA. Zresztą już próbuje się ograniczać wydatki na transfery i płace, bo rzeczywiście, pompuje się balon, którego pęknięcie mogłoby mieć bardzo negatywne konsekwencje. Trudno przewidzieć, dokąd zmierza futbol, skoro transfer nastolatka z ligi francuskiej zamyka się w kwocie osiemdziesięciu milionów euro... - Transfer Martiala przekracza wszelkie granice. Przecież to zawodnik, który przed przejściem do Manchesteru United nie rozegrał ani jednego spotkania w reprezentacji Francji, a w lidze zaledwie około czterdziestu. Jest dopiero wschodzącym zawodnikiem, a już płaci się za niego, jeśli policzyć wszystkie bonusy, osiemdziesiąt milionów euro. To szaleństwo! No, ale jeśli ktoś oferuje takie pieniądze, to głupotą byłoby go nie sprzedać. Zresztą początkowo władze AS Monaco nie miały takiego zamiaru, bo odeszli inni zawodnicy i nie chcieli tracić środkowego napastnika takiego, jak Martial. Firmino - 41 mln euro, Otamendi - 45, Schneiderlin - 35. Nie sądzi pan, że równie dobrze można byłoby podzielić wszystkie te kwoty przez pół? - No tak, ale to taki sam przypadek, jak z Legią w Polsce. Gdy polski klub sprzedaje piłkarza, to żąda od Legii znacznie więcej niż od Górnika Łęczna czy nawet od Lecha. Identycznie jest za zagranicą. Gdy zawodnika chce kupić gigant, to mówi się już o zupełnie innych kwotach niż gdyby nabywcą miał być mniej medialny, nie tak bogaty klub. Premier League zdystansowała wszystkie pozostałe, jeśli chodzi o kwoty transferowe. Odjedzie innym ligom także pod względem sportowym? - Już odjechała. Chociaż rzeczywiście, najwięcej klubów w Lidze Mistrzów ma Hiszpania, ale bardziej wynika to z solidności hiszpańskich zespołów, bo jakość najlepszych zawodników w Anglii jest wyższa niż w Hiszpanii. Tak bym to określił. - Gdyby nie Finansowe Fair Play, to takie kluby, jak Manchester City czy we Francji PSG jeszcze bardziej odjechałyby konkurencji. Regulacje UEFA jednak spowolniły ten proces. Nie sądzi pan, że przez napływ gigantycznych pieniędzy do futbolu, transfery stały się równoległymi rozgrywkami? - Można powiedzieć, że właściciele największych klubów prowadzą między sobą gierki. Są w stanie kupić piłkarza nie dlatego, że jest im specjalnie potrzebny, ale dlatego, aby przeszkodzić rywalom, czy utrzeć im nosa. Tu już nie chodzi o konkurencję krajową. W grze są takie pieniądze, że chodzi o Europę, o wygranie Ligi Mistrzów. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz