Lukaku ma w sobie coś z Oliviera Giroud. Obydwaj nie są szczególnymi ulubieńcami publiczności, często wymaga się od nich jeszcze więcej, jeszcze częściej krytykuje, ale zarówno Belg, jak i Francuz zawsze znajdują najlepszą odpowiedź. Na boisku. Giroud wskoczył właśnie na trzecie miejsce wśród najlepszych strzelców francuskiej reprezentacji, mijając po drodze wielu znacznie lepszych piłkarzy, przed nim są jeszcze tylko Michel Platini i Thierry Henry. Lukaku, mając jeszcze co najmniej pół kariery na wysokim poziomie i po 79 spotkaniach w drużynie narodowej, już może pochwalić się rekordowym wynikiem w reprezentacji - strzelił 45 goli. Z ogromną przewagą nad kolejnymi zawodnikami. Biorąc pod uwagę, jak był wielokrotnie traktowany, jak nie wierzono w jego umiejętności, dzisiaj zdaje się odpowiadać wszystkim swoim krytykom. Dosłownie. Tak ostrej reakcji trudno jednak było się spodziewać. - Kibice pytają mnie czasami, czy widziałbym się w trójce najlepszych belgijskich napastników w historii. Tak, tak i jeszcze raz tak! Powiedziałbym nawet, że jestem najlepszy. I to na kilometr! Jestem pierwszy na liście czołowych strzelców w drużynie narodowej, zdobyłem 34 bramki w ostatnich 33 meczach. I co teraz powiecie? - pyta prowokacyjnie Lukaku. Napastnik "Czerwonych Diabłów" zdradza przy okazji mniej znane sytuacje. Albo całkiem nieznane odczucia. - Za każdym razem, kiedy gram w belgijskich barwach czuje bardziej złość niż dumę z reprezentowania swojego kraju. Powiedziałem nawet swoim rodzicom, żeby nie przychodzili na stadion, kiedy gram. Ale dlatego często przesyłam pozdrowienia do kamery po strzelonym golu. Wiem, że mama to widzi - zdradza belgijski zawodnik, który choćby w ostatnim meczu Ligi Mistrzów w dużym stopniu przyczynił się do wyeliminowania PSG przez Manchester United, strzelając dwa ważne gole. RP