Pep tylko machnął ręką i odwrócił się plecami do boiska. Był wściekły na Kuna Aguero, który wykonał karnego w stylu Antonina Panenki w ligowym starciu z Chelsea. Manchester City prowadził 1-0, Argentyńczyk powinien zamknąć spotkanie. Przegrywając 0-2 drużyna Thomasa Tuchela już by się nie podniosła. Ale Aguero, emblematyczny piłkarz City w erze szejka Mansoura bin Zayeda, wykonał podcinkę tak nieudolnie, że zwinny niczym kot bramkarz Chelsea Edouard Mendy bez trudu złapał piłkę. Pep Guardiola wchodzi na piedestał Z naśladowcami Panenki już tak jest. Albo zrobią show i zabawią się kosztem bramkarza, albo, gdy gra nerwów im nie wyjdzie, skompromitują się. Tak było z Aguero, najlepszym strzelcem w historii Manchesteru City, który po dekadzie spędzonej na Etihad Stadium żegna się z klubem. Był w nim największą gwiazdą. Zdobył historyczną bramkę w 95. minucie ostatniego meczu sezonu 2011-2012 z Queens Park Rangers, która dała City mistrzostwo Anglii wyczekiwane przez 44 lata. Wielka inwestycja szejków z Abu Zabii zaczynała się wtedy spłacać. Po strzale Aguero City wydarło tytuł Manchesterowi United, którego kibice latami kpili z lokalnego rywala. Nadszedł czas rewanżu. Wczoraj porażka Manchesteru United z Leicester dała City piąty tytuł ery Mansoura. W ostatnich latach klub z Etihad stał się hegemonem w Premier League. Guardiola, który na Etihad Stadium trafił latem 2016 roku zdobył mistrzostwo Anglii po raz trzeci (2018, 2019, 2021). Tym razem było wyjątkowo trudno, bo drużyna fatalnie weszła w sezon. Po ośmiu kolejkach Manchester City miał zaledwie 12 pkt, tracił aż osiem do liderującego Tottenhamu, z którym właśnie przegrał 0-2. Gracze Guardioli atakowali cały mecz, drużyna Jose Mourinho ich wypunktowała z kontrataku. Czas przyznał jednak rację Katalończykowi. Dziś, gdy on zasiada na angielskim tronie, Mourinho prowadzi Romę, bo z Tottenhamu go zwolniono. "Spurs" są na siódmym miejscu w tabeli mając o 24 pkt mniej od City. Dlaczego Guardiola tak bardzo wściekł się na Aguero? Bo zwycięstwo nad Chelsea zapewniłoby City tytuł już w sobotę. Chodzi też o przewagę psychologiczną przed finałem Ligi Mistrzów w Stambule. Niedawno Chelsea pokonała zespół Pepa w półfinale Pucharu Anglii, a teraz wygrała też w lidze 2-1. City pojedzie do Stambułu po dwóch kolejnych porażkach z rywalem z Londynu. Jakie to będzie miało znaczenie? Na przebieg gry niewielki. Manchester będzie grał w ataku pozycyjnym, piłkarze Tuchela spróbują odpowiedzieć morderczymi kontrami. Trzeci angielski finał Ligi Mistrzów to starcie dwóch zupełnie odmiennych filozofii i stylów. Guardiola nazywany jest największym dogmatykiem wśród trenerów. Zarzucają mu, że nie uznaje wariantu B, a prowadzone przez niego drużyny grają zawsze tak samo. Z posiadania piłki zrobił wartość samą w sobie. "Take the ball, pass the ball" (przyjmij piłkę, podaj piłkę) - to tytuł głośnego filmu opowiadający o fenomenie Barcelony z czasów pracy Guardioli. Stworzył zespół wszech czasów. Zrewolucjonizował futbol. Spojrzał inaczej na grę i wykorzystanie przestrzeni boiska. Zespół z Leo Messim, Xavin Hernandezem i Andresem Iniestą osiągnął status kultowego. Guardiola mówił: - Futbol jest w istocie prosty, polega na przyjmowaniu i podawaniu piłki. W kółko. Kiedy drużyna Pepa wygrywała, wynoszono ją na piedestał, by ją potem z niego zrzucić, gdy wyniki były gorsze. Rywalizacja Guardioli z Jose Mourinho prowadzącym wtedy Real Madryt spolaryzowała świat piłki. Pięknoduch z Katalonii przeciwstawiał się pragmatykowi i cynikowi, który postępował w myśl zasady, że cel uświęca środki. Messiego trzeba było zatrzymać wszelkimi sposobami. Często było to niemożliwe, czasem się jednak udawało. Jedno z ostatnich wielkich zwycięstw Guardioli nad Muorinho miało miejsce w półfinale Ligi Mistrzów 2011 roku. Barcelona pokonała Real, a potem w finale na Wembley Manchester United. Była nie do zatrzymania, a 40-letni Pep został obwołany trenerskim geniuszem. "Jeśli kochasz futbol, ale nie kochasz Barcelony, to masz problem" - mówił Thierry Henry. Pep Guardiola spada z piedestału Przyszły jednak dla Guardioli czasy trudne. Zmęczony wojną z Mourinho opuścił Barcelonę i przeniósł się do Monachium. Fascynował go Bayern. Jego efektywność, niezłomność. Bawarczycy potrafili wygrywać nie zawsze mając w składzie najlepiej wyszkolonych graczy. Pep wszedł do szatni Bayernu, po tym jak zdobył potrójną koronę z Juppem Heynckesem. Rok później do drużyny dołączył Robert Lewandowski. Polak nie krył, że praca z Katalończykiem była fascynującą przygodą, ale upragnionego celu nie zdobyli. W Lidze Mistrzów zawsze odbijali się od półfinału. Niemiecka wersja tiki-taki nie wystarczyła do osiągnięcia europejskiego szczytu. Juergen Klopp z Liverpoolu, tak jak Tuchel to trenerzy przeciwstawiani Guardioli. "Gdyby moim pierwszym kontaktem z piłką było obejrzenie meczu Barcelony Pepa, wybrałbym inną dyscyplinę sportu" - powiedział Klopp jeszcze jako trener Borussii Dortmud. Niemcy bardziej pragmatycznie patrzą na futbol. Choć Liverpool, ustępujący mistrz Anglii też grał pięknie. Klopp nie wymagał od swoich graczy tysiąca podań. Akcje były szybkie, czasem polegały na zaskakującym przerzucie piłki na 50 m od obrońcy Virgila van Dijka do napastników Mohameda Salaha, lub Sadio Mane. W ten sposób "The Reds" wygrali Ligę Mistrzów w 2019 roku bijąc w półfinale Barcelonę. Rok wcześniej w ćwierćfinale Klopp udzielił Guardioli surowej lekcji pokory. Liverpool wygrali dwumecz aż 5-1, choć w lidze angielskiej tytuł zdobył Manchester City. Zespół Guardioli dominował na Wyspach, ale w Europie przepadał z Monaco, Liverpoolem, Tottenhamem, czy Lyonem. W 1/8 finału lub w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Pep narażał się swoim krytykom, otwarcie angażując się w politykę separatystyczną Katalonii. Do City kupował nowych graczy, przede wszystkim bardzo drogich obrońców, ale o zmianie stylu gry zespołu nie chciał nawet słyszeć. Zarzucano mu, że na siłę uczy wykwintnego futbolu graczy przeciętnie wyszkolonych jak Walker, Zinczenko, Stones, Cancelo, Benjamin Mendy, Fernardinho i inni. Z piłkarzy, których ma dziś w City w jego dawnej Barcelonie mógłby grać Kevin de Bruyne. Choć Ilkay Gundogan, Bernardo Silva, Riyad Mahrez, czy Phil Foden to zawodnicy o niebanalnej technice. W City nie ma jednak gwiazd takich jak Messi, Cristiano Ronaldo, Kylian Mbappe, Neymar, Haaland czy Lewandowski. Za 1,7 mld euro wydane na nowych graczy przez szejka Mansoura powstała szeroka, wyrównana kadra. To jest siłą Manchesteru City, który po roku przerwy wraca na tron w Anglii. Napięty kalendarz czasów pandemii i plaga kontuzji rozbiły Liverpool. Zespół Guardioli przetrwał nawet wtedy, gdy musiał grać bez De Bruyne. Mija dekada odkąd kataloński trener ostatni raz był w finale Ligi Mistrzów. W 2011 roku wydawało się, że on i jego Barcelona zdominują europejski futbol na lata. Rok później poczuł się wypalony i odszedł z Camp Nou. Z Bayernem i City zdobył sześć tytułów mistrza kraju, ale trzeciego triumfu w Champions League nie osiągnął. W tym czasie rozbłysła gwiazda Zinedine’a Zidane’a w Realu Madryt. Francuz dołączył do Billa Shankly’ego i Carlo Ancelottiego, którzy jako trenerzy po trzy razy wygrywali Puchar Europy. Guardiola może ich dogonić 29 maja w Stambule. Wyniki, terminarz i tabelę Premier League znajdziesz tutaj! Bez względu na to jak potoczy się finał z Chelsea, wiadomo jak zachowa się Katalończyk. Jako uczeń Johana Cruyffa powie swoim piłkarzom "wyjdźcie na boisko i cieszcie się grą, bo taki mecz zdarza się raz życiu". Brzmi banalnie? Owszem. Według Pepa brzmi także prawdziwie. Napięcie w klubie będzie jednak ogromne. Manchester City dotarł do finału Ligi Mistrzów pierwszy raz w historii. Dariusz Wołowski