O sile tamtej drużyny stanowili tacy gracze jak Dennis Berkamp, Robert Pires, Patrick Vieira czy będący wtedy w życiowej formie Thierry Henry, zdobywca tytułu króla strzelców z 30 bramkami na koncie. Rok później Arsenal zakończył sezon na drugim miejscu, za plecami wspartej ogromnymi pieniędzmi Romana Abramowicza Chelsea. Mimo to Wenger mógł świętować zdobycie Pucharu Anglii. Od tego czasu "Kanonierzy" nie wywalczyli żadnego trofeum. W Premier League częściej niż o mistrzostwo musieli walczyć o miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów. W dwóch pozostałych krajowych rozgrywkach - Pucharze Anglii i Pucharze Ligi - drużyna odpadała we wczesnych rundach rozgrywek. Największy sukces w okresie "Wielkiej Smuty" to finał Champions League w 2006 roku i porażka w finale z rozpoczynającą swój triumfalny pochód FC Barceloną. Mimo braku sukcesów na boisku, Arsenal w perspektywie organizacyjno-finansowej stanowi wzór dla innych klubów z Premier League. Zgodnie z danymi przedstawianymi w corocznych sprawozdaniach finansowych, klub rok do roku notuje coraz większe przychody (w 2012 roku było to aż 235 mln funtów). Co równie istotne, od 2002 r. "Kanonierzy" każdy rok kończyli z zyskiem. Wpływ na takie wyniki miały z pewnością takie wydarzenia jak przenosiny na Emirates Stadium, nowe umowy sponsorskie czy działania marketingowe niemal na całym świecie i stworzenie wizerunku jednego z największych klubów świata. W tym czasie Arsene Wegner dał się poznać jako szkoleniowiec stroniący od dużych wydatków na transfery, a skupiający się na inwestycjach w młodych zawodników niemal z każdego rejonu świata. Trudno nie zauważyć, że Wenger potrafi rozpoznać w młodym piłkarzu potencjał, dzięki któremu może się on stać zawodnikiem europejskiego bądź światowego formatu. Najlepszym przykładem pracy z talentami jest obecny gracz Barcelony Cesc Fabregas. Kilka lat bez sukcesów doprowadziło do wzrostu frustracji wśród kibiców "Kanonierów", którzy coraz głośniej zaczęli się domagać transferów zawodników gotowych wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za wynik. Wenger niemal co okienko transferowe zapewniał, że nadeszła ta chwila, w której Arsenal będzie prawdziwym "królem polowania", ale zawsze była to niespełniona obietnica - od sezonu 2005/2006 bilans transferowy klubu zamykał się z wynikiem dodatnim. W obecnym sezonie również nic nie zapowiadało zmiany strategii menedżera Arsenalu, aż do ostatniego dnia okienka transferowego. 2 września Wenger pobił klubowy rekord wydanej kwoty i za 45 mln euro sprowadził na Emirates Mesuta Oezila z Realu Madryt. Oczekiwany o wielu lat transfer gracza światowego formatu w końcu doczekał się realizacji. Jednak Oezil, choć to gracz niewątpliwie ze światowej czołówki, w pojedynkę nie zdobędzie dla Arsenalu żadnego trofeum. Musi mieć wsparcie w nowych kolegach, a ci w końcu spełniają pokładane w nich nadzieje. Wpływ na to z pewnością miały prawdziwe wakacje dla większości piłkarzy, którzy nie byli dodatkowo obciążani występami dla swoich reprezentacji oraz solidnie przepracowany okres przygotowawczy, w którym udało się uniknąć wielu kontuzji. Pierwszy mecz ligowy nie zapowiadał tak udanego wejścia w sezon. Porażka na własnym stadionie z Aston Villą 1-3 była pierwszą przegraną w spotkaniu inaugurującym sezon od 2000 roku. Potem jednak drużyna Wengera ruszyła niczym bolid Formuły 1, co pozwoliło na odskoczenie rywalom po 10. kolejkach już na pięć punktów. Po 11 kolejkach przewaga stopniała do dwóch punktów, ale porażka na Old Trafford z Manchesterem United nikomu ujmy nie przynosi. W tej chwili "Kanonierzy" są właściwie pozbawieni słabych punktów. Świetną robotę wykonuje w bramce Wojciech Szczęsny, który popisał się wieloma świetnymi interwencjami i przepuszcza średnio poniżej 1. gola na mecz. Dodatkowo reprezentant Polski doskonale dyryguje linią defensywną, której trzon stanowią stoperzy Per Mertesacker i Laurent Koscielny. W drugiej linii niepodzielnie panuje Mikel Arteta oraz Aaron Ramsey, rozgrywający swój najlepszy sezon w karierze. Idealnie do składu wkomponował się wspominany już Oezil, przez którego przechodzi niemal każda piłka. Na szpicy pracuje za dwóch Olivier Giroud, który w porównaniu z poprzednimi rozgrywkami zrobił wielki postęp jeśli chodzi o umiejętności czysto piłkarskie i nie jest już typowym lisem pola karnego, ale potrafi również pomóc w kombinacyjnym rozegraniu akcji czy też zaliczyć asystę. Czy Arsenal w tym sezonie może w końcu zawojować Premier League i Ligę Mistrzów? Na pewno pierwsza część sezonu wskazuje, że ta drużyna zaczęła grać na miarę swoich możliwości i talentu poszczególnych piłkarzy. Pierwsza jedenastka stanowi idealne połączenie doświadczenia i młodości, a każdy wprowadzony rezerwowy jest w stanie zmienić oblicze meczu. Duże znaczenie spełnia tu również taktyka, która jest na tyle elastyczna, że zależnie od rozwoju sytuacji pozwala zdominować przeciwnika, bądź oddać inicjatywę i groźnie kontratakować, o czym niedawno przekonała się Borussia Dortmund. Równie ważny jest fakt, że Wenger nie musi eksperymentować ze składem i łatać dziur jak w poprzednim sezonie - najlepszym przykładem jest tu Santi Cazorla, który na początku swojej przygody w Londynie był wystawiany w środku pola, gdzie nie mógł wykorzystać swoich atutów, które pokazywał jako skrzydłowy w La Liga. Obecnie wrócił on na swoją nominalną pozycję i z meczu na mecz widać progres w jego grze.Co zatem przemawia na niekorzyść Arsenalu? Na pewno brak rezerwowego napastnika, który mógłby zastąpić Giroud. W natłoku spotkań, jakie czekają "Kanonierów" w tym sezonie, francuski napastnik będzie musiał kiedyś odpocząć, a jego zmiennik Nicklas Bendtner, nie gwarantuje na chwilę obecną odpowiedniej jakości. Większym zagrożeniem jest jednak rosnąca presja, która na początku sezonu nie jest aż tak duża. Głównym zadaniem Wengera i bardziej doświadczonych zawodników będzie branie na siebie odpowiedzialności za wyniki zespołu.Początek sezonu 2013/14 pokazuje, że ten okres może się końcu okazać przełomowy dla Arsenalu. Ściągani od lat młodzi zawodnicy w końcu są gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik, a gracze bardziej doświadczeni nie muszą się obawiać, że gra będzie oparta jedynie na nich. Jeśli uda się pokonać sceptycyzm, który pojawi się w decydujących momentach sezonu, Arsenal może nawiązać do sukcesów sprzed dekady, a nawet pobić osiągnięcia tamtej drużyny. Autor: Jakub Rzepka