<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-anglia-premier-league-regular-season,cid,619">Premier League - wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela</a> Angielskie media nie mają wątpliwości. "Czerwonym Diabłom" bardzo ciężko będzie obronić mistrzowski tytuł, jeśli swoją grę nadal będą opierać na tej klasy bramkarzu. To jeszcze nie ten rozmiar kapelusza - sugerują brytyjskie tabloidy. Hiszpan momentami przejawia swój potencjał, lecz ewidentnie brakuje mu doświadczenia, szczególnie w meczach o dużą stawkę. Ściągnięcie go na Old Trafford niekoniecznie było fatalnym posunięciem, lecz tylko i wyłącznie w dłuższej perspektywie. To raczej nutka przyszłości. Klub, który ma tak wysokie ambicje w każdym sezonie, nie powinien mieć w swoim składzie piłkarzy dopiero uczących się gry w piłkę. Na takim poziomie rozgrywek każdy błąd może nieść za sobą poważne konsekwencje. Jeżeli podopiecznym sir Alexa Fergusona nie uda się w tym sezonie zwyciężyć w rozgrywkach Premier League, jedną z przyczyn na pewno będą błędy popełnione przez wychowanka Atletico Madryt. Klęskę w Lidze Mistrzów już zdążono przypisać na jego konto. W decydujących meczach fazy grupowej, De Gea nie ustrzegł się karygodnych błędów. W spotkaniu z Benfiką zbyt łatwo dał się pokonać Pablo Aimarowi i Portugalczycy zdołali doprowadzić do remisu, natomiast w ostatniej kolejce mistrzowie Anglii nie dali sobie rady z dużo niżej notowanym rywalem z Bazylei. Hiszpan zawalił jedną bramkę i po porażce 1-2 Manchester United pożegnał się z tymi elitarnymi rozgrywkami. Teoretycznie słabsi przeciwnicy w meczach z drużyną z Old Trafford, swoją szansę na korzystny rezultat upatrują w postawie 21-letniego golkipera. Szkoleniowcy drużyn wręcz każą swoim podopiecznym oddawać jak największą liczbę strzałów na bramkę strzeżoną przez Hiszpana. Tego typu zadania taktyczne to często jedyny sposób na wygraną w starciu z drużyną naszpikowaną gwiazdami światowego formatu. Przed starciem z "Czerwonymi Diabłami", rywale zapewne organizują wzmożone jednostki treningowe, mające na celu poprawienie jakości strzałów z dystansu. Po zakończeniu kariery przez Edwina van der Sara, między słupkami drużyny z Manchesteru powstała luka, której Ferguson nie potrafi załatać. Aż strach pomyśleć, w jakiej formie są obecnie konkurenci De Gei - Anders Lindegaard i Ben Amos. "Fergie" z pewnością ma lepsze rozeznanie. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Spośród dwojga złego szkocki menedżer częściej stawia na tego mniej doświadczonego, choć ponoć obiecującego. Słynny szkoleniowiec bardzo często na pozycji numer jeden stosuje jednak rotację, bo Hiszpan w roli następcy holenderskiego weterana nie sprawdza się zupełnie - średnio w co drugim meczu popełnia błąd kosztujący utratę gola. Ciężko znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla zawodnika, za którego w czerwcu zapłacono 18,5 miliona funtów. Limit pecha zdążył wykorzystać już w ubiegłym roku. Zwieńczył go fatalnym występem przeciwko Blackburn (2-3) i został okrzyknięty głównym winowajcą tej porażki. Koledzy z drużyny już dawno stracili do niego zaufanie. Cierpliwość powoli traci też menedżer zespołu z Manchesteru. Najbliższy wywalczenia miejsca w podstawowym składzie wydaje się być wspomniany wcześniej Lindegaard. Starszy o siedem lat od De Gei Duńczyk w tym sezonie zaliczył pięć występów i żadnego z nich nie zawalił. Niczym również też nie zabłysnął, zazwyczaj grał przeciwko mniej poważnym rywalom. Za hiszpańskim golkiperem wciąż przemawia jednak perspektywiczność.