Spektakularny transfer Mesuta Oezila to naczelny argument dla pytających o zmianę, która dokonała się na The Emirates. Żaden inny zespół w Premier League nie ma w pomocy grupy piłkarzy tak uzdolnionych w grze kombinacyjnej. Cazorla, Arteta, Rosicky, a szczególnie wyrastający na egzekutora Ramsey bez kłopotu zdominowali środek pola w starciu z Liverpoolem. Co jednak bardziej ucieszyło Arsene’a Wengera, umieli pomóc obrońcom zachować zero po stronie strat w pojedynkach z napastnikami klasy Suareza i Sturridge’a. Falstart z Aston Villą (1-3), po którym fani "Kanonierów" obawiając się najgorszego żądali dymisji legendarnego szkoleniowca, poszedł w niepamięć. W 9 kolejnym meczach Premier League Arsenal zdobył 25 pkt. Ogromne kłopoty dwójki faworytów z Manchesteru podkreślają tylko znakomitą passę londyńczyków, broniący tytułu United traci do lidera 8 pkt. Czy to znaczy, że za tydzień chłopaki Wengera pojadą na Old Trafford w roli faworytów? Manchester United jest zespołem, który w ostatnich latach obijał "Kanonierów" boleśnie i regularnie. Każda wyprawa na północ kończyła się dla zespołu Wengera fatalnie. Choć między 1998, a 2005 rokiem Arsenal był na Wyspach potentatem, przegrany finał Champions League z Barceloną, a potem przeprowadzka na The Emirates wyznaczają symbolicznie moment, gdy drużyna zaczęła tracić kontakt z czołówką. A jej trener z rzeczywistością. Wydawało się, że nie ma na to rady. Że Wenger wytrwa w uporze tworzenia czegoś w rodzaju piłkarskiego uniwersytetu, którego absolwenci, zamiast pracować na chwałę wychowawcy, trafiać będą do klubów większych. Wykupienie Oezila z Realu Madryt za 45 mln euro zaprzeczyło tej tendencji. Czy jednak Niemiec może okazać się jedynym ogniwem dzielącym "Kanonierów" od powrotu na szczyt? <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-anglia-premier-league-sezon-zasadniczy,cid,619,sort,I" target="_blank">Zobacz wyniki, strzelców bramek, tabelę i terminarz Premier League</a> Porażka z Borussią Dortmund w Champions League nakazuje ostrożność. Zwłaszcza, że przed "Kanonierami" bardzo ciężki okres. Najpierw trzeba się wybrać na Signal Iduna Park, by bronić swoich szans awansu do 1/8 finału, by cztery dni później odwiedzić Old Trafford. To może być egzamin, po którym dowiemy się, czy drużyna z Wojciechem Szczęsnym w bramce faktycznie gotowa jest przełamywać kompleksy. Póki co "Kanonierzy" grali zaledwie jeden mecz z rywalem z topu (BVB) i nawet punktu zdobyć w nim nie umieli. Bezdyskusyjnie jednak postawa drużyny Wengera dodaje smaku rozgrywkom w Premier League, a nawet jest czymś znaczącym z punktu widzenia wszystkich wielkich lig kontynentu. Rywalizacja w Niemczech i we Francji toczy się według oczywistych schematów, w Serie A wyłamuje się Roma, w Primera Division Atletico Madryt. Biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednim sezonie wyścigi po mistrzowskie tytuły w tych krajach rozstrzygnęły się gdzieś w okolicach lutego, trzeba pokładać nadzieję w "Kanonierach" i im podobnych zespołach burzących skostniały układ sił w klubowej piłce. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2950999" target="_blank">Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego</a>