Umowa ws. praw telewizyjnych na lata 2004-2007 dała klubom Premier League miliard funtów. Za lata 2013-2016 skasowały już trzykrotnie więcej, a najnowszy kontrakt za lata 2016-2019 gwarantuje im aż 5,136 mld. To paliwo rakietowe, dzięki któremu angielska ekstraklasa odleci pozostałym ligom. Dla porównania, kluby Bundesligi mogą liczyć na kwotę czterokrotnie mniejszą. Przepaść. Nastolatek droższy niż Zinedine Zidane Za gwiazdy trzeba płacić kosmiczne pieniądze. Już czternaście lat temu Zinedine Zidane przeszedł z Juventusu do Realu za 75 mln euro, ale był wtedy najlepszym piłkarzem świata, a przez kolejnych osiem lat nikt nawet nie zbliżył się do tego pułapu. Teraz Manchester United ściągnął nastolatka za 80 mln euro! Szefowie klubów z innych lig doskonale wiedzą, że Anglików stać i zapłacą, więc rozpoczęło się szaleństwo. Dotychczasowa wartość rynkowa piłkarzy przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Przykładowo Kevin de Bruyne (wyceniany na 45 mln euro) został sprzedany za 74 mln, Nicolas Otamendi (teoretycznie 25 mln) poszedł za 45 mln, Christian Benteke (20 mln) sprzedany za 46,50 mln. Wszystko przebił jednak transfer Anthony’ego Martiala. Napastnik AS Monaco wyceniany był na 8 mln euro, a Manchester United podpisał umowę wartą, ze wszystkimi dodatkowymi klauzulami, 80 mln euro! - Transfer Martiala przekracza wszelkie granice. Przecież to zawodnik, który przed przejściem do Manchesteru United nie rozegrał ani jednego spotkania w reprezentacji Francji, a w lidze zaledwie około czterdziestu. To szaleństwo! - komentuje Stefan Białas, były piłkarz m.in Legii i Śląska, a także trener i ekspert ligi francuskiej (cały wywiad znajdziesz tutaj - kliknij!). Selekcjoner Niemców Joachim Loew przyznaje jednak, że kwoty na rynku transferowym odleciały. "Kluby Premier League potroiły stawki" - wyliczył. Wywołany do tablicy menedżer Manchesteru United Louis van Gaal przyznał, że kwota za Anthony'ego Martiala jest "absurdalna", ale "w takim świecie żyjemy". Tyle że to właśnie on i większość menedżerów angielskich klubów szastając kasą, tworzą nowy piłkarski świat. Zszokowani cenami są sami piłkarze. "Kwoty transferów są nienormalne. Piłkarz powinien strzelać po trzy-cztery gole w każdy meczu, żeby kosztować aż tyle" - twierdzi Arturo Vidal, który latem zamienił Juventus na Bayern za "jedyne" 36 mln euro. Thiago Silva skomentował, że transfery obu klubów z Manchesteru "są na krawędzi szaleństwa". To szaleństwo może mieć trudne do przewidzenia konsekwencje. Nawet Bayern nie ma szans Menedżer Chelsea Jose Mourinho już w maju doskonale wiedział, co się wydarzy w letnim okienku transferowym. "To będzie jak krach na Wall Street" - przewidywał, tłumacząc, że część klubów będzie tak zdeterminowana pozyskać nowych zawodników, że wypaczą rynek. Podkreślał, że nie wiadomo, do czego to doprowadzi. Pierwszy efekt to drenowanie składów zespołów z kontynentu. - Premier League stała się dla piłkarzy ligą pierwszego wyboru - podkreśla Stefan Białas. Angielskie kluby kuszą konkurencję z kontynentalnej części Europy niewyobrażalnymi kwotami odstępnego, a piłkarzy gigantycznymi zarobkami. "Nie mieliśmy szans, aby wypłacać nawet połowę pensji, którą Manchester City zaproponował Kevinowi De Bruyne" - przyznał Klaus Allofs, dyrektor sportowy VfL Wolfsburg. Wtóruje mu Matthias Sammer, dyrektor sportowy giganta z Monachium. Powiedział wprost, że nawet Bayern nie może rywalizować finansowo z klubami Premier League. Bawarczykom udało się jednak zatrzymać Thomasa Muellera, za którego Man Utd chciał zapłacić 120 mln euro. Szef Bayernu Karl-Heinz Rummenigge zdaje sobie jednak sprawę z tego, że już wkrótce może być bezsilny. "To transferowe tsunami" - ocenił. Sytuacja wygląda groźnie, bo angielskie kluby są gotowe płacić ogromne kwoty nie tylko za zawodników ze ścisłego grona najlepszych. Przykładowo holenderski obrońca Celticu Glasgow Virgil van Dijk wyceniany na 5 mln (nie rozegrał ani jednego meczu w reprezentacji), został wykupiony przez Southampton za 15,70 mln euro. Jeśli trend się utrzyma, piłkarze zamiast grać w niemieckich, włoskich czy hiszpańskich klubach występujących w Lidze Mistrzów, będą grać w drużynach ze środka Premier League. UEFA sięgnie po restrykcje? Sytuację stara się ratować UEFA znacznie zwiększając pulę nagród w Lidze Mistrzów. Triumfator może zgarnąć 54,5 mln euro, ale to i tak trzykrotnie mniej niż skasuje zespół, który zdobędzie mistrzostwo Anglii. Przepaść finansowa będzie się pogłębiać, bo żadna inna liga nie może liczyć na podobną dynamikę wzrostu dochodów. Finansowe Fair Play nie wystarcza. UEFA musiałaby wprowadzić kolejne restrykcje. W ich skuteczność nie wierzy Bogdan Basałaj, który m.in. przez siedem lat szefując Wiśle Kraków, futbol poznał od podszewki. - Kluby są spółkami prawa handlowego, mają prawo zaciągać kredyty, a tu nagle ktoś przychodzi i mówi: nie! Znając umiejętności prawników, księgowych, szybko znalazłyby się sposoby obejścia tego prawa. Byłyby inne metody. Sztuczne ograniczenia, wcześniej czy później, zostałyby ominięte - ocenił (cały wywiad znajdziesz tutaj - kliknij!). Anglicy sami kręcą na siebie bicz? Gdy menedżerowie klubów Premier League pompują rynek transferowy, na kontynencie jedni obawiają się, że wylądują na piłkarskiej prowincji, a inni ostrzegają, że Anglicy sami kręcą na siebie bicz. Jest wśród nich menedżer FSV Mainz Christian Heidel. To fachura. Pracuje jako menedżer w Moguncji od 1992 roku i w dużej mierze właśnie dzięki jego niesamowitej intuicji na rynku transferowym, FSV Mainz jest wzorem dla średnich niemieckich klubów. Heidel dowodzi, że angielski trend szybko się załamie. Przyczyną będą rosnące w szalonym tempie koszty utrzymania zawodników. Angielskie kluby już teraz mają problem z pozbyciem się piłkarzy, których nie chcą, a którym jeszcze długo będą musieli wypłacać wysokie pensje. Oferują ich klubom z kontynentu, ale te nie stać na płacenie wysokich kwot odstępnego, a przede wszystkim na zapewnienie zawodnikom kontraktów na poziomie, jaki mieli w Anglii. Heidel tłumaczy, że przerośnięte składy angielskich zespołów szybko staną się dużym problemem, bo kluby będą płacić podwójnie - tyle samo, co na pozyskanie nowych piłkarzy, będą wydawać na odszkodowania dla zwalnianych. Na jeszcze inny aspekt zwrócił uwagę selekcjoner Niemiec Joachim Loew. Z 870 mln funtów wydanych latem przez kluby Premier League, aż ponad 500 mln odpłynęło z Wysp. Loew twierdzi, że Anglicy sami zastawili w ten sposób pułapkę na swoją drużynę narodową, bo zamykają drogę do gry swoim młodym zawodnikom i właśnie dlatego angielska kadra nie odnosi sukcesów. Trener mistrzów świata podkreśla też, że angielskie pieniądze wzmocnią niemiecką piłkę, bo dzięki nim w ciągu kilku najbliższych lat system szkolenia młodzieży zasili 100 mln funtów. Bez względu na to, czy szastanie kasą wyjdzie Anglikom bokiem, nawet ich gigantyczne pieniądze nie są w stanie zagwarantować sukcesu sportowego. - Taką nadzieję daje piłka nożna. W siatkówce, koszykówce najczęściej wygrywają drużyny, które mają najlepszych zawodników, a w piłce nożnej nawet... Gibraltar może pokonać mistrzów świata. Oczywiście, jeśli będzie miał "furę" szczęścia!!! - twierdzi Bogdan Basałaj, były prezes Wisły, a obecnie zastępca dyrektora sportowego PZPN. Jego słowa potwierdza statystyka. Od początku istnienia Ligi Mistrzów, czyli od sezonu 1992/1993, angielskie kluby zdobywały puchar jedynie czterokrotnie. Czy teraz zaczną odjeżdżać konkurencji? Wykluczyć nie można, choć Champions League rozpoczęły marnie. Mirosław Ząbkiewicz