To jeden z najbardziej ponurych obrazków z ubiegłorocznych pływackich mistrzostw świata w Gwangju. Mack Horton, który zajął drugie miejsce na 400 m st. dowolnym, podczas dekoracji kompletnie zignorował zwycięzcę konkurencji chińskiego pływaka Sun Yanga. Nie podał mu ręki, nie stanął obok niego na podium, gdy wręczano medale. - Nie mam szacunku dla dopingowiczów - wytłumaczył później. To niejedyny podobny obrazek na tych mistrzostwach. Do spięcia doszło również dzień później w czasie dekoracji 200 m st. dowolnym. Chińczyk omal nie pobił Brytyjczyka Duncana Scotta, który reagował podobnie jak Horton. Wyzywał go. - To ja jestem zwycięzcą, a ty jesteś przegranym - krzyczał do niego rozzłoszczony Sun. Scott ma jednak szczęście, że mieszka w Anglii a nie w Australii, gdzie przebywa liczna społeczność chińska. Horton udzielił wywiadu magazynowi "The Weekend Australian Magazine", w którym opisał, jakie piekło zgotowali jego, mieszkającym na przedmieściu Melbourne, rodzicom fani Sun Yanga. - Były liczne próby włamania, różne inne zaczepki. Nocą fani Suna regularnie walili w garnki i patelnie przed ich domem, zniszczyli ogród, wrzucali do niego odchody psów, na dnie basenu znaleźliśmy kawałki szkła. W internecie pojawiły się groźby śmierci, zhakowali prywatne i służbowe komputery osobiste. To się zrobiło do tego stopnia groźne, że australijskie władze zarządziły ochronę mojej rodziny - opowiada Horton.