Trener Wiktor Pysz już teraz mobilizuje swoich podopiecznych: - Awans nie będzie spacerkiem, bo musimy wygrać pięć meczów w ciągu tygodnia, a samo ich rozegranie w tak krótkim czasie jest wysiłkiem - podkreśla Wiktor Pysz. Fakty polskiego hokeja są smutne - za klubem bankrutuje klub (Stoczniowiec, Naprzód, KTH, lada moment Podhale), ilość zawodników nadających się do kadry topnieje, jak lód w maju. 30 zawodników trener Pysz powinien mieć po dokładnej selekcji, tymczasem od takiej grupy owa selekcja się zaczyna i sprowadza się na dobrą sprawę do odsiania siedmiu-ośmiu słabszych ogniw (w MŚ biorą udział 22-osobowe kadry). Naturalizacje miały przygasić pożary Szkolenie młodzieży jest rozłożone na łopatki, SMS-y już dawna przestały spełniać swoje zadanie (najlepsi juniorzy wolą szkolić się w klubach), jednolitego systemu szkolenia młodzieży, ani trenerów nie ma, nie wspominając już o środkach finansowych na nie. Trenerzy ledwo wiążą koniec z końcem, więc nie stać ich na wyprawy do zagranicznych akademii hokejowych. Doraźnie pożar w polskim hokeju mogłyby przygasić naturalizacje. Już od dwóch lat na polskie paszporty czekają Słowacy: napastnik Petr Tabaczek (27 lat,) oraz obrońcy - Miroslav Zatko (28-letni wychowanek MHC Martin) i Roman Guriczan (30-letni wychowanek VTJ Topolczany). Podczas gdy piłkarze, nie mówiący nawet po polsku, paszporty dostają na pstryknięcie, zasymilowani w naszym kraju hokeiści ze Słowacji mogą sobie czekać w nieskończoność. - Jestem daleki od wyrywania włosów z głowy. Tym bardziej, że Guriczan obniżył loty, to już nie ten sam zawodnik, co w minionym sezonie. W takim wypadku wolę postawić na młodego Polaka o zbliżonych umiejętnościach. Bardziej mi chodzi o zwiększenie naszego potencjału - zwraca uwagę Wiktor Pysz w rozmowie z INTERIA.PL. - Spójrzmy na to, co się dzieje dookoła nas. W momencie, gdy nasza siła hokejowa topnieje, konkurencja się zbroi. Chorwaci, których na szczęście w grupie mistrzostw świata nie mamy, bo grają o poziom niżej, naturalizowali ostatnio Kanadyjczyków i Niemców, których mają w Medvescaku Zagrzeb, a tenże Medvescak robi furorę w międzynarodowej austriackiej EBEL Lidze - jest wiceliderem, na każdym meczu 15 tys. kibiców. Na razie Chorwaci są za nami, ale jak już awansują, to będą pięli się w górę, jak kiedyś Anglicy. Tymczasem my się nie możemy doczekać na trzech Słowaków. Trener Pysz zaznacza, że naturalizowany zawodnik musi być o klasę lepszy od Polaka występującego na danej pozycji. Jedynak z 2. Bundesligi przyjedzie na pomoc? Piętą Achillesową naszej reprezentacji od lat jest defensywa. Trener Polaków liczy na to, że w Krynicy pomoże nam jedyny defensor występujący za granicą - Adam Borzęcki z Villingen-Schwenningen Wild Wings z 2. Bundesligi. - Jeśli tylko Adam nie dotrze do finału play-off, to zdąży na mistrzostwa w Krynicy. Ostatnio jego ekipa radzi sobie coraz lepiej - awansowała na trzecie miejsce, choć jeszcze niedawno wałęsała się w ogonach tabeli - mówi W. Pysz, który jest na bieżąco z dokonaniami każdego kandydata do gry w biało-czerwonych barwach. To smutne zjawisko, że od lat zawodnik z 2. Bundesligi jest naszym najlepszym obrońcą i zarazem jedynym defensorem występującym w klubie zagranicznym. Ataki oparte na formacjach klubowych Znacznie lepsza sytuacja panuje w ataku. Tu Wiktor Pysz oprze się na formacjach klubowych. Pierwszą najpewniej stworzą zawodnicy mistrza Polski, Comarch/Cracovii: Leszek Laszkiewicz - Damian Słaboń - Piotr Sarnik, drugą duet z Ciarko/KH Sanok: Marcin Kolusz - Krzysztof Zapała uzupełniony najpewniej o skrzydłowego Aksam/Unii, Mikołaja Łopuskiego. W trzeciej formacji pewniakami są sanoczanie: Tomasz Malasiński i Krystian Dziubiński. - Do tej pary szukam jeszcze lewoskrzydłowego. Na razie największym faworytem jest Maciek Urbanowicz z Jastrzębia - zdradza selekcjoner hokeistów. Czwarty atak stworzą najpewniej tyszanie: Jakub Witecki, Grzegorz Pasiut i Radosław Galant. Gdyby trener miał już teraz wybrać ostateczny skład, to nie zmieściliby się w nim ani Dariusz Gruszka (Ciarko/KH Sanok), ani Damian Kapica (juniorski zespół Ocelarzi Trzyniec). - Darek dostał dwie szanse na różnych turniejach, ale ich nie wykorzystał. Brakowało mu werwy, agresywności i najważniejszego - skuteczności - uzasadnia Wiktor Pysz. - Kapica? Mam go na oku, ale jeśli wszyscy będą zdrowi, to może się nie zmieścić. Ostateczne decyzje nie zapadły, gdyż będę z uwagą śledził to, co się dzieje w play-offach. W Krynicy Orły Pysza zmierzą się z Litwą (15 kwietnia o godz. 20), Rumunią (16 kwietnia o godz. 20), Holandią (18 kwietnia o godz. 20), Australią (19 kwietnia o godz. 20) i Koreą Płd. (21 kwietnia, godz. 20). Ogranie zaprocentuje? Wiktor Pysz jest optymistą, liczy na to, że ogranie, jakie reprezentacja Polski zyskała na turniejach Ice Hockey Challenge zaprocentuje. - W ostatnich dwóch latach zagraliśmy tyle meczów, że każdy został prześwietlony i wiem, co potrafi - tłumaczy trener. - Ważne też, że chłopaki po przyjeździe z szarej rzeczywistości klubowej na zgrupowanie reprezentacji przemieniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, widząc, że organizacyjnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Regeneracja po trudach play-offu, a później solidne przygotowania fizyczne do MŚ - to plan selekcjonera "Biało-czerwonych". - Spory nacisk położę na pracę nad mentalnością zawodników. Zawsze staram się z nimi dużo rozmawiać - zespołowo i indywidualnie, by wiedzieć, co komu leży na sercu. Mam na myśli naprawdę spokojną rozmowę, bo napadanie na chłopaków donikąd nie zaprowadzi - podkreśla Wiktor Pysz, który w sytuacjach kryzysowych ostrą przemową potrafi też wstrząsnąć zespołem. Na krynickie MŚ można już kupować bilety, które są w przystępnych cenach - 10 zł ulgowe i 20 zł normalne, a karnet na cały turniej kosztuje tylko 100 zł. Bilety na MŚ w Krynicy - sprawdź szczegóły!