W sobotę kulminacja całorocznych obchodów 80-lecia nowotarskiego klubu - mecz Olimpijczycy Podhala kontra Olimpijczycy Reszty Polski. Wspaniały jubileusz Podhala przypada w okresie coraz głębszego dołowania polskiego hokeja. Żyjący na kredyt związek popada w długi, reprezentacja utknęła w trzeciej lidze, liga traci wiarygodność, a kluby potrafią zjednoczyć się tylko w walce o odwołanie prezesa PZHL. Jakby wbrew temu, w Nowym Targu hokej odradza się na zdrowych zasadach - w oparciu o własną tożsamość i wychowanków klubu.INTERIA.PL: Podhale to matecznik polskiego hokeja, kuźnia największych talentów i 19-krotny mistrz Polski. Jednak w ostatnich latach skazane było na walkę o przetrwanie. Jak porównałby pan obecne Podhale do tego z czasów, gdy w jego barwach sięgał pan po kolejne tytuły?Walenty Ziętara, były znakomity reprezentant Polski, legenda Podhala, a obecnie szef wyszkolenia w klubie: - Pierwszy okres historii klubu to jego budowanie. Przypomnę takich zawodników, jak: Bryniarski, Kacik, Chmura, Różański. Także wcześniejszych. Zdobycie pierwszego tytułu mistrzowskiego rozpoczęło drugi etap. Zatrudniono trenera Frantiszka Voriszka, bardzo dobrego fachowca, który stworzył szkołę nowotarską. Wielu młodych zawodników weszło do pierwszej drużyny. Był to okres potęgi Podhala, zarówno pod względem sportowym, jak i moralnym.- Okres dobrej passy skończył się w latach 1987-1988. Później rozpoczął się regres, którego podłożem nie były kwestie sportowe. Bardziej chodziło o sposób prowadzenia drużyny przez ówczesnych włodarzy. Zmarnowano wiele młodych talentów, które z powodzeniem mogły grać w pierwszej drużynie. Prowadzono złą politykę szkolenia młodzieży, a Podhale miało coraz większe kłopoty. Oczywiście, klub jeszcze zdobywał mistrzostwa Polski, ale drużyna nie była już oparta tylko na wychowankach. Zasilano zespół obcokrajowcami czy hokeistami z innych polskich klubów, a przy tym nie wykorzystywano potencjału własnych. Taka polityka odbija się czkawką do dziś. Okres dołowania skończył się razem ze spadkiem z ekstraligi. Władzę w klubie przejął wtedy nowy zarząd i on odbudowuje prestiż Podhala, ale nie jest to łatwa sprawa. Bo łatwo się tylko niszczy, a odbudować ciężko.- W tej chwili klub jest na najlepszej drodze do powrotu na pozycję z lat 70. Będzie to jednak wymagało bardzo dużo cierpliwości od działaczy i lokalnego społeczeństwa, ponieważ po bardzo długiej przerwie znów mamy drużynę złożoną tylko ze swoich zawodników, z których prawie połowa to juniorzy. Potrzeba przynajmniej dwóch-trzech sezonów.W porównaniu z latami 70. czy 80. na problemy hokeja nakłada się dziś także niż demograficzny.- Problemy Podhala nie miały nic wspólnego z niżem demograficznym. Mieliśmy naprawdę dobrych zawodników w latach 90. Znam i pamiętam tych hokeistów, którzy przedwcześnie zakończyli kariery w wieku dziewiętnastu, dwudziestu lat, ponieważ nie mogli przebić się do składu pierwszej drużyny. Był taki sezon, w którym trener miał do dyspozycji 67 obcokrajowców... Proszę sobie wyobrazić, jakie szanse na grę miał w takiej sytuacji osiemnastolatek. W dodatku taka polityka prowadzona była przez wiele lat, więc powstała dziura. Nie było dopływu młodych zawodników, którzy później mogliby uzupełniać skład, gdy odchodzili starsi.Teraz zespół opiera się praktycznie na samych młodych zawodnikach, a mimo tego potrafi wygrywać mecze w ekstralidze.- Muszą sobie radzić, a nie mają łatwo, bo zespół buduje się w oparciu o jakiś kręgosłup. W latach 70. młodzi stopniowo dochodzili do zespołu - dwóch-trzech w sezonie. W tej chwili praktycznie 80 procent zespołu to młodzi zawodnicy, bez doświadczenia w ekstraklasie. Za rok, dwa ci chłopcy okrzepną i Podhale naprawdę będzie dobrą drużyną.- Zawsze możemy narzekać, że nie ma młodzieży, że jest słaba. Mamy taką samą młodzież jak w Szwajcarii, we Włoszech, czy w Niemczech, a nawet lepszą. Wiele lat spędziłem zagranicą i wiem, co mówię: nie mamy gorszej młodzieży. Chodzi o zupełnie inną sprawę - sposób szkolenia. Młodzież jest, ale trzeba ją nauczyć, dać jej możliwie najlepszy wariant szkoleniowy, możliwość konfrontacji nie tylko w Polsce, ale także zagranicą.Jakie widzi perspektywy Podhala patrząc na młodzież trenującą dzisiaj w Nowym Targu?- Jeżeli władze wytrwają w prowadzeniu spokojnej, wyważonej polityki prowadzenia klubu, to za dwa-trzy lata Podhale będzie potęgą nie tylko wśród seniorów, ale także w całym sektorze młodzieżowym. Polski hokej znów będzie mógł korzystać z zawodników z Nowego Targu. Będą wspierać reprezentację kraju we wszystkich kategoriach.Nie ma polskiego hokeja bez Podhala, ale z drugiej strony zapaść tej dyscypliny nie może nie odbić się także na klubie z Nowego Targu.- Obecna sytuacja to kuriozum. W tej chwili nie można mówić o żadnej organizacji. To co zrobiono z tak zwanym Dream Teamem, nadaje się do prokuratora. Raz, że zawodników oszukano, a dwa, że polski związek powinien to kontrolować. Co wspólnego z dążeniem do podniesienia poziomu polskiego hokeja ma stworzenie takiego tworu? Podniesienie poziomu hokeja zależy tylko od właściwej pracy z młodzieżą. Zawodnicy trzydziestoletni nie podniosą się już na taki poziom, żeby przeskoczyć z grupy C do A mistrzostw świata. Mogą awansować do grupy B, ale co to za różnica, czy będziemy zajmować 23. miejsce w rankingu, czy 24.? Jeśli chcemy grać jak równy z równym, nie mówię ze światową czołówką, ale z Niemcami, Duńczykami, Norwegami, to musimy przyjąć plan dziesięcioletni i rozpocząć od szkolenia młodzieży. Ale skoro tym młodym zawodnikom nie daje się teraz szans... Przecież obecny system organizacyjny polskiego hokeja to tragedia. Każdy klub działa na własną rękę. Jedni grają na Słowacji, inni w lidze czeskiej, a do tego jest tam jakaś prowizoryczna polska liga okręgowa młodzika. Proszę powiedzieć, ile meczów międzynarodowych rozegrali piętnastoletni zawodnicy?Ile w ogóle rozegrali meczów w porównaniu do rówieśników ze Szwajcarii czy choćby Słowacji...- Od czasu do czasu związek zrobi jakąś akcję i wyśle na dwa mecze młodzieżową reprezentację Polski wytypowaną z rękawa. A co to ma wspólnego ze szkoleniem? Takich meczów piętnastolatek musi mieć dwadzieścia.Ale u nas tak reformuje się hokej, że szuka się czarodzieja, który przyjdzie z wypchanym portfelem i w jednej chwili wszystko zmieni.- Czarodzieja nie ma, a wypchanego portfela nie potrzeba nam do hokeja młodzieżowego. Środki, które w tej chwili mamy z ministerstwa sportu i którymi dysponują kluby, wystarczą, żeby zrobić dobry system. Tylko trzeba dobrze je wydawać. To jedna sprawa, a druga jest taka, że mamy w Polsce dobrych trenerów. Nikt mi nie powie, że są do kitu! Pewnie, że są wśród nich bardzo dobrzy i tacy, co się nie nadają, ale nie można przekreślać wszystkich tylko dlatego, że są z Polski.- Mamy czeskich i słowackich trenerów w zespołach z ekstraklasy i co pokazują? Od wielu lat prowadzą nasze drużyny i jak nasz hokej poszedł do przodu? Jeśli to są świetni trenerzy, to gdzie jest ten postęp? Najlepszy przykład, że juniorska drużyna Podhala gra jak równy z zespołami mającymi po 8-10 obcokrajowców i czeskich trenerów albo przegra dwoma-trzema bramkami. Tylko trzeba wykorzystać bazę. Nie można dać polskim trenerom po pięćset czy tysiąc złotych i wymagać, żeby nauczyli chłopaków grać w hokeja. Tymczasem przyjdzie Czech i powie: oni nie umieją nic i będzie tylko narzekał. Niech on ich nauczy za te dwa czy pięć tysięcy euro, jakie zarabia.Mamy poważny kryzys, związek pogrąża się w długach, kluby są w ostrym konflikcie z prezesem PZHL. Patowa sytuacja skazuje hokej na trwanie w marazmie. To droga do upadku.- Nie jestem działaczem, a to oni mogą przerwać tę sytuację. Tylko wie pan, zrobią sobie bankiet, wybiorą prezesa, który im naobiecuje i będą rządzić. Poza tym ustalą sobie, że w zespole może grać ośmiu obcokrajowców. Jaki to ma sens? To jest sześćdziesięciu zawodników, którzy blokują miejsce Polakom. No to jak młody ma się przebić? No i tak marazm trwa, a trenerzy go nie przerwą. Jak prezesi dalej będą prowadzić taką politykę, to będzie tak jak jest, a wytłumaczenie zawsze się znajdzie: że trenerzy nic nie umieją, że nie ma młodzieży...W jakim nastroju będzie świętował pan 80-lecie Podhala?- Mamy nadzieję, że władze klubu obrały dobry kierunek i przyniesie efekty, choć nie dzisiaj, to za dwa-trzy lata. Podhale znów będzie na świeczniku.Życzę tego Podhalu, choć mam duże obawy o to, jak za dwa-trzy lata będzie wyglądał polski hokej. Bo teraz dryfuje w stronę amatorstwa.- Tak, ale to już inna sprawa. To już nie zależy od Podhala, tylko od działaczy w całej Polsce. Jeśli będą myśleć pod kątem interesów polskiego hokeja i podniesienia jego poziomu w perspektywie lat, to może coś z tego wyjdzie. Ale jeśli będą myśleć tylko z dnia na dzień i jedynie pod kątem swoich klubowych interesów, to będzie coraz gorzej i nie wiem, czym to się skończy. Reprezentacja będzie jeździć na wycieczki do Australii albo Izraela...Rozmawiał Mirosław ZąbkiewiczWalenty Ziętara - urodzony w 1948 r. w Nowym Targu, dwukrotny olimpijczyk, 179-krotny reprezentant Polski i wieloletni kapitan drużyny narodowej, dla której strzelił 72 bramki. 11-krotny uczestnik MŚ. Znakomity napastnik (pseudonim "Kiwka") - strzelił 380 goli w 476 meczach polskiej ligi. 11-krotny mistrz Polski z Podhalem, które doprowadził do tytułu także jako trener. Trzykrotnie przyznawano mu tytuł najlepszego hokeisty w kraju. Przez niemal całą karierę bronił barw "Szarotek". Krótko był zawodnikiem Cracovii, grał także w austriackim ATSE Graz i szwajcarskim EHC Blau-Weiss Duebendorf. Jako trener pracował nie tylko w Podhalu, ale także w Szwajcarii i Włoszech oraz był szkoleniowcem w SMS Sosnowiec.* nota biograficzna za monografią Podhala: Andrzej Godny i Stefan Leśniowski (2007). 75 lat "Szarotek". Zobacz również: <a href="http://sport.interia.pl/hokej/news-80-lecie-ks-podhale-mecz-olimpijczykow-uswietnil-obchody,nId,1059128" target="_blank">80-lecie KS Podhale - mecz olimpijczyków uświetnił obchody</a>