GKS wygrał zasłużenie, jego przewaga przejawiała się nawet w strzałach: 35-28. Jan Vavreczka (GKS Tychy): - To był bardzo dobry mecz, widowiskowy, miły dla oka i - co dla mnie ważne - dla nas zwycięski. Wygraliśmy, bo przez 60 minut zagraliśmy na 105 albo nawet na 110 procent. Wczoraj graliśmy tylko na sto procent i to było za mało. Dzisiaj od chłopaków w szatni nauczyłem się nowego polskiego sformułowania: - Zagrać z jajami. Tak właśnie było, zagraliśmy z jajami. Milan Janczuszka (Wojas/Podhale): - Z tak mocnym rywalem, jak Tychy nie da się wygrać, jeśli się popełnia tak proste błędy, jak my w tym meczu. Najpierw dajemy sobie strzelić bramkę, gdy gramy w przewadze, drugą tracimy po błędzie indywidualnym obrońcy. Przegrywając 0-2 ciężko się pozbierać, bo automatycznie siły i psychika idą na dół. Co gorsza, gdy udało się zdobyć kontaktowego gola i wydawało się, że złapiemy się jeszcze do tego meczu, natychmiast popełniamy błąd i tracimy trzeciego gola. Tyszanie lepiej jeździli, grali kombinacyjny hokej i zasłużenie wygrali. Notował: Michał Białoński CZYTAJ TAKŻE <a href="http://sport.interia.pl/hokej/plh/news/piesci-w-ruchu-8-goli-i-wicemistrz-gora,1446725">Półfinał PLH: Wojas Podhale Nowy Targ - GKS Tychy 2-6 - przeczytaj relację</a>