W 43. min meczu "Pasów" z Unią napastnik gości Wojciech Wojtarowicz "kropnął" na bramkę i nawet na trybunach pojawiły się wątpliwości, czy nie trafił do siatki. Krążek wypadł przed bramkę, ale tak się zdarza, gdy odbije się od naprężonej siatki, czy słupka konstrukcji bramki. Trener i hokeiści Unii stanowczo domagali się wideoweryfikacji. Sędziowie główni Sebastian Kryś i Paweł Breske naradzili się, ale odmówili obejrzenia zapisu wideo. - Byliśmy pewni tego, że krążek trafił w poprzeczkę. Zresztą zawodnik, który strzelał przyznał się, że była "ticzka" - powiedział Interii sędzia Sebastian Kryś. Trener Unii Josef Dobosz nie krył wzburzenia.- Po to jest ten system, aby sędziowie z niego korzystali. Ileż by to czasu zajęło? Minutę? Wyraźnie prosiłem o obejrzenie powtórki, oni to zignorowali. Po to prezesi łożą pieniądze na hokej, po to my się pocimy, żeby w takich sytuacjach korzystać z systemu. Mogła paść bramka na 4-2, a później graliśmy w przewadze, mogliśmy zniżyć na 4-3 i mecz byłby inny - denerwował się Dobosz.- Co to za sędzia, który kieruje się tym, co usłyszy od zawodników? Od tego ma system wideo, żeby z niego korzystać - dodał trener.Po obejrzeniu powtórki, która nie daje idealnego obrazu - telewizja klubowa Cracovii, prowadziła transmisję z użyciem jednej kamery, bardziej skłaniamy się do opinii, że gol powinien być uznany.Oceńcie zresztą sami: Duże brawa należą się w całym zamieszaniu oficjalnemu serwisowi Cracovii, które w opisie sytuacji kierowało się duchem fair-play, a nie szowinizmem, tak często obecnym na serwisach klubowych. Na Twitterze konto "Pasów" nazwało zdarzenie "Skandelem" i przyznało, że Unia trafiła do siatki. Z Krakowa Michał Białoński